Dniówka: Bucks mogą jeszcze stracić dwójkę, Suns walczą o pozostanie w szóstce

1
fot. youtube.com/@bucks

Julius Randle niestety nie wróci do gry w tym sezonie. Przez dwa miesiące próbował wyleczyć bark, ale kilka tygodni temu re-kontuzjował go podczas treningu, dalsza rehabilitacja nie przyniosła oczekiwanych efektów i ostatecznie nie udało mu się uniknąć operacji.

To nie tylko oznacza, że New York Knicks będą w playoffach bez swojego drugiego All-Stara, ale również to, że nie zobaczymy już najlepszej poza Bostonem drużyny Wschodu tego sezonu. Tej drużyny Knicks ze stycznia, kiedy niesamowicie rozpędzili się po dodaniu do składu OG Anunoby’ego. To był jeden z ich najlepszych miesięcy w historii klubu. Zanim Randle doznał kontuzji, wygrali 12 z 14 meczów, w tym aż 9 dwucyfrową różnicą i byli wtedy najlepiej broniącą drużyną ligi. Julius oczywiście był ich drugim strzelcem (24.9pkt) i wreszcie odnalazł swój rzut za trzy (36.9%, wcześniej 28.1%). Knicks nagle wyglądali jak poważny kontender, dlatego po wzmocnieniach przed trade deadline wydawało się, że będą najpoważniejszym zagrożeniem dla Celtics. Niestety kontuzje wszystko popsuły, a teraz prysły marzenia o powrocie do tego, co wtedy prezentowali.

Ale nadal są silną drużyną, cały czas liczą na powrót Anunoby’ego i jeszcze spróbują zamieszać w playoffach. Zamieszać mogą też nadal w tabeli na finiszu sezonu zasadniczego. W tym momencie Knicks znajdują się na piątym miejscu, ale mają tylko jedno zwycięstwo mniej od trzecich Cleveland Cavaliers i wygrany z nimi tie-breaker, a teoretycznie w ich zasięgu pozostają także drudzy Milwaukee Bucks, których odwiedzą w najbliższą niedzielę. Obecnie to dwa mecze różnicy.

Bucks powinni mieć już właściwie załatwione drugie miejsce Wschodu. Wystarczyło pokonać w back-to-backu dwie drużyny z samego dołu tabeli i zyskaliby bezpieczną przewagę. Wydawało się, że to będzie formalność, ale najpierw przegrali w Waszyngtonie, a dzień później na własnym parkiecie dali się ograć Grizzlies. Ale tylko Doc Rivers się martwi… Dzisiaj przed nimi spotkanie z mającymi najdłuższą serię porażek Toronto Raptors. Może wróci Damian Lillard, żeby ratować kolegów przed kolejną wpadką. Doc nie uratuje tej drużyny.

Chyba, że to wszystko tylko zasłona dymna, a Bucks oszczędzają siły, grając na pół gwizdka i sprytnie kalikują z kim mogą zmierzyć się w pierwszej rundzie. Oddają przewagę, żeby ewentualnie móc w ostatnim momencie przesunąć się z drugiego miejsca. Nie chcą przecież znowu w pierwszej rundzie spotkać Jimmy’ego Butlera, a też lepiej byłoby uniknąć już na starcie playoffów pojedynku z Joelem Embiidem. Na ten moment to właśnie ich drużyny znajdują się w play-in i jeśli tak pozostanie, będą faworytami do zgarnięcie ostatnich dwóch miejsc w playoffach. Oczywiście Miami Heat mają swoje problemy, a Embiid może szybko nie odzyskać MVP-formy, ale to mimo wszystko niewygodni rywale. Spotkanie z nimi będzie kiepską nagrodą za uzyskanie jednego z dwóch najlepszych wyników konferencji po długim sezonie.

Tylko, że trudno kalkulować w sytuacji, gdy w tabeli mamy tak duży ścisk, że na 10 dni przed końcem fazy zasadniczej nadal sporo może się pozmieniać. Drużyny Jimmy’ego i Joela jeszcze walczą o uniknięcie play-in. Poza tym, znajdująca się obecnie na szóstym miejscu Indiana Pacers wygrała aż cztery z pięciu bezpośrednich pojedynków z Bucks, więc z nimi też raczej woleliby nie grać.

Kibice w Milwaukee chcieliby, żeby to było coś innego, ale to tylko kolejne potwierdzenie, że Bucks nie udało się zbudować naprawdę silnego zespołu na miarę potencjału ich gwiazdorów. Mają problem z zagwarantowaniem sobie dwójki, zmarnowali ten sprzyjający kalendarza i może zrobić się nerwowo w Milwaukee jeszcze przed startem playoffów. Przed nimi bezpośredni pojedynek z Knicks i aż dwa przeciwko Orlando Magic, a w międzyczasie zmierza się też z Celtics i OKC Thunder. Jeszcze nic nie jest przesądzone, może być ciekawie.

2. Milwaukee 47-29
3. Cleveland 46-31
4. Orlando 45-31
5. New York 45-31

Knicks dzisiaj będą w Chicago. Zostało im sześć meczów, z których aż połowę zagrają właśnie przeciwko Bulls.

Magic jadą do Charlotte, więc powinni zrównać się bilansem z Cavs, natomiast dwa z ich trzech ostatnich meczów to pojedynki z Bucks. Mogą okazać się niezwykle istotne, tym bardziej, że stawką będzie również tie-breaker.

Cleveland Cavaliers w weekend grają wieczorny back-to-back w Los Angeles.

6. Indiana 43-34

7. Miami 42-34
8. Philadelphia 42-35

Indiana Pacers zrobili blowout u siebie na Nets, ale nie udało im się umocnić na szóstej pozycji, ponieważ na Brooklynie przegrali. Byli bez Mylesa Turnera, który doznał urazu palca i pod koszami szalał młody Noah Clowney. Nie wiadomo czy dzisiaj będą mieć swojego centra, ale bardziej osłabieni będą odwiedzający ich Thunder, ponieważ SGA już został wykluczony, podczas gdy występ Jalena Williamsa jest określany jako wątpliwy.

Heat nie udało się powiększyć przewagi nad Sixers. Przegrali, pozwalając rywalom utrzymać się w grze o top6, a już dzisiaj będą w Houston. Ale jest szansa, że wystąpią w silniejszym składzie. Po tygodniach nieobecności do powrotu szykuje się Tyler Herro. Natomiast już w niedzielę kluczowy pojedynek w Indianapolis, który może przesądzić o uniknięciu play-in, bo też dodatkową przewagę zapewni tie-breaker. Chyba, że Sixers na samym finiszu wyprzedzą tę dwójkę. Mają Embiida, Maxeya i serię trzech zwycięstw, a przed sobą trzy kolejne mecze ze słabymi rywalami.


Przenieśmy się teraz na Zachód.

Oklahoma City Thunder bez swoich dwóch najlepszych strzelców przegrali dwa kolejne mecze i ich przedłużająca się nieobecność może ostatecznie pozbawić drużynę szansy na pierwsze miejsce w tabeli. Choć na razie to tylko mecz straty do Minnesoty Timberwolves, którzy grając cały czas bez Karla Townsa wygrali teraz 9 z 11 meczów. Denver Nuggets tymczasem przegrali 3 z 7 meczów bez Jalama Murraya.

W środę Wolves będą w Kolorado i to może być decydujący pojedynek, który rozstrzygnie o jedynce. Dzisiaj natomiast czeka ich wizyta w Phoenix, która może być zapowiedzą pierwszej rundy.

1. Minnesota 53-23
2. Denver 53-24
3. Oklahoma City 52-24

Phoenix Suns są jak na razie 3-1 w trakcie tego morderczego terminarza na finiszu. Wyglądają jakby wrzucili wyższy bieg i coraz pewniej zmierzali do bezpośredniego awansu. Ich obecność na szóstce może oznaczać jeszcze większą determinację na szczycie tabeli, żeby uniknąć trzeciego miejsca. Na Zachodzie to właśnie Suns wydają się tym najbardziej niebezpiecznym rywalem z dolnej części tabeli. Mają rozczarowujący sezon, ale nie chcesz trafić na nich już w pierwszej rundzie. Świetnie pamiętamy co rok temu Devin Booker i Kevin Durant robili na początku serii przeciwko przyszłym mistrzom, a też obecnymi występami Suns przypominają o swojej sile. Book dopiero co rzucił 92 punkty w dwóch meczach. Lepiej nie ryzykować spotkania z nimi, bo różnie może to się skończyć.

Od blisko miesiąca Suns mają swój tercet gwiazdorów, więc mogli wreszcie złapać rytm gry, ale warto zwrócić uwagę, że w ostatnim czasie trudno mówić tu o wielkiej trójce, bo Bradley Beal ewidentnie oddał pole kolegom. Już od ośmiu meczów nie zdobył więcej niż 15 punktów, w tym czasie oddaje średnio mniej niż 10 rzutów, za to zalicza 7.1 asyst. Funkcjonuje bardziej jako role player, co też widać po jego wskaźniku Usage, który spadł do ledwie 15.4% (22.3%). Tymczasem Booker i KD oddają łącznie blisko 40 rzutów, a poprzedni mecz był drugim w sezonie, w którym obaj zdobyli co najmniej 30 punktów. Póki co to działa, bo w tym okresie wygrali sześć z ośmiu meczów, ale na pewno będą też potrzebowali więcej od Beala.

Wróćmy do sytuacji w tabeli. Suns mogą się jeszcze przesunąć na piąte miejsce, mając tylko mecz straty do Dallas Mavericks, ale równocześnie są na remis z New Orleans Pelicans, więc nadal perspektywa play-in pozostaje realnym zagrożeniem. Do playoffów jeszcze daleka droga, tym bardziej, że terminarz nie ułatwia im zadania. Tak więc też na szczycie tabeli miejsca jeden-dwa wcale nie gwarantują uniknięcia spotkania z Suns już w pierwszej rundzie.

5. Dallas 46-30
6. Phoenix 45-31

7. New Orleans 44-32
8. Sacramento 44-32

Już w niedzielę Suns ponownie zmierzą się z Pelicans. Booker po raz czwarty z rzędu rzuci im 50? Po wygranej w poniedziałek w Nowym Orleanie mają z nimi tie-breaker. Zion Williamson na szczęście nie uszkodził sobie poważnie palca, więc jest szansa, że będzie mógł zagrać w tym niezwykle ważnym pojedynku.

Zapowiada się interesująca niedzielna noc

MIAMI @ INDIANA 23:00
NEW ORLEANS @ PHOENIX 0:00
NEW YORK @ MILWAUKEE 1:00


Na koniec spójrzmy jaszcze na chwilę na samo dno NBA, bo tu też sporo się dzieje.

Jak na przykład rekordowy występ Malachia Flynna. Nagle, zupełnie znikąd wyskakuje zawodnik, który w tym sezonie dwa razy był dorzucany do wymian i jeszcze dwa tygodnie temu znajdował się poza rotacją swojej już trzeciej drużyny. W pierwszych 17 występach w barwach Detroit Pistons uzbierał łącznie 98 punktów. A tu nagle rzucił 50. Niemal podwoił swój wcześniejszy rekord kariery, który ustanowił w ostatnim meczu debiutanckiego sezonu. Miał wtedy 27 punktów i przez kolejne prawie trzy lata, aż do tej wizyty w Atlancie, ani razu nie przekroczył poziomu 20.

Niewątpliwie to jedna z najbardziej zaskakujących 50-tek w historii NBA. Ale też oczywiście jedna z tych najmniej znaczących, bo Pistons już dawno o nic nie grają, znajdują się na samym dnie ligi i mimo popisów Flynna i tak przegrali. Ale przynajmniej Malachi zwrócił na siebie uwagę, co może się przydać, bo zaraz wejdzie na rynek wolnych agentów.

Innym „osiągnięciem” jest trwająca już 15 meczów seria porażek Toronto Raptors. To już czwarta taka seria w tym sezonie. To więcej niż łącznie w czterech poprzednich latach. Przypomnijmy: Pistons 28, Spurs 18, Wizards 16 i teraz Raptors. Jeszcze dwóch brakuje im do wyrównania niechlubnego rekordu klubu, ale będą mieli szansę tego uniknąć, bo w niedzielę zmierzą się z Wizards. Jednak mimo tego tankowania, Raptors i tak już raczej nie poprawią swojej pozycji w loterii, bo nadal mają trzy zwycięstwa więcej od piątych w odwróconej tabeli Portland Trail Blazers.

Blazers wygrywając w Charlotte stracili szansę walki o miejsce w najgorszej trójce, więc teraz rozstrzygnie się to między Charlotte Hornets i San Antonio Spurs. Obie drużyny mają w tym momencie identyczny bilans 18-58. O co toczy się ta gra? Trzecie miejsce daje 14% szans na wygranie loterii, czwarta pozycja 12.5%. Niewielka różnica, ale to zawsze kilka losów więcej. Poza tym, trzecie miejsce to 66.9% szans na pozostanie w top5 draftu, podczas gdy w przypadku czwartego to zmiesza się do 55.3%.


(45-31) ORLANDO @ (18-58) CHARLOTTE 1:00 [LV BET: 1.11 – 6.25]
(52-24) OKLAHOMA CITY @ (43-34) INDIANA 1:00 [2.8 – 1.42]
(20-56) PORTLAND @ (15-62) WASHINGTON 1:00 [2.07 – 1.72]
3w4b2b (44-32) SACRAMENTO @ (60-16) BOSTON 1:30 [5- 1.16]
(45-31) NEW YORK @ (36-40) CHICAGO 2:00 [1.98 – 1.8]
3w4b2b (42-34) MIAMI @ (38-38) HOUSTON 2:00 [1.7 – 2.12]
(13-63) DETROIT @ (26-50) MEMPHIS 2:00 [1.98 – 1.8]
(23-53) TORONTO @ (47-29) MILWAUKEE 2:00 [11.5 – 1.02]
(18-58) SAN ANTONIO @ (45-31) NEW ORLEANS 2:00 [6.75 – 1.09]
3w4b2b (42-34) GOLDEN STATE @ 3w4b2b (46-30) DALLAS 2:30 [2.75 – 1.42]
(53-23) MINNESOTA @ (45-31) PHOENIX 4:00 [2.35 – 1.57]
(29-47) UTAH @ 3w4b2b (48-28) LA CLIPPERS 4:30 [8.5 – 1.06]

sobota
CLEVELAND @ LA LAKERS 21:30
3w4b2b DETROIT @ BROOKLYN 1:00
PHILADELPHIA @ 3w4b2b MEMPHIS 2:00
ATLANTA @ DENVER 3:00

niedziela
HOUSTON @ DALLAS 21:30
b2b CLEVELAND @ LA CLIPPERS 21:30
MIAMI @ INDIANA 23:00
PORTLAND @ BOSTON 0:00
OKLAHOMA CITY @ CHARLOTTE 0:00
CHICAGO @ ORLANDO 0:00
WASHINGTON @ TORONTO 0:00
NEW ORLEANS @ PHOENIX 0:00
NEW YORK @ MILWAUKEE 1:00
3w4b2b PHILADELPHIA @ SAN ANTONIO 1:00
SACRAMENTO @ b2b BROOKLYN 1:30
UTAH @ GOLDEN STATE 2:30
MINNESOTA @ LA LAKERS 4:00

Poprzedni artykułWake-Up: Doc wrzucił Bucks pod autobus, comeback NYK na SAC
Następny artykułJalen Brunson otwarty na przedłużenie kontraktu z Knicks

1 KOMENTARZ