15-54 San Antonio Spurs ustanowili już niechlubny rekord klubu 18 porażek z rzędu i potrzebują mocnego finiszu sezonu, żeby uniknąć najgorszego wyniku w swojej historii. W 1996/97 wygrali tylko 20 meczów, pod nieobecność kontuzjowanego Davida Robinsona i tankując po Tima Duncana. Teraz mają już Victora Wembanyamę, dlatego oczekiwania były dużo większe. Ale mimo że jego obecność nie przełożyła się od razu na drużynowy sukces, indywidualnie potwierdził, że jest absolutnie wyjątkowym zawodnikiem, dzięki któremu przyszłość Spurs wygląda bardzo obiecująco.
1. 20-letni super gwiazdor. Hype był przeogromny i okazał się jak najbardziej uzasadniony. Victor Wembanyama to fantastyczna kombinacja warunków fizycznych i umiejętności jakiej jeszcze nie widzieliśmy. Co chwilę popisuje się akcjami, które mogą wypełniać highlighty i zalicza jakieś historyczne cyferki, a z biegiem sezonu jest tylko coraz lepszy. Największą różnicę robi w obronie, gdzie jest maszynką do bloków (3.5, numer 1 w NBA) i wygląda jak przyszły Defensive Player of the Year. Spurs dysponują dopiero 21. defensywą w sezonie (114.8), ale z Wemby’m na parkiecie to poziom top6 (111.1). Długo można by tu się nad nim zachwycać, więc nie przedłużając wspomnijmy jeszcze tylko, że jest pierwszym graczem od MVP Shaqa z średnimi na poziomie 20 punktów, 10 zbiórek, 3 asyst i 3 bloków. Jest też dopiero szóstym w całej historii, który dokłada do tej linijki jeszcze przechwyt na mecz, a pierwszym z tego grona, który trafił więcej niż 10 trójek. Spurs mają swojego franchise playera.
2. Nauka i eksperymenty. W San Antonio od samego początku założyli sobie, że w tym sezonie priorytetem jest rozwój i sprawdzenie ich młodych zawodników, podczas gdy wyniki schodzą na dalszy plan. I tak właśnie to wyglądało, bo zamiast sięgać po najbardziej oczywiste rozwiązania, Gregg Popovich eksperymentował. Przede wszystkim z Jeremim Sochanem w roli rozgrywającego i długo się tego trzymał, mimo że efekty były kiepskie. Zaczęli sezon również wysokim ustawieniem z Zachem Collinsem na piątce, żeby uchronić Wemby’ego od konieczności przepychania się z centrami, ale to jeszcze bardziej ograniczało spacing, a dopiero po przesunięciu na środek Wemby zaprezentował pełnie swoich możliwości ochrony obręczy. Popovich jakby robił wszystko, żeby utrudnić zadanie swoim zawodnikom. To były dziwne decyzje, ale jest przecież jednym z najlepszych trenerów w historii, ma swój plan i w ten sposób najwidoczniej chciał nauczyć czegoś swoich graczy. W przyszłości przekonamy się jakie będą efekty tej pracy.
3. Trudny rok Sochana. Jaremy w największym stopniu był królikiem doświadczalnym i nie ukrywał, że momentami miał dosyć, ale mimo wszystko podjął wyzwanie i próbował dostosować się do nowej pozycji jako podstawowy rozgrywający drużyny. Eksperyment nie wypalił, ale to doświadczenie powinno pomóc mu w przyszłości. Nie stanie się rozgrywającym, może być jednak jeszcze lepszym point-forwardem. Po przesunięciu z powrotem na skrzydło zaczął grać lepiej, choć przez cały czas ma problemy z ustabilizowaniem formy i bardzo dobre występy, przeplata dużo gorszymi. W efekcie, w drugim sezonie nie poprawił znacząco swoich osiągnięć, ale powoli poprawia rzut (32.7% za trzy, z 24.6%) i potwierdza wszechstronność po obu stronach parkietu. Popovich na niego stawia i jest traktowany jak ważny element przyszłości Spurs, a nie zapominajmy, że ma dopiero 20 lat. Jest tylko o pół roku starszy od Victora.
4. Rozgrywający. Spurs grają swoją najefektywniejszą ofensywę z Tre Jonesem, natomiast najgorszą gdy nie ma go na parkiecie, co oczywiście nie jest niczym zaskakującym, ponieważ jest on jednym point guardem w składzie. Potrzebują na boisku gracza, który jest w stanie mądrze prowadzić grę i obsłużyć Wemby’ego podaniami, ale Popovich uparcie wzbraniał się przed wstawieniem Jonesa do wyjściowej piątki. Zrobił to dopiero w styczniu, choć już dużo wcześniej było ewidentne, że te ustawienia z rozgrywającym spisują się dużo lepiej. Na ten moment Spurs mają cztery plusowe lineupy, które rozegrały ponad 35 minut i w każdym z nich jest Jones. Z drugiej strony, Tre nie wydaje się być materiałem na startera silnej drużyny, bo cały czas brakuje mu rzutu (31.9% za trzy). Dlatego głównym zadaniem na offseason powinno być nie tylko zapewnienie głębi na tej pozycji, ale też znalezienie kogoś lepszego.
5. Spojrzenie na offseason.
Draft: najprawdopodobniej będą w gronie trzech drużyn z największymi szansami na wylosowanie jedynki, a do tego mogą jeszcze dołożyć wybór z loterii od Toronto Raptors, który jest chroniony w top6. Raptors niemal na pewno nie skończą niżej niż na szóstym miejscu od końca, a to nadal będzie dawało Spurs 56% szans na przejęcie tego picku.
Free agency: mogą mieć około $25 milionów do wydania i oczekuje się, że zaczną aktywnie szukać wzmocnień, żeby w przyszłym sezonie pomóc Wemby’emu wygrywać. Jest za dobry, żeby spędzić kolejny rok na dnie ligi, dlatego też będzie duża presja na managemencie Spurs. Priorytetem oczywiście będzie pozycja rozgrywającego, ale trudno przewidzieć czy postawią na kogoś z draftu czy sięgną po kogoś bardziej sprawdzonego z rynku. Zawsze mogą też rozmawiać o wymianach. Największe kontrakty do ewentualnego handlowania to Keldon Johnson i Zach Collins.
Przed sezonem załatwili przedłużenie z Devinem Vassellem, więc wszystkich swoich młodych zawodników mają pod kontrolą. Wolnym agentem będzie Cedi Osman (6.7pkt, 37.6% za trzy) i najpewniej dołączy do niego również Devonte Graham, który przez cały sezon jest poza rotacją, a ma tylko małą gwarancję na kolejny rok ($2.85 z 12.65mln).