Phoenix Suns postawili wszystko na jedną kartę. Na drużynę z tercetem gwiazdorów. Już w wymianie Kevina Duranta zapłacili ogromną cenę, a potem jeszcze oddali wszystkie pozostałe im drugorundowe picki i dołożyli kolejne swapy w pierwszej rundzie, żeby ściągnąć Bradleya Beala.
Poszli totalnie all-in. Poświęcili swoją przyszłość, ograniczyli głębię składu i zwiększyli wydatki, tworząc gwiazdorski skład, który miał doprowadzić ich do upragnionego mistrzostwa. Ze swoją Big 3 na papierze wyglądali jak jeden z głównych faworytów do mistrzostwa, choć od początku było też wiele wątpliwości, bo cały projekt obarczony jest dużym ryzykiem. Przede wszystkim dlatego że opiera się na niepewnym zdrowiu liderów, co też popsuło im ten sezon, ponieważ do tej pory tercet gwiazdorów wystąpił razem tylko w 31 meczach.
Na pewno zupełnie inaczej wyobrażali sobie w Phoenix obecny sezon – to miał być przecież ich rok, mieli podbić całą NBA, “win now, win big” – ale jeszcze mogą trzymać się nadziei, że zaraz zapomną o tych problemach i rozczarowaniach. W końcu na razie to tylko faza zasadnicza, którą trzeba jakoś przetrwać, a playoffy mogą jeszcze należeć do nich. To jest ten moment, kiedy przewaga talentu ich gwiazdorów powinna zrobić największą różnicę.
Tylko, że najpierw w tych playoffach w ogóle trzeba się znaleźć, a wszystko wskazuje na to, że Suns będą musieli dopiero wywalczyć awans w Play-In. Oczywiście jeszcze są w grze o uniknięcie tego dodatkowego grania, mając tylko mecz straty do szóstego miejsca i dwa do piątki. Trudno jednak będzie odrobić te nawet niewielkie straty w sytuacji, gdy będzie miało się najtrudniejszy finisz w całej NBA.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
SUNS skończą na 9 miejscu i odpadną z Nr 10, o ile to będzie Houston…