Dniówka: Gra o ćwierćfinał Turnieju

2
fot. NBA League Pass

W piątkowym meczu w Memphis, Devin Booker wrócił do gry na pięć minut przed końcem, gdy Phoenix Suns mieli 13-punktową przewagę. Spokojnie zmierzali do zwycięstwa, od początku drugiej połowy kontrolując wydarzenia na parkiecie i normalnie Booker może już by nie wstawał z ławki. A na pewno szybko ponownie by na niej usiadł po powiększeniu prowadzenia do +19. To jednak nie był zwykły mecz.

To był mecz turniejowy, więc Book został do samego końca i jeszcze dobijał gospodarzy trójką o tablicę, gdy na zegarze pozostawało 13 sekund. Rozumiał buczenie kibiców, ale on nadal o coś grał dla swojej drużyny.

“To nie brak szacunku dla Grizzlies. Nie oddałbym tego rzutu, gdyby to nie był Turniej, ale potrzebowaliśmy tego.”

Bardzo potrzebowali.

To nie był tak efektowny game-winner jak ten z Nowego Jorku, nic już nie znaczył dla losów meczu, ale może okazać się się jednym z najważniejszych rzutów całej fazy grupowej Turnieju. Bo najprawdopodobniej był to rzut na awans. Jeśli Suns zdobędą „dziką kartę” to właśnie dzięki tamtej trójce na finiszu, która dała im +34 w różnicy małych punktów. To oznacza, że już na pewno wyprzedzą New Orleans Pelicans (+33), gdyby oni skończyli na drugim miejscu w swojej grupie, a też bardzo trudno będzie komukolwiek z West C zagrozić Suns.

Jeszcze muszą poczekać na dzisiejsze rozstrzygnięcia, ale w tym momencie są bardzo bliscy znalezienia się w ćwierćfinale i wyjazdu do LA na początku przyszłego tygodnia, na rewanż za wcześniejszą porażkę z fazy grupowej.

Los Angeles Lakers wczoraj zostali zmieceni z parkietu w Philly, ale w Turnieju są zdecydowanie najlepszą drużyną z kompletem zwycięstw i wskaźnikiem aż +74. Teoretycznie Sacramento Kings mogą jeszcze uzyskać lepszy wynik na Zachodzie, ale musieliby zrobić jeszcze większy blowout na Golden State Warriors niż wczoraj Sixers zrobili na drużynie LeBrona. Tak więc wydaje się, że Lakers mogą być spokojni o zachowanie pierwszego miejsca, co zapewni im przewagę parkietu w ćwierćfinale i spotkanie z najsłabszym rywalem, czyli tym, który dostanie się z „dziką kartą.”

Na Wschodzie na jedynce znajdują się Indiana Pacers (4-0, +39), ale jeszcze mogą zostać wyprzedzeni przez Milwaukee Bucks, którzy w tym momencie mają dokładnie taki sam wskaźnik plus-minus. Póki co jednak, Bucks jeszcze nie są pewni awansu, a dzisiaj odwiedzą Miami, gdzie prześladują ich playoffowe demony i gdzie nie wygrali od maja 2021 roku.

EAST B
Milwaukee 3-0 (+39)
New York 2-1 (+18)
Miami 2-1 (+11)
Charlotte 1-2 (-30)
Washington 0-4 (-38)

(12-5) MILWAUKEE @ (10-7) MIAMI 1:30
(5-10) CHARLOTTE @ (9-7) NEW YORK 1:30

Bucks już na starcie sezonu wzięli swój mały rewanż, pewnie pokonując Miami Heat na własnym parkiecie, ale oni wtedy dopiero się rozkręcali i nie mieli też w tamtym meczu Bama Adebayo. Teraz Heat grają dużo lepiej, co zapowiada niezwykle ciekawy pojedynek i pierwszy naprawdę ważny test (prawie playoffowe warunki) dla duetu Giannis-Lillard.

Goście mogą być dzisiaj znowu bez Khrisa Middletona, który zmaga się z urazem Achillesa. W ekipie gospodarzy powinien wrócić Duncan Robinson. Pod znakiem zapytania jest Jimmy Butler (kostka), ale na pewno zrobi wszystko, żeby akurat w tym meczu zagrać, znowu pokonać Bucks i spróbować zapewnić Heat miejsce w ćwierćfinale.

Choć samo zwycięstwo jeszcze nie będzie oznaczać awansu Heat. Nawet w przypadku wygranej, ich szanse na jedynkę wydają się być niewielkie. Znajdą się na pierwszym miejscu w grupie, jeśli też New York Knicks przegrają, albo jeśli wygrają trójstronny remis (Heat musieliby wygrać co najmniej +15 i równocześnie różnicą większą o 8 punktów od Knicks).

Knicks tymczasem mają dogodną okazję, żeby zanotować wysoką wygraną, która albo pomoże im wygrać grupę, albo przynajmniej ustawi w bardzo dobrej pozycji do zgarnięcia „dzikiej karty”. W tym sezonie już dwukrotnie pokonali Charlotte Hornets i za każdym razem był to blowout (łącznie różnicą 36 punktów), choć w ekipie rywali dobrze spisywał się LaMelo Ball. Teraz natomiast goście będą osłabieni brakiem swojego lidera. Nadal czekamy na informację z Charlotte w sprawie kontuzjowanej kostki Balla. Jest się czego obawiać, bo nie był w stanie o własnych siłach zejść z parkietu, a to ta sama prawa kostka, którą miał operowaną w marcu.

Bucks są tutaj w najbardziej komfortowej sytuacji. Zwycięstwo daje im awans, a nawet niewielka porażka może wystarczyć, żeby utrzymać się na jedynce. W podobnym położeniu znajdują się Sacramento Kings. Dla nich także wygrana to awans i przy okazji słodki rewanż na drużynie, która wyrzuciła ich z ostatnich playoffów.

WEST C
Sacramento 3-0 (+29)
Minnesota 2-1 (-3)
Golden State 2-1 (+5)
Oklahoma City 1-2 (+27)
San Antonio 0-4 (-58)

(11-5) OKLAHOMA CITY @ (12-4) MINNESOTA 2:00
(8-9) GOLDEN STATE @ (9-6) SACRAMENTO 4:00

Kings pewnie wygrali poprzedni pojedynek na szczycie grupy w Minneapolis i mają zdecydowanie najwyższy +/-, dzięki czemu teraz kontrolują sytuację. Ale przed nimi spotkanie z Golden State Warriors, z którymi już dwukrotnie w tym sezonie przegrywali. Do tego Warriors będą mieć Draymonda Greena, wracającego po pięciu meczach zawieszenia, podczas gdy gospodarze raczej znowu będą bez Keegena Murraya.

“It’ll be a lot like Game 7. The atmosphere, excitement, angst. The feeling I am expecting is that it will be like a Game 7.” Draymond

Jak świetnie pamiętamy, kilka miesięcy temu Warriors wygrali już Game 7 w Sacramento.

Drugi pojedynek w tej grupie też zapowiada się niezwykle interesująco. Co prawda nie ma on już turniejowego znaczenia dla Oklahomy City Thunder, ale ma duże znaczenie dla normalnej tabeli i sezonu, ponieważ będzie to starcie dwóch obecnie najlepszych drużyn Zachodu. Thunder nie grają o awans, ale o jedynkę w konferencji i przyjadą do Minny z już wyleczonym Jalenem Williamsem. Minnesota Timberwolves tymczasem muszą wygrać nie tylko po to, żeby utrzymać się na szczycie Zachodu, ale też żeby mieć jakiekolwiek szanse na awans. Te szanse są jednak bardzo małe, bo są -3, a na „dziką kartę” potrzeba co najmniej +35.

Warriors do awansu potrzebują wygranej przy równoczesnej porażce Wolves. W przypadku trójstronnego remisu, żeby wyprzedzić Kings, musieliby pokonać ich różnicą co najmniej 13 punktów.

WEST B
New Orleans 3-1 (+33)
Houston 2-1 (+16)
Denver 2-2 (-10)
Dallas 1-2 (-14)
LA Clippers 1-3 (-25)

(8-6) HOUSTON @ (10-6) DALLAS 2:30

Tutaj wszystko jest w rękach Houston Rockets. Jeśli wygrają, wchodzą do ćwierćfinału, ponieważ mają tie-breaker z New Orleans Pelicans. Pels wtedy przegrywają jednym punktem wyścig o „dziką kartę”. Ale to zespół Ziona awansuje, jeśli Rockets przegrają, dlatego dzisiaj cały Nowy Orlean będzie mocno kibicował Dallas Mavericks.

Luka Doncić na szczęście nic poważnego nie zrobił sobie z lewym kciukiem. Badanie rezonansem wykazało jedynie niewiele zwichnięcie i dostał zielone światło do gry. Razem z Kyrie’m Irvingiem będą potrzebowali jednak dużo więcej wsparcia od swoich kolegów niż ostatnio w LA. W pierwszej połowie tamtego meczu gwiazdorzy Mavs trafili razem 14/27 z gry, podczas gdy reszta zespołu złożyła się na ledwie 3/19 (trafiał jeszcze tylko Tim Hardaway). Bardzo brakowało Derecka Livelya. Bez niego są 0-2.

Rockets w piątek przeszli się po Denver Nuggets, zaliczając kolejne imponujące zwycięstwo, ale podczas gdy świetnie spisują się na własnym parkiecie, jeszcze ani razu w tym młodym sezonie nie wygrali na wyjeździe. Poza Houston są jak na razie 0-5 i muszą to dzisiaj przełamać, żeby grać dalej w Turnieju.

EAST C
Orlando 3-1 (+22)
Boston 2-1 (0)
Brooklyn 2-1 (+8)
Toronto 1-2 (-9)
Chicago 0-3 (-21)

(5-13) CHICAGO @ (13-4) BOSTON 1:30
(8-9) TORONTO @ (8-8) BROOKLYN 1:30

Boston Celtics nie wystarczy samo zwycięstwo z Chicago Bulls. Muszą roznieść rywali różnicą co najmniej 23 punktów (co akurat nie powinno być zbyt trudne przeciwko tym sfrustrowanym Bulls), żeby wyprzedzić Orlando Magic w plus-minus, a nawet to jeszcze nic nie gwarantuje, bo też Brooklyn Nets nie mogą wygrać za wysoko. Ale równocześnie Celtics potrzebują zwycięstwa Nets, żeby był trójstronny remis, który da im szansę na jedynkę. W inny sposób nie wyprzedzą Magic i pozostanie im jedynie liczyć na „dziką kartę”.

Nets natomiast pokonali Magic, więc jeśli dzisiaj wygrają, a Bulls sprawią sensację w Bostonie, to oni wyjdą z grupy.

EAST A
Indiana 4-0 (+39)
Cleveland 2-1 (+6)
Philadelphia 2-2 (+9)
Atlanta 1-2 (-9)
Detroit 0-4 (-45)

(8-8) ATLANTA @ (9-8) CLEVELAND 1:30

Cleveland Cavaliers grają o „dziką kartę”, więc muszą wygrać jak najwyżej i potem mocno trzymać kciuki, że w pozostałych grupach sytuacja dla nich korzystnie się ułoży. W tym momencie na czele tego wyścigu są Knicks, którzy już mają wyraźną przewagę nad nimi z +18.


(5-13) CHICAGO @ (13-4) BOSTON 1:30 [LV BET: 7.75 – 1.07]
(8-9) TORONTO @ (8-8) BROOKLYN 1:30 [2.02 – 1.75]
(8-8) ATLANTA @ (9-8) CLEVELAND 1:30 [2.65 – 1.45]
(12-5) MILWAUKEE @ (10-7) MIAMI 1:30 [1.6 – 2.25]
(5-10) CHARLOTTE @ (9-7) NEW YORK 1:30 [5.75 – 1.12]
(11-5) OKLAHOMA CITY @ (12-4) MINNESOTA 2:00 [2.35 – 1.57]
(8-6) HOUSTON @ (10-6) DALLAS 2:30 [2.8 – 1.4]
(8-9) GOLDEN STATE @ (9-6) SACRAMENTO 4:00 [2.2 – 1.65]

Poprzedni artykułWake-Up: Nic, tylko Reggie i DeAndre Jordan przeszli się po Clippers
Następny artykułWarto sięgnąć po biografię LeBrona? Promocja na książki

2 KOMENTARZE

    • A ja mam odwrotnie. Od ogłoszenia byłem za, a jak już zaczęli grać to tak mnie to nie interesuje, jak tylko może nie interesować. Nawet palm nie kończę, jak Maciek zaczyna o turnieju, to traci moją uwagę, wyłączam. Nie wiem o co chodzi, mam nadzieję, że kiedyś to się zmieni

      0