Mecz w Toronto był jedynym minionej nocy, w którym obie drużyny nie miały już o co grać w Turnieju. Stracili szansę na włączenie się w walkę o awans przegrywając dwa pierwsze pojedynki, dlatego to był już bardziej zwykły mecz sezonu zasadniczego. Jedynką większą stawką była gra o honor, żeby uniknąć najgorszej pozycji w grupie. Udało się to gospodarzom, którzy bez problemów pokonali Chicago Bulls 121:108.
Raptors szybko przejęli kontrolę i już do samego końca jej nie oddali. Bulls jak zwykle bardzo słabo weszli w mecz, po raz czwarty w siedmiu ostatnich występach mając dwucyfrową stratę po pierwszej kwarcie. Znowu więc musieli gonić. Dopiero w połowie czwartej kwarty udało im się nieco zbliżyć, zaraz jednak gospodarze odpowiedzieli, odzyskując pewną przewagę. Ale mimo że na finiszu wszystko było już rozstrzygnięte, nie zabrakło jeszcze emocji.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Ten brak rzucania w ostatnich sekundach i prucie się jak ktoś to zrobi jest jednym z najgłupszych „zasad” w NBA. Gra się do końca.
Na boisku nie ma przyjaciół