Wziąłem dziś wolny poranek, więc wczoraj wieczorem miałem szansę razem z przyjaciółmi przesiedzieć od godz. 21:40 do samiutkiego końca “Bostońską Masakrę”.
Blowout 140 do 88 był tak znakomicie efektowny, tak fantastycznie grali Celtics, że oglądaliśmy cały mecz, już nawet wtedy, gdy Lester Quinones i Oshae Brissett rywalizowali ze sobą przez ostatni kwadrans. Oglądaliśmy, bo Payton “Poor Man’s J-Will” Pritchard zwyczajnie nie pozwalał nam tego wyłączyć – zaczął mecz 9-9 z gry, zanim wreszcie spudłował. Poza tym w całym meczu oddano tylko 24 rzuty wolne, więc nawet przy 40 czy 50 punktach przewagi miał on rytm.
Celtics w niedzielę wieczorem wysłali marsz żałobny na koniec ery Golden State Warriors, gdy dziesięć lat później trójkowa liga dogoniła i wyprzedziła tych, którzy to wszystko zaczęli. Celtics trafili 25 z 49 trójek i były to dobre pozycje rzutowe.
Celtics wysłali też sygnał do Miami HEAT, z którymi od 0-3 w ECF 2023′ wygrali przecież już 5 z 6 ostatnich meczów, i do Milwaukee Bucks, i do Denver Nuggets, o tym, że weszli na poziom gry między rzutami, poziom szybkich decyzji i akcji na trzy-cztery podania, z którym Miami i Denver może się jeszcze zmatchować, ale Bucks dużo do tego brakuje – zdeklasowali Warriors za linią za trzy, zdeklasowali w szybkich krosmeczach pod koszem na Jaylena Browna, na Jrue, na Luke’a Korneta, broniąc wszystko na trudne rzuty. Być może też tak dobry mecz nie wydarzyłby się dla Celtics, gdyby to nie Al Horford, ale Kristaps Porzingis wyszedł na centrze – ale to już dla wszystkich tifosi Ala Horforda.
Tak prawdopodobnie wyglądało to co USA zrobiła Angoli.
Tylko było to tak dawno. Gdy ok. godz. 22-tej od 21-21 zaczęła iść seria 58-13(!), gdy na początku drugiej połowy było już +51, pomyśleliśmy:
“Czy oglądamy największy blowout w historii NBA?”
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
BOS był w tym meczu wielki, ale w dużej mierze był taki dzięki temu, że GSW ewidentnie na ten mecz nie dotarło. Jak w pierwszych kilku minutach zobaczyłem Browna 2 razy zostawianego na czystej pozycji, że miał czas odpisać coś na msngerze i popatrzeć na zachód słońca zanim oddał rzut (nadal bez krycia) to wiedziałem, że trzeba się przełączyć na LAC-MIN.
To nie było żadne “niedotarcie” tylko strategia obrana przez Wielkiego Steve’a Kerra.
Kerr dostał taki kontrakt więc chciał wymyślić koło na nowo. Skończyło się tak jak pomysł Milicica na zostawianie otwartej trójki Schroederowi w meczu reprezentacji.
Zgadzam się z tym, że ten mecz wyglądałby inaczej z Porzingisem, który jednak nie radzi sobie najlepiej w switchach, kiedy drużyna przeciwna ma mobilnego zawodnika grożącego rzutem. Myślę, że wręcz KP specjalnie ten akurat mecz przesiedział, żeby mógł sprawdzić się w boju Tillmann, który jeśli będzie dostawał swoje szanse w PO to właśnie w takich match-upach, bo już teraz widać, że jest naprawdę mobilny.
Porzingis to jest gracz przede wszystkim na serię z Miami i po to przyszedł do Bostonu.
Celtowie po wcześniejszej porażce w Oakland mieli ten mecz zaznaczony na czerwono w swoich kołonotatnikach.Wyszli z bojowym nastawieniem i wyszło lepiej niż sami zakładali.Nie przereagowujmy,do czerwca jeszcze bardzo daleko.
Pritchard w tym meczu był o pół tempa przed Warriors i grał jak w cheatmode. Słabo zaczął sezon, ale odkąd się wstrzelił jest pewnym 8 graczem rotacji. Zastanawiam się, czy otoczenie go tylko plusowymi obrońcami i próby grania strefą pozwolą mu utrzymywać się w rotacji w PO, bo w poprzednich latach to nie wychodziło.