Odkąd w połowie stycznia Draymond Green wrócił do gry po odsiedzeniu kary zawieszenia, Golden State Warriors mają top10 defensywę ligi (112.2) i ósmy najlepszy wynik na Zachodzie (20-13). Nie ma wątpliwości, że jest kluczową postacią drużyny i bardzo go brakowało w tych łącznie 21 meczach, które stracił przez swoje głupie zachowanie. Od tamtego czasu nie było już poważniejszych incydentów Greena, ale teraz znowu przypomniał jak potrafi być nieobliczany i znowu osłabił swoją drużynę. Tym razem nie było żadnych ciosów czy duszenia, tylko niepotrzebne dyskusje z sędziami i to już na starcie meczu. Nie potrafił się ugryźć w język, powiedział za dużo i nawet sam przyznaje, że zasłużył na wyrzucenie z boiska. Prosił się o nie, zostawiając załamanego Stehpena Curry’ego.
Został wyrzucony już po raz czwartym w tym sezonie. To najwięcej w lidze od 2017/18, kiedy Kevin Durant pięć razy wylatywał z parkietu. Ale jeśli chodzi o ten niechlubny dorobek w całej karierze, Greenowi z 19 ejections sporo trochę brakuje do lidera wszech czasów Rasheeda Wallace’a (25).
Wczoraj w swoim podcaście Dray mówił, że takie sytuacje nie mogą mieć miejsca, ale jak długo tym razem wytrzyma w takim postanowieniu i na ile będzie w stanie kontrolować swój wybuchowy charakter? Na finiszu sezonu presja rośnie, więc panowanie nad emocjami będzie trudniejsze, a każdy taki wybryk może okazać się niezwykle kosztowny dla drużyny. Póki co, dzięki kolegom jego idiotyczne zachowanie nie stało się jeszcze większą historią, ponieważ mimo wszystko Warriors wywieźli zwycięstwo z Orlando. Bardzo ważne zwycięstwo, jak teraz już zresztą każde w walce o utrzymanie się w Play-In.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
