Dniówka: Marcus Smart idzie śladami Tony’ego Allena

1
fot. youtube.com/@MemphisGrizzlies

Jak świetnie pamiętamy, tegoroczne wakacje w Memphis rozpoczęły się od kolejnej afery z udziałem Ja Moranta. Dopiero co druga część rozrywek minęła im pod znakiem dużego zamieszania i mieli nadzieję, jak najszybciej o tym zapomnieć. Morant obiecywał poprawię i wszyscy podkreślali, że muszą dojrzeć jako zespół, ale już w maju dowiedzieliśmy się, że ich gwiazdor niczego się nie nauczył, dlatego opuści pierwsze 25 meczów nowego sezonu. Tym razem dostał surowszą karę za kolejne wymachiwanie pistoletem w social mediach.

To nie Dillon Brooks był największym problemem Grizzlies, ale to on został kozłem ofiarnym i szybko dowiedział się, że nie ma co liczyć na nowy kontrakt. Ostatecznie nie narzekał na brak zainteresowania i znalazł duże pieniądze w Houston. Natomiast teraz był jednym z bohaterów Mistrzostw Świata i przy okazji mówił o dużym wsparciu jakie ma w reprezentacji, czego brakowało mu w poprzedniej drużynie. Gracz, którego Grizzlies się pozbyli zdobył medal, tymczasem Jaren Jackson Jr miał bardzo kiepski turniej i wraca z pustymi rękami, tak samo jak Santi Aldama, który wraz z obrońcami tytułu odpadł już przed ćwierćfinałem.

To nie były najbardziej udane wakacje dla Grizzlies, ale też nie było aż tak źle. Bo gdyby tylko brać pod uwagę transfery, byliby jednymi z największych zwycięzców offseason. Trade po Marcusa Smarta był jednym z najlepszych ruchów. Udało im się zdobyć zawodnika, który idealnie pasuje do drużyny i może pomóc jej zrobić kolejny krok naprzód.

Defensor na kilka pozycji, playmaker, sprawdzony w playoffowych bojach, doświadczony zwycięzca i lider z charakterem. Właśnie kogoś takiego potrzebowali, a wcześniej były poważne obawy, czy uda im się znaleźć na rynku tego typu gracza. Mieli mnóstwo szczęścia, że nadarzyła się okazja, bo to przecież nie oni początkowo mieli włączyć się w wymianę między Boston Celtics i Washington Wizards. Ale Celtics działali pod presją czasu chcąc pozyskać Kristapsa Porzingisa, a LA Clippers uznali, że przejęcie Malcolma Brogdona bez wcześniejszego przebadania go jest zbyt ryzykowne. Trzeba było znaleźć nowego partnera i Grizzlies byli gotowi do handlowania.

Nie była to tania transakcja, oddali dwa picki w pierwszej rundzie draftu i swojego najlepszego rezerwowego, ale powinno się opłacić. Oczekiwana wobec Smarta są bardzo duże. Oczekiwania, że zrobi różnicę w drużynie, podobnie jak kiedyś Tony Allen. Gracz legendarny w Memphis, który nie tylko utożsamiał, ale i stworzył hasło “Grit and Grind”, będące symbolem najlepszego okresu w historii klubu. To też motto, do którego Grizzlies nadal chcą nawiązywać, bo oddaje klimat całego miasta.

Marcus teraz idzie śladami Tony’ego.

Obaj spędzili pierwsze lata kariery w Bostonie. Allen trafił do Memphis jako wolny agent w 2010 roku. W tamtym momencie jeszcze nie znajdował się w gronie najlepszych defensorów NBA, ale miał już mistrzowski pierścień i spore doświadczenie jako ważny rezerwowy czołowej drużyny. W Grizzlies także zaczynał na ławce i początkowo nie dostawał zbyt dużych minut. Pracował na swoją pozycję w zespole, aż na początku lutego miał miejsce przełomowy moment, gdy przy okazji wizyty w Oklahomie zastąpił w wyjściowym składzie nieobecnego Rudy’ego Gaya.

Allen rozegrał wtedy jeden z najlepszych meczów swojej kariery. Zdobył aż 27 punktów (co pozostało jego rekordem w barwach Grizzlies), równocześnie zajmował się pilnowaniem Kevina Duranta, miał też na swoim koncie 5 przechwytów i 3 bloki. Dał drużynie ogromny zastrzyk energii i po dogrywce pokonali gospodarzy. Skończyło się wynikiem 105:101, ale w 40 minut z Allenem na parkiecie Grizzlies byli aż +24. Dlatego jeszcze zanim zszedł do szatni, udzielał wywiadu i wtedy komentując swój występ wypowiedział pamiętne słowa:

“It’s just all heart. Grit, grind.”

Serce. Twardy charakter. Harówka.

Kibice Grizzlies od razu to podchwycili.

Po latach Allen przyznał, że to była z jego strony emocjonalna reakcja, mająca być przytykiem do Gaya, który uznał, że nie jest zdolny do gry w drugiej części back-to-back z powodu bólu palca stopy. Tony nie potrafił tego zrozumieć. Bolący palec nie było to dla niego wystarczającym usprawiedliwieniem. Zwłaszcza, że dzień wcześniej jego kolega grał i wszystko było okej. Dlatego tym bardziej chciał pokazać mu co znaczy dawać z siebie wszystko dla drużyny i dla wygrywania.

Allen przejął rolę „emocjonalnego lidera”, stał się sercem zespołu, a zaraz też na stałe wszedł do pierwszej piątki, ponieważ kontuzja barku wykluczyła Gaya z reszty sezonu. To był jego pierwszy rok w Memphis. Pomógł Grizzlies wrócić do playoffów i meldowali się w nich za każdym razem, przez siedem kolejnych lat, aż do odejścia Allena. Stali się także jedną z najlepiej broniących drużyn, podczas gdy Tony zapracował na miano jednego z najlepszych obwodowych defensorów i sześć razy wybierany był do All-Defensive Team. Był symbolem “Grit and grind”.

Twardy charakter i ciężka praca to również coś, z czym bardzo utożsamia się Smart, dlatego uważa, że idealnie pasuje do Memphis.

„Jestem podekscytowany początkiem nowej podróży w moim życiu i koszykarskiej karierze. A czy jest na to lepsze miejsce niż w mieście, które idealnie mi pasuje? Grind City. Jestem grinderem, to właśnie robię.”

Swoim podejściem do gry przypomina Allena, a jest od niego lepszym i wszechstronniejszym zawodnikiem. Nie tylko ma na koncie statuetkę Defensive Player of the Year, jest też graczem na obie strony parkietu. Przez trzy ostatnie lata w playoffach zdobywał średnio 15.5 punktów i trafiał 35.8% za trzy. 

Na początku sezonu pomoże Grizzlies poradzić sobie z nieobecnością Moranta, przejmując rolę pierwszego rozgrywającego, a potem dobrze powinien go uzupełniać, ponieważ nie ma problemu z grą bez piłki. Zawsze stawia zespół na pierwszym miejscu i wie jak wygrywać, co potwierdza ponad sto meczów w playoffach, w tym występ w wielkim finale. Można już nazywać go weteranem, ale w wieku 29 lat nadal znajduje się w swoim prime. Dlatego Smart dobrze pasuje do tych już mocnych, a nadal młodych Grizzlies. Potrzebują silnego głosu w szatni i przewodnika, który pokaże im drogę do grona realnych kontenderów. Dotychczas brakowało im takiego doświadczonego lidera, który potrafi wytknąć kolegom błędy i jest słuchany. W Bostonie to czasami prowadziło do spięć i nerwowych momentów, ale ostatecznie udało im się stworzyć bardzo zgrany zespół. W Memphis oczywiście liczą, że stanie się on również mentorem dla pogubionego Moranta. Jayson Tatum mówił niedawno, że będzie mu brakowało Marcusa, bo zawsze chciałby mieć w zespole takiego kolegę.

W Bostonie był sercem drużyny. Sercem, które od zawsze biło w rytmie “Grit and Grind”.

Poprzedni artykułWake-Up: Gondrezick nie rozmawiała z policją? KPJ handlowany?
Następny artykułFlesz: O przemocy domowej, Porterze(?) i Greenwodzie

1 KOMENTARZ

  1. Bardzo zgrabnie napisane Adamie a to, że uwielbiałem Allena nie ma z tym zupełnie nic wspólnego. Nic a nic.

    Jeszcze tylko, żeby Smart przestał zupełnie odpierdzielać z komicznym flopowaniem…
    I żeby sobie nie połamał zębów podczas radzenie sobie z Morantem bo gość totalnie odpłynął. Cyk, kolejna fajna historia do śledzenia podczas sezonu <3

    0