Andre Drummond już dawno ma za sobą lata świetności, czasy gdy był All-Starem i najlepszym zbierającym NBA w kolejnych sezonach. Ale nadal potrafi zdominować walkę na tablicach i minionej nocy znowu o tym przypomniał. Mało kto tak zbiera. Oczywiście nie jest aż „best rebounder ever”, jak sam twierdzi – „I’m the best ever.”, nie ma jednak wątpliwości, że że w tym elemencie jest zdecydowanie wyróżniającym się graczem, także w kontekście historycznym.
W pojedynku z Cleveland Cavaliers wyszedł w pierwszej piątce obok Nikoli Vucevica, żeby przeciwstawić się podkoszowemu duetowi rywali i w całym meczu obaj zebrali razem tyle samo piłek co drużyna gości (w sumie było 74-39 dla Bulls). Drummond już w regulaminowym czasie gry miał na swoim koncie 21 zbiórek. Kolejne pięć dołożył w dogrywkach, a jego dobitka na dwie minuty przed końcem drugiej dobiła również gości, dając Chicago Bulls 7-punktowe prowadzenie.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Tak szczerze, to nie widzę tutaj przesady ze strony Drummonda. Gościu jest maszynką do zbiórek i nie potrafię znaleźć w swojej głowie aż takiego kozaka na tablicach
Nie wiem jak daleko sięgasz pamięcią, ale był kiedyś w lidze taki gość, wymieniony w artykule obok liczby 159, który zdecydowanie bardziej kojarzy się jako best rebounder ever.
Tylko Robak!!! Nie zapraszam do dyskusji.
Czy ktoś w historii klepał mniej znaczące dla wyniku statystyki? PS Do Rodmana to temu panu duużo brakuje.