Dniówka: Kto okaże się x-faktorem tegorocznego trade deadline?

3
fot. YouTube

To już jutro. W czwartek o godzinie 21 naszego czasu okienko transferowe w NBA zostanie zamknięte.

Rok temu dużo działo się w dniach poprzedzających trade deadline, ponieważ mieliśmy najpierw wymianę Kyrie’go Irvinga, a potem jeszcze większy trade Kevina Duranta. Obecnie na rynku panuje wyjątkowa cisza i nie pojawiają się nawet żadne specjalnie interesujące plotki. Trwa tylko mielenie tych samych nazwisk zadaniwców, a w przypadku tych potencjalnie najlepszych graczy do wymiany, coraz więcej pojawia się doniesień, że mogą jednak pozostać w swoich drużynach.

Nie tego oczekiwaliśmy, ale nie zapominajmy, że w tym sezonie handlowanie zaczęło się dużo wcześniej i mieliśmy już w sumie sześć wymian. I były to też wymiany, które znacząco wpłynęły na układ sił w NBA. LA Clippers już na początku listopada pozyskali Jamesa Hardena, a po kiepskim starcie tak się rozkręcili, że właśnie wskoczyli na pierwsze miejsce Konferencji Zachodniej. Tymczasem New York Knicks mają najwięcej zwycięstw w całej lidze (16-3) odkąd pierwszego stycznia w ich barwach zadebiutował OG Anunoby.

Zobaczymy jak to dalej się potoczy, ale jak na razie wygląda dużo lepiej niż w zeszłym roku, gdy te największe wymiany nie przełożyły się na oczekiwane wyniki. Dołączenie KD do Phoenix Suns teoretycznie ustawiło ich od razu w gronie najpoważniejszych kontenderów, ale z powodu kontuzji zdołał rozegrać tylko 8 meczów fazy zasadniczej w nowych barwach, a w playoffach odpadli w drugiej rundzie. Jeszcze gorzej było w Dallas, gdzie mimo dodania Irvinga do Luki Doncica, Mavericks nawet nie załapali się do play-in.

Największymi wygranymi zeszłorocznego trade deadline okazali się Los Angeles Lakers, którzy po przemeblowaniu składu obrócili swój rozczarowujący sezon i odpadli dopiero w Finałach Zachodu, choć jeszcze przed tymi wymiany nie było nawet pewności czy zrobią playoffy. To zadziałało świetnie w krótkim okresie, ale rok później, znowu znajdują się w bardzo podobnej sytuacji i znowu oczekuje się poważnych zmian, które pomógłby wyprowadzić zespół na lepszą ścieżkę. Tylko, że teraz nie ma już tak oczywistego rozwiązania, jakim wtedy było pozbycie się niepasującego Russella Westbrooka.

Teraz Lakers handlują przede wszystkim D’Angelo Russellem, jednak nawet świetny okres gry w jego wykonaniu (22.7pkt i 46% za trzy w styczniu), nie podbił za bardzo jego wartości rynkowej, bo też ma jeszcze w kontrakcie opcję zawodnika na kolejny sezon. W tym miejscu warto przypomnieć, że rok temu Lakers zdecydowali się pozyskać D-Lo zamiast po prostu przejąć Mike’a Conelya z Utah Jazz, którym oddawali Westbrooka. Russell jest młodszy, jest lepszym strzelcem i był na schodzącym kontrakcie, a Lakers zależało na elastyczności, dlatego można zrozumieć to posunięcie. Jednak z perspektywy czasu można mieć duże wątpliwości czy dobrze zrobili. W końcu Conley także jest poważnym zagrożeniem na dystansie (od przeprowadzki do Minny trafia średnio 2.3 trójek przy 43%), a jest mądrzejszym zawodnikiem, lepszym playmakerem i obrońcą. Byłby pewniejszym punktem drużyny niż Russell, którego w playoffach trudno było trzymać na parkiecie przez jego defensywne braki.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.

3 KOMENTARZE