Pierwsza sobota sezonu nie przyniosła już tylu emocji co piątkowa noc, ale okazała się być nocą szóstego gracza, bo mieliśmy kilku rezerwowych, którzy oderwali kluczowe role w zwycięstwach swoich drużyn.
* Bohaterem otwarcia sezonu w Minnesocie był ulubieniec tutejszych kibiców. Naz Reid poprowadził run 11-0 w czwartej kwarcie, którym Wolves na dobre odjechali rywalom z Miami. Do niego należało pierwsze 9 punktów tej serii. Najpierw skończył akcję z faulem nad Bamem Adebayo, która początkowo została odgwizdana jako szarża, ale zmieniona po challenge’u, natomiast chwilę później trafił dwie kolejne trójki. Ostatecznie miał 25 punktów przy 10/14 z gry, w tym 4/7 zza łuku, a do tego 8 zbiórek i 2 przechwyty. Przez 28 minut z nim na boisku gospodarze dominowali na +30. Naz nie tylko potwierdza, że był wart pieniędzy, które zapłacili mu w wakacje, ale również – co niezwykle istotne – że ze swoją wszechstronnością jest w stanie coraz lepiej funkcjonować jako czwórka obok Towsa lub Goberta.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Wcześniej 5 debiutów, teraz 5 rezerwowych – fajny ten mini cykl!