Zawodnicy Chicago Bulls już po pierwszym meczu sezonu byli tak sfrustrowani, żeby zaraz po jego zakończeniu odbyli zebranie w szatni. Szybko zrobiło się nerwowo, co jeszcze bardziej podniosło presję przed drugim pojedynkiem.
Ponownie zagrali przed własną publicznością i mieli odpowiedzieć dużo lepszym występem. Ale zaczęli fatalnie. Spudłowali pierwsze pięć rzutów, popełnili dwie straty i to Toronto Raptors zdobyli pierwsze osiem punktów. Billy Donovan musiał szybko reagować i prosić o czas. Po timeoucie DeMar DeRozan przełamał niemoc gospodarzy, jednak zaraz goście powiększyli prowadzenie do 16-4.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Eee tam, dajcie coś o najlepszych pączkach w Texasie, bo na 1 miejscu top10 tygodnia powinna być cała dzisiejsza 4ta kwarta LUKI!
Oglądając końcówkę meczu w Chicago trochę mi się DeRozan z Martinem Palermo kojarzył.
Spudłował 3 wolne?
Tak,po kolei.Na remis lub zwycięstwo.