Do wzięcia zostały dwa ostatnie miejsca w playoffach. W Bostonie i Oklahomie nadal czekają na swoich rywali.
Przed nami decydujące pojedynki Play-In, niestety kontuzje popsują widowisko.
Miami Heat byli w tym samym miejscu rok temu i to był początek czegoś naprawdę wyjątkowego, ale teraz przystąpią mocno osłabieni do tego meczu o wszystko. Bo podobnie jak New Orleans Pelicans, w poprzednim spotkaniu zaliczyli podwójną porażkę. Nie zapewnili sobie awansu i stracili swojego lidera z poważną kontuzją. Heat potwierdzili wczoraj uraz MCL, który oznacza kilka tygodni przerwy, więc nie zobaczymy Playoff Jimmy’ego, nawet jeśli uda im się dzisiaj wygrać. Zion Williamson natomiast kontuzjował ścięgno podkolanowe i on również nie wystąpi w pierwszej rundzie.
Williamson czekał pięć lat na swój pierwszy występ w postseason i zamknął usta krytykom, przychodząc do gry z wielkim występem. Był fatalny w półfinale Turnieju, nie podjął wyzwania w ostatnim meczu sezonu, ale w Play-In wreszcie zagrał jak przystało na prawdziwego gwiazdora. Zdobył najwięcej w sezonie 40 punktów, trzymał Pelicans w grze i dzięki niemu do samego końca walczyli o zwycięstwo. Na takiego Ziona długo czekaliśmy. To mógł być zdecydowanie najlepszy moment jego kariery, ale skończył się tylko kontynuacją głównej historii jego kariery, jaką są ciągłe problemy zdrowotne. Bogowie koszykówki są dla niego brutalni. Wcześniej Zion był wyjątkowo zdrowy, rozegrał najwięcej w karierze 70 meczów i miał tylko pojedyncze nieobecności. Przez cały rok udało mu się uniknąć kontuzji, aż do teraz, kiedy był o krok od tak wyczekiwanego debiutu w playoffach. Znowu w nich nie zagra.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Gdzie ta Palma?
Palmy to Miami Beach są
Ciekawe, że Miami wciąż jest faworytem wg. bukmacherów.
Z Bostonem?