„LeBron James. Biografia”. Rusza przedsprzedaż

2

Przedstawiamy najnowszą książkę od Wydawnictwa SQN, “LeBron” Jeffa Benedicta.

Mieliśmy już okazję nieco przeczytać i zapowiada się bardzo interesująco (widać, że autor miał dostęp do ludzi LeBrona), dlatego zachęcamy też naszym blurbem:

Jak dobrze znamy LeBrona? Już w liceum okrzyknięto go Wybrańcem, od lat jest największą koszykarską gwiazdą i dobrze znamy przebieg jego wspaniałej kariery. Ale tak dokładnie przedstawionej historii Jamesa jeszcze nie czytaliśmy. W tej książce przenosimy się do jego świata, od początków w Akron, przez kolejne sezony w NBA.


Kompletna biografia LeBrona Jamesa, najlepszego koszykarza XXI wieku i jednego z najwybitniejszych sportowców w historii, którego można postawić obok Micheala Jordana, Leo Messiego i Cristiano Ronaldo. James nosi koronę, jakby się z nią urodził, prawda jest jednak zupełnie inna. To absorbująca opowieść o talencie, charakterze, walce, szczęściu i długowieczności.

Książka jest dostępna TUTAJ

Jeszcze zanim oddał pierwszy rzut na parkietach NBA, zarobił pierwsze 100 milionów dolarów. Fortuna go jednak nie zmieniła i wciąż otacza się najlepszymi przyjaciółmi z dzieciństwa. By przedstawić niesamowitą historię LeBrona, Jeff Benedict przeprowadził setki rozmów z osobami, które towarzyszyły mu podczas podróży na koszykarski olimp. Na stronach tej książki widać jego przemianę z przestraszonego i samotnego chłopca, który wychowywał się bez ojca i tułał się od domu do domu, w człowieka, z którego zdaniem liczy się cały świat.

LeBron jest dziś nie tylko czynnym zawodnikiem, ale i producentem filmów i programów telewizyjnych. Dzięki temu jako pierwszy aktywny koszykarz w historii został miliarderem. Legendarny sportowiec wykorzystuje majątek, by pomagać potrzebującym rodzinom, a o opinie w niektórych sprawach pytał go sam Barack Obama. Ta książka to coś więcej niż opowieść o czterech mistrzostwach, dwóch złotach olimpijskich i wielu statuetkach MVP. Jeff Benedict zagłębia się w relacje LeBrona ze sławą i władzą: jak je kultywował i wykorzystywał, ale i często cierpiał z ich powodu. Amerykanin na zawsze zmienił to, jak postrzega się współczesne ikony sportu. Jego wieloletni przydomek „King” jest w pełni zasłużony.


Fragment książki:

– Muszę cię o coś zapytać – powiedział Wilbon. – W niektórych częściach Cleveland ludzie palą twoje koszulki. Mamy gdzieś z tego materiał.

LeBron spojrzał na ekran: płomienie trawiły koszulki z jego numerem i nazwiskiem. W słuchawce usłyszał głos Wilbona:

– Jeśli to widzisz… co myślisz?

– Na pewno nie chciałem, by o decyzji zadecydowały emocje – powiedział. – Moim celem było zrobienie tego, co najlepsze dla LeBrona Jamesa, i tego, co LeBron James mógł zrobić, żeby uszczęśliwić samego siebie. Spójrzcie na to z drugiej strony, Cavs i tak w pewnym momencie by się mnie pozbyli. Czy wtedy moja rodzina spaliłaby siedzibę klubu? Oczywiście, że nie.

Telewizję i media społecznościowe zalała fala krytyki Jamesa.

„Wygląda jak narcystyczny błazen” – powiedział jeden z dziennikarzy ESPN. Inny nazywał program „bezwstydnym”, kolejny określił go jako „egoistyczną samopromocję”. Głos na Twitterze zabrał także jeden z producentów talk show Davida Lettermana: „Moje dwuletnie dziecko nie śpi, żeby obejrzeć program LeBrona Jamesa. Chcę, żeby wiedziało, kiedy sięgnęliśmy dna jako społeczeństwo”. Dostało się nawet Jimowy Grayowi: „Gra wstępna w wykonaniu Jima Graya była dokładnie tak rozczarowująca, jak sobie wyobrażałem” – napisał na Twitterze komik Seth Meyers. „Tego typu dojenie zwykle widzimy na farmie” – powiedział o wywiadzie jeden z krytyków „Sports Illustrated”.

Prezes agencji Dowleya zadzwonił do niego z Los Angeles z gratulacjami. Program odniósł sukces, mają największą oglądalność w historii ESPN. Moment, w którym James mówił o przeniesieniu swoich talentów do South Beach, widziało 13 milionów ludzi. W tym samym czasie kluby Boys & Girls w sześciu miastach otrzymały rekordowe donacje na rozbudowę swoich ośrodków. Ale o tym nikt nie mówił. Zamiast tego wszyscy zajmowali się przeobrażaniem Jamesa w pozbawionego serca superzłoczyńcę. „The New York Times” właśnie opublikował artykuł opisujący Miami jako nowe „Imperium Zła” i krytykował Jamesa za „bycie najemnikiem goniącym za mistrzostwem”.

„Mieliśmy dobre intencje – tłumaczył lata później Dowley. – Ale nikt nie pamięta, że przekazaliśmy pięć milionów na klub Boys & Girls. Mogliśmy to zrobić lepiej, bardziej to nagłośnić”.

Zanim James zdążył wsiąść do prywatnego samolotu do Miami, wściekły właściciel Cavaliers Dan Gilbert opublikował na stronie drużyny list, napisany czcionką Comic Sans, który rozpoczynał się słowami:

Drogie Cleveland,
jak zapewne wiecie, nasz niedawny bohater, wyrosły w regionie, który tego popołudnia właśnie opuścił, nie jest już członkiem Cleveland Cavaliers.
Ogłoszono to w trakcie zapowiadanej od kilku dni, narcystycznej, autopromocyjnej imprezy, której kumulacją był telewizyjny program poświęcony jego „decyzji”, coś, czego nigdy nie widzieliśmy w historii sportu, a prawdopodobnie i w historii rozrywki…
Nie zasługujecie na tak tchórzliwą zdradę.

Dalej wytykał Jamesowi „pożałowania godny pokaz samolubności i zdrady” oraz „zimny i wyrachowany czyn”, którego „przesłanie jest odwrotne od tego, co chcemy przekazywać swoim dzieciom”. Podczas gdy rozstawieni przed halą Cavaliers policjanci pilnowali, żeby wandale nie zniszczyli ogromnego banneru z podobizną Jamesa, Gilbert kończył swoją tyradę słowami: „Śpij dobrze, Cleveland”.

Nikt nie czuł się gorzej z tym, co stało się w Cleveland, niż Maverick Carter. Samozwańczy architekt i pomysłodawca tak głośnego ogłoszenia decyzji o odejściu, nie spodziewał się podobnych skutków. Otrzeźwiony nimi, chciał gdzieś się zaszyć i odciąć od wszystkiego.

James nie miał tego luksusu. Kiedy już ich samolot wzbił się w powietrze, zapytał:
– Co się, do cholery, stało?

Nikt nie odpowiedział. Rich Paul wielokrotnie latał wspólnie z Jamesem i Carterem, ale podczas żadnego z lotów nie doświadczył tak niezręcznej ciszy. „Schrzaniliśmy to” – powiedział Carter lata później, jednak tamtym momencie był zbyt roztrzęsiony, żeby cokolwiek odpowiedzieć.

Udręczony James odciął się od otaczającego go świata. Jako miłośnik filmów i seriali gangsterskich znał na pamięć wiele kultowych scen, między innymi tę, w której Tony Soprano wybucha na swojego consigliere po tym, jak temu nie udało się go ochronić: „Nie masz pojęcia, jak to jest być bossem. Każda moja decyzja wywiera dalekosiężne skutki. I ostatecznie zostaję z tym całkiem sam”.

James uwielbiał Rodzinę Soprano, a w szczególności Tony’ego, sam jednak w niczym nie przypominał bossa mafijnej rodziny. Przede wszystkim nie lubił konfrontacji. Zamiast mieć pretensje do Cartera, trzymał język za zębami. Nie było sensu kopać leżącego, szczególnie że James bardzo cenił relacje międzyludzkie. Przyjaźnił się z Carterem od pierwszego roku liceum, kiedy wspólnie grali w reprezentacji szkoły, i postrzegał go bardziej jako brata niż wspólnika. Nie planował powiedzieć czegokolwiek – prywatnie czy publicznie – żeby odciąć się od decyzji o udziale w programie ESPN. To by tylko zdołowało Cartera. Zamiast tego postanowił wziąć na siebie błąd przyjaciela.

Dan Gilbert to jednak inna historia. Intencjonalnie zaatakował Jamesa i szydził z jego motywów. Opuszczenie Ohio było najtrudniejszą decyzją, jaką podjął James od momentu przyjścia do NBA. Przez całe dotychczasowe życie mieszkał w Akron. To tu się zakochał. To tu urodziły się jego dzieci. To tu on i Savannah wybudowali swój dom. Byli z nim tak zżyci, że planowali mieszkać w nim nawet po tym, jak James podpisał kontrakt z Heat. Co ciekawe, przeczytanie listu Gilberta zmniejszyło ból zostawienia Cavaliers i przekonało Jamesa o podjęciu właściwej decyzji.

– Nigdy mu na mnie nie zależało – powiedział do siebie James.

Była trzecia w nocy, kiedy samolot wylądował w Miami. Pat Riley czekał na Jamesa na pasie startowym. Zmęczony fizycznie i psychicznie gwiazdor wysiadł z samolotu i wpadł wprost w objęcia Rileya, oparł głowę na jego ramieniu. Potem James i Brinson wsiedli do SUV-a. Trzymając się za ręce, wspólnie zaglądali we florydzką ciemność za szybą. James miał się właśnie przekonać, jak to jest być wrogiem publicznym numer jeden we wszystkich halach NBA usytuowanych poza Miami.

Kiedy oddalali się od lotniska, Savannah zaproponowała, żeby spojrzeli na wszystko z dystansem.

– Wychodziłeś zwycięsko z gorszych sytuacji. Dużo gorszych – powiedziała.

Poprzedni artykułDniówka: Nie zapominajmy o obrońcach tytułu
Następny artykułTypy przed sezonem: 17. New Orleans Pelicans

2 KOMENTARZE