53 i 13, te cyferki najlepiej obrazujące obecną sytuację Utah Jazz. To ich łącznia liczba zwycięstw w dwóch sezonach przed i po trade dealine. Znajdują się w trakcie przebudowy i mają całkiem solidny zespół, ale ostatecznie bardziej interesują ich picki niż wygrywanie.
1. Play-In? Nie, dzięki. Na samym początku sezonu mogło się wydawać, że Jazz dopadła brutalna rzeczywistość drużyny w przebudowie, w której trudno posklejać ze sobą różne elementy. Ale Will Hardy po raz kolejny potwierdził, że jest świetnym trenerem. Spokojnie i konsekwentnie sprawdzał różne ustawienia, szukając optymalnych rozwiązań, aż znalazł sposób na wygrywanie. W końcu zespół znowu kliknął i wszedł do wyścigu o Play-In. Tylko, że drugi rok z rzędu management miał inne plany i wycofał drużynę z udziału w tych zawodach. Przed trade deadline Jazz znajdowali się na dziesiątym miejscu z bilansem 26-26, ale osłabili się oddając trzech graczy rotacji, w tym startera (Simone Fontecchio) i kluczowego rezerwowego (Kelly Olynyk). Zamiast walczyć o playoffy, woleli zgarnąć dodatkowe picki i swój własny bilet w loterii. Zatankowali drugą część sezonu. Lauri Markkanen od marca mało co grał, ogrywani za to są debiutanci. Keyonte George wrócił do pierwszej piątki, a będący wcześniej poza rotacją Taylor Hendricks i Brice Sensabaugh zaczęli dostawać duże minuty. Efekt? Najgorszy w całej lidze bilans po trade deadline, 3-22.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.