Wake-Up: Czwartek Jimmy’ego Butlera, Splash-OKC u Warriors

1
fot.

Czwartki w TNT bez TNT to już nie to samo co kiedyś, nie biegniemy do nich, dziś wracamy troszeczkę dłużej. Jimmy Butler ma jednak najwyraźniej wewnętrzny zegar, który nie pozwolił mu ostatniej nocy nie grać inaczej niż zagrał.

Tak rzadko można już zobaczyć zrób-mi-miejsce-będę-grał-jeden-na-jeden w kilku kolejnych akcjach. Wciąż nic nie rezonuje lepiej. Mieliśmy pięć minut o tym w czwartek w wykonaniu Jimmy’ego i będziemy mieli niżej jeszcze. Wrócił Caleb Martin i Miami HEAT pograli też piłką w tym niemiłym dla Tylera Herro świecie, w którym HEAT znów grają lepiej bez niego niż z nim.

HEAT są już na #3 Wschodu, w połowie listopada, i choć terminarz, to nic wielkiego, to Miami w drugich połowach znów gra w ten sport, jak mało kto.

W drugim meczu czwartku – a mieliśmy tylko dwa – Isaiah Joe wszedł z ławki Oklahomy City Thunder i przed ubranym w dres, niegrającym Stephem Curry’m “Mad Bomber” zrobił w San Francisco rzutowy show w łatwym zwycięstwie OKC, podobnym do tego Miami, bo w drugiej połowie.

Do gier!

6-6 Nets @ 8-4 Heat 115:122 Bridges 23 – Butler 36
8-4 Thunder @ 6-7 Warriors 128:109 Shai 24/7a – Kuminga 21

1) Najpierw seria 14-0 pod koniec pierwszej połowy, nagle bez Cama Johnsona, który złapał czwarty faul, w trzeciej kwarcie 11 kolejnych punktów Jimmy’ego Butlera i jeszcze 9-0 w czwartej kwarcie to było Miami HEAT w najlepszym wydaniu, pracujące w swoich posiadaniach, dominujące i kontrolujące na końcu 122:115 z Brooklyn Nets.

Butler 18 ze swoich 36 punktów na 63% rzucił w wielkiej trzeciej kwarcie ogrywania Nets jeden na jednego z prawego rogu boiska, Kobe Bryant nie zmieniał kanału. Jimmy wyglądał jak Playoff Jimmy, nagle, już, tak wcześnie, z sosem, z wszystkim. To znaczy, że wszyscy weterani nie mają już usprawiedliwień – sezon się już zaczął.

Duncan Robinson dodał 26 punktów na 57% i jest w tym roku tak lepszy we wszystkich aspektach swojej gry niż przed dwoma lata, gdy był w kryzysie, Bam Adebayo rzucił 20, miał cztery asysty i to już siedem zwycięstw z rzędu dla Miami, po raz pierwszy aż od przełomu lat 2017 i 18.

Jimmy w trzeciej poszedł w 6 na 9 z gry i 6 na 7 z linii, wyrównując swoje najwięcej w jednej kwarcie – 18 – dla Miami w sezonach regularnych, bo w playoffach byłby to dopiero trzeci jego best. I to tak w czwartek bez niczego, bez playoffów, bez national tv, Jimmy grał lokalnie pod swoich i dla nas na League Passie.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.
Poprzedni artykułDniówka: Koniec złudzeń wobec Simmonsa
Następny artykułDniówka: Graczom zależy na wygraniu Turnieju, dla pieniędzy

1 KOMENTARZ