Kajzerek: Sochan, Podziemski a sprawa polska

8
fot. YouTube

Jest kiepsko, ale…

Parę dni temu reprezentacja Polski rozegrała mecz eliminacji do EuroBasketu, do którego kwalifikować się nie musimy (dzięki Bogu), bo jesteśmy jednym z gospodarzy. W 2025 roku do stolicy mojego Górnego Śląska przyjadą topowi koszykarze Europy i ten fakt powinien nas absolutnie grzać. Za każdym razem, gdy masz taki koszykarski poziom na swoim podwórku, to mocno całemu przedsięwzięciu kibicujesz. Ale wracając… parę dni temu reprezentacja Polski w koszykówce rozgrywała mecz z Litwą w ramach kwalifikacji do tegoż EuroBasketu. Ilu z Was miało świadomość tego wydarzenia? Proszę podnieść ręce… Widzę kilka nieśmiałych prób z tyłu sali.

To bardzo smutne. Spotkanie zostało rozegrane w Wilnie, więc przypuszczam, że nie było konieczności pompowania balonika i zupełnie nie tego powinniśmy oczekiwać. Zwłaszcza w sytuacji, w której kompletnie nie wiemy, czego po drużynie narodowej możemy się spodziewać. Niemniej cała ta cisza medialna jest sygnałem, że na tym etapie nikogo polska koszykówka nie interesuje, co w dużej mierze wynika z braku jaskrawych osobowości. Michał Fałkowski, który przejął obowiązki rzecznika prasowego kadry, to fachowiec, który doskonale wie, jak komunikacja wokół kadry powinna funkcjonować. Przypuszczam jednak, że w wielu kwestiach ma związane ręce.

W PZKoszu nie ma bowiem wielu ludzi, którym zależy na tym, by jakikolwiek produkt sprzedawać. Jestem prawie pewien, że kwestia promocji EuroBasketu w Katowicach zostanie uzależniona wyłącznie od tego, jak wiele w tej sprawie zrobi sama FIBA. Widzimy zatem, że nasz rodzimy basket dostaje kolejne szanse na to, by zaistnieć w świadomości polskiego kibica, ale koncertowo je marnuje przez brak planu, spontaniczności i gotowości do działania nieszablonowego. Dlatego właśnie tak ważne będzie zapewnienie projektowi wsparcia prosto zza oceanu. Doniesienia o tym, że Brandin Podziemski otwarcie wyraża chęć dołączenia do drużyny narodowej są kolejnym prezentem zesłanym z samej góry.

Pierwszoroczniak Golden State Warriors jeszcze kilka miesięcy temu był ciekawostką. Tymczasem jego pozycja w ostatnich tygodniach znacząco urosła, o czym świadczy fakt, że zastąpił w pierwszej piątce GSW Klaya Thompsona. Etyka pracy Brandina oraz jego dynamiczny rozwój zrobiły na sztabie Steve’a Kerra ogromne wrażenie. Jeżeli ten trend się utrzyma i Podziemski wchodząc w swój drugi sezon na parkietach NBA zyska jeszcze więcej pewności siebie, to może mieć zupełnie inne przemyślenia na temat reprezentacyjnej przyszłości. Niewykluczone bowiem, że droga do drużyny narodowej Stanów Zjednoczonych wcale nie będzie taka wąska.

To zagrożenie, którego Łukasz Koszarek – dyrektor reprezentacji Polski nie powinien lekceważyć, nawet jeśli dostał od obozu Podziemskiego zapewnienie. W postrzeganiu Amerykanów koszykówka to biznes i nie ma tutaj miejsca na sentymenty. Niewielu jest graczy, którzy swoje decyzje podejmą kierując się sercem. Perspektywa Podziemskiego może się zmienić, jeśli ktoś mu szepnie słówko, iż z decyzją o narodowej przynależności warto się jeszcze wstrzymać. To potencjalna katastrofa, bowiem potrzebujemy takich postaci. Potrzebujemy ludzi, których obecność w drużynie narodowej pobudzi zainteresowanie kibica. To zdecydowanie jedna ze skuteczniejszych dróg dotarcia, więc projekt “Podziemski 2025” powinien być absolutnym priorytetem.

– Rozmawialiśmy o wspólnej grze w reprezentacji z Jeremim przy okazji dwóch meczów ze Spurs. Myślę, że nie zagram dla kadry tego lata, ale za rok już tak. Mam wciąż kilku kuzynów i wujostwo w Polsce – powiedział koszykarz Golden State Warriors w rozmowie z Jakubem Kręcidło.

Słowa Podziemskiego dają nadzieję. Największą przeszkodą zapewne będzie sprawa naturalizowania, bowiem PZKosz chciałby, aby Brandin grał jako pełnoprawny biało-czerwony. To jednak wymaga odhaczenia kilku problematycznych rubryk we wniosku. Dyrektor Koszarek w rozmowie na temat Podziemskiego mówił o konieczności spotkania się z Brandinem i jego przedstawicielami w Stanach i taki ruch powinien zostać wykonany jak najwcześniej. Kluczowe jest bowiem to, by już teraz określić się w najbardziej oczywisty sposób. Wychowanek Santa Clary może być przyszłością naszej drużyny narodowej. Powinien więc usłyszeć, że mamy dla niego gotowy plan – sportowy oraz wizerunkowy – i chcemy, by stał się liderem na lata.

Czego zatem powinniśmy obecnie oczekiwać? Na pewno tego, że w momencie, w którym Podziemski uściśnie dłoń dyrektora Koszarka, 20-latek w koszulce reprezentacji Polski zaleje media społecznościowe – stanie się ambasadorem drużyny, którą zgodził się reprezentować. Tak niestety nie mają się sprawy z Jeremym Sochanem. To bardzo charyzmatyczny chłopak – kolorowy ptak, którego wszędzie jest pełno. Sochan oferuje swoje wsparcie dla drużyny narodowej, ale… wpisami w socialach. Staramy się go zrozumieć. Jest na początku naprawdę obiecującej drogi. San Antonio Spurs takich graczy pielęgnują, nie lubią podejmować ryzyka, jeżeli te nie ma większego przełożenia na ich plany odnośnie rozwoju zawodnika. Sztab Spurs może mieć problem z przekazaniem Jeremy’ego w ręce sztabu reprezentacji Polski i nie powinniśmy być tym faktem zaskoczeni.

Biało-Czerwoni swój turniej kwalifikacyjny do Igrzysk Olimpijskich rozegrają od 2 do 7 lipca 2024 roku w Walencji (Hiszpania). W fazie grupowej zagrają z reprezentacjami Finlandii i Bahamów. W ewentualnym półfinale mogą zmierzyć się z Angolą, Libanem lub Hiszpanią. Sochana najprawdopodobniej na tym turnieju zabraknie. Jeżeli jego rozmowy z Podziemskim nie były jedynie zwykłą kurtuazją, to możemy oczekiwać, że za rok zobaczymy ten duet na EuroBaskecie. Kwestii kwalifikacji lekceważyć mimo wszystko nie powinniśmy. Jesteśmy realistami i wiemy na co obecnie nas stać. Reprezentacja nie ma jasno określonych liderów i jakby dobrze się nad tym zastanowić, to od czasów Andrzeja Pluty i Adama Wójcika nie było w jej szeregach gracza tak nieskazitelnego w swoich intencjach, by z całkowitym przekonaniem nazwać go liderem.

Igor Milicić ma duża wiedzę. Wydaje się także dobrze zorganizowany. Z różnych powodów nie jest w stanie wypracować stałych struktur reprezentacji. Michał Sokołowski i Mateusz Ponitka nie będą już lepsi, ale wokół Brandina Podziemskiego i Jeremy’ego Sochana mogliby funkcjonować jako gracze skutecznie wykorzystujący wykreowane przez nich szanse. Olek Balcerowski wydaje się odpowiednią opcją do gry w pick-and-rollach, bo to jeden z najlepszych elementów w jego repertuarze, a przecież Podziemski może dzielić z Sochanem obowiązki na piłce. Pierwsza piątka – Podziemski, Ponitka, Sokołowski, Sochan i Balcerowski wygląda jak początek budowania czegoś naprawdę interesującego i zakładam, że jest sennym marzeniem Milicica.

Ale… hold your horses, bo zbyt wiele pięknych rzeczy musi się po drodze wydarzyć. Jeśli los nam będzie sprzyjał, za rok na EuroBaskecie powinniśmy być świadkami momentu przełomowego dla drużyny narodowej. W perspektywie mamy jeszcze rozwój Andrzeja Pluty juniora i nieźle radzącego sobie w koszykówce uniwersyteckiej młodego Milicicia. Jesteśmy w sposób oczywisty ograniczeni, dlatego na tym etapie chwytamy się wszystkiego, co zostanie w naszą stronę rzucone. Obawiam się tylko, że mindset obecnych decydentów się nie zmieni i kolejny sukces reprezentacji Polski rozmyje się w czasie przez brak gotowości do podjęcia odważnych działań na rzecz promocji dyscypliny.

Takim sukcesem bez wątpienia byłoby zaproszenie Sochana i Podziemskiego do współtworzenia tego projektu. Na ten moment za wiele deklaracji zostało rzuconych, a za mało faktycznie zrobione. Jeżeli chcemy się dalej karmić obietnicą pięknej przyszłości, to przyjmiemy tylko puste kalorie, bowiem już dawno przekonaliśmy się o tym, że rzeczywistość dla polskiej koszykówki zazwyczaj jest bardzo brutalna. Zatem Jeremy, Brandin – możecie wystąpić w roli mesjaszów lub grabarzy, bowiem w najczarniejszym scenariuszu, bez waszego realnego wpływu na jakość i atrakcyjność drużyny narodowej, utkniemy w głębokiej dupie na wiele kolejnych lat… oczekując naiwnie na generacyjny talent lub nasze własne złote pokolenie.

Spełniając dziennikarski obowiązek, reprezentacja rozpoczęła kwalifikacje od porażki z Litwą. 26 lutego w Sosnowcu zmierzy się z Macedonią i bilety na ten mecz są w sprzedaży. W grupie mamy jeszcze Estonię, więc na dobrą sprawę powinniśmy ją skończyć na 2. miejscu. Kolejne okienko na mecze kwalifikacji do EuroBasketu zaplanowano dopiero na listopad.

Poprzedni artykułWake-Up: Dame-Time w Minnesocie, 5×5 Wemby’ego najszybsze-ever
Następny artykułWake-Up: C’s przeszli się po Knicks, show Edwardsa, łzy Paolo

8 KOMENTARZE

  1. temat reprezantacji i braku jej promocji jest stary, jak internet
    juz mi sie nawet nie chce pisac o kolejnych zaprzepaszczonych szansach na zwiekszenie zainteresowania basketem szerszej publiki na przestrzeni ostatnich 15 lat, wiec nawet nie licze na Sochana i Podza, bo na bank ktos to po drodze, po prostu, spierdoli
    z ciekawostek dla tej marnej grupki, ktora sie tym jeszcze interesuje, mozna tez podac, ze kolejnym naturalizowanym graczem po AJu moze zostac Kyle Guy, swego czasu dosc znany w NCAA, wiec juz bardziej liczylbym na pomoc tego typu kalibru i jako takie utrzymanie formy Ponitki i Sokoła, niz przejecie kadry przez Sochana i Podziemskiego

    8
  2. Skąd przypuszczenie, że Sochana nie będzie na kwalifikacjach olimpijskich? W nawias biorę zapowiedź z zeszłego roku “Na pewno będę, na 100 procent”, ale pojawiły się jakieś nowe, realne przesłanki, czy to tylko dywagacje?

    3