Po pierwszych siedmiu występach w nowych barwach, Damianowi Lillardowi na razie daleko do strzeleckiej efektywności, jaką prezentował przez lata w Portland.
Z wszystkich zawodników, którzy dotychczas oddali co najmniej 50 rzutów zza łuku, tylko dwóch ma gorszą skuteczność niż 29.3% w wykonaniu nowego gwiazdora Milwaukee Bucks. W sumie trafia tylko 40% z gry.
Ale mimo że dopiero zgrywa się z nowymi kolegami, powoli buduję chemię z Giannisem i cały czas reguluje celownik, jak zwykle robi swoje w crunch time. To się nie zmieniło. Pozostaje jednym z najbardziej clutch graczy ligi. Dame Time przeniosło się do Milwaukee, od meczu otwarcia.
Wczoraj znowu nie mógł się wstrzelić, zaliczając 4/14 po trzech pierwszych kwartach, ale kiedy Detroit Pistons przejęli momentu po wyrzuceniu Giannisa z boiska i obrócili 13-punktową stratę w dwucyfrową przewagę w połowie czwartej kwarty, Dame odpowiedział i uratował gospodarzy przed porażką. Końcówka należała do niego. W czwartej kwarcie pociągnął atak Bucks, zdobył 18 punktów (6/11 z gry), w tym osiem kolejnych, zanim Brook Lopez trafił kluczową trójkę.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Tak sobie myśle ,ze nowa umowa CBA to ulga dla Ballmera, będzie w stanie zatrzymać trzon drużyny , nie płacąc supermaxow Kahwiemu I Hardenowi, PG jak zostanie zdrowy to będzie All starem