Dniówka: Mistrzostwa Dennisa i Dillona

1
fot. twitter

Najlepszym zawodnikiem zakończonych właśnie Mistrzostw niewątpliwie był Luka Doncić, a poza nim grało jeszcze kilku innych All-Starów, ale na koniec to Dennis Schroder okazał się największą gwiazdą turnieju. To on był najlepszym liderem, który doprowadził swoją drużynę do pucharu i w pełni zasłużenie odebrał nagrodę dla MVP.

Wszedł na koszykarski szczyt i wreszcie na dużej scenie był gwiazdą, co nie udało mu się na parkietach NBA. Choć gwiazdą czuł się od zawsze. Nie tylko wtedy, gdy przejmował rolę starta w Atlancie od Jeffa Teague’a, ale również później, kiedy był podstawowym rozgrywającym broniących tytułu Los Angeles Lakers i czekał na dużą wypłatę. To wtedy nie chciał rozmawiać o przedłużeniu kontraktu, bo mogli zaproponować mu „tylko” $84mln za kolejne cztery lata, a on liczył na więcej. Nie miał jednak udanego sezonu i potem stał się największym przegranym wakacji, czekając na ofertę, która się nie pojawiła.

Skończyło się na tym, że musiał zadowolić się roczną umową z Boston Celtics. Tam miał przypomnieć o swojej wartości, ale w lutym został odesłany do Houston, po czym jego była już drużyna rozkręciła się i dotarła do wielkiego finału. Schroder coraz bardziej był postrzegany jako mało efektywny guard z przerośniętym ego, przez co jego notowania niemal sięgnęły dna i w zeszłe wakacje jeszcze dłużej czekał na kolejny kontrakt. W trakcie Eurobasektu nadal pozostawał wolnym agentem, ale to właśnie wtedy rozpoczęło się jego odbicie.

Podczas tamtego turnieju pokazał na co go stać, będąc jednym z najlepszych zawodników i prowadząc Niemców do trzeciego miejsca. Jeszcze zanim odebrał brązowy medal, podpisał minimalny kontrakt z Lakers. Zdecydował się wrócić do miejsca, w którym jego kariera się popsuła i postarał się, żeby to naprawić. Odgrywał mieszą rolę w ataku i także statystyki miał gorsze niż w poprzednim sezonie w LA, ale bardzo przydawał się także jako defensywny zadaniowiec, przez całe rozgrywki był ważnym elementem zespołu, a w playoffach w drodze do Finałów Zachodu był piąty pod względem minut. I to zostało docenione. Co prawda Lakers go nie zatrzymali, ale głównie dlatego, że był już dla nich za drogi. Toronto Raptors zapłacili mu $25mln w dwuletnim kontrakcie, jako zastępstwo dla Freda VanVleeta. Teraz przyjedzie do Toronto jako mistrz świata, dając nadzieję, że także tutaj może stać się liderem, który poprowadzi zespół.

Teraz Dennis rozegrał świetne Mistrzostwa, które przypieczętował będąc najlepszym strzelcem meczu o złoto z 28 punktami, ale też warto przypomnieć, że niewiele brakło, a to on byłby głównie obwiniany za brak jakiegokolwiek medalu, gdyby Niemcy przegrali ćwierćfinał. Schroder spudłował wtedy aż 22 z 26 rzutów i to po jego niecelnym rzucie Davis Bertans jeszcze miał szansę zapewnić Łotwie zwycięstwo. Na szczęście dzięki swoim kolegom, zwłaszcza braciom Wagner, miał okazję się zrehabilitować. Zagrał już zdecydowanie lepiej przeciwko USA, kiedy rozbijał ich defensywę i wymuszał switche na swoim byłym już koledze z Lakers Austinie Reavesie, w drodze do 17 punktów i 9 asyst.

Nie licząc tego spotkania z Łotwą, stawał na wysokości zadania przeciwko najtrudniejszym rywalom i wcześniej miał też bardzo dobry występ przeciwko Doncicowi (24-10) czy marzącej o medalu Australii (30-8 i 4 przechwyty).


Na finiszu Schroder dostał duże wsparcie od Franza Wagnera. Niemcy wyjątkowo dobrze radzili sobie pod jego nieobecność, kiedy leczył kostkę, ale bez niego nie byłoby tego złota. Na szczęście kontuzja nie wybiła go z rytmu i w tych decydujących meczach szybko przypomniał, że jest kluczową postacią drużyny. To Franz ratował ich w drugiej połowie ćwierćfinału, kiedy zdobył 14 ze swoich 16 punktów, potem rzucił 22 przeciwko USA, a w finale dostawał się na linię, gdzie uzbierał 10 ze swoich 19 punktów i zebrał też 7 piłek.

Bardzo dobrze spisywał się także Daniel Theis (10.9pkt przy 59% i 5.4zb), który najlepszy mecz rozegrał przeciwko Amerykanom (21-7), jakby chciał przypomnieć o sobie wszystkim w NBA. Jeszcze rok temu był w rotacji Boston Celtics podczas ich drogi do finału, ale zaraz potem przehandlowali go do Indiany i od tamtego czasu można było o nim zupełnie zapomnieć. Przez problemy z kolanem stracił większość sezonu i wrócił tylko na chwilę, ponieważ po 7 meczach Pacers posadzili go ponownie na ławkę, wykorzystując finisz, żeby ogrywać młodzież. Teraz może się im przydać w walce o playoffy jako zmiennik Mylesa Turnera.


Jeszcze do połowy finałowego meczu w walce o MVP turnieju był również Bogdan Bogdanović, który przypomniał jak potrafi błyszczeć na międzynarodowych parkietach. Rozkręcał się wraz z trwaniem turnieju i rozegrał trzy rewelacyjne mecze, przeprowadzając Serbów do kolejnych rund. Od pojedynku o wszystko z Dominikanom, po półfinałowy pojedynek z Kanadą, łącznie zdobył 64 punkty przy skuteczności aż 75% z gry, a do tego miał jeszcze 11 asyst i 8 przechwytów. Kontynuował tę świetną dyspozycję jeszcze na początku starcia z Niemcami, rzucając 15 punktów do przerwy, ale potem zupełnie zniknął.


Shai Gilgeous-Alexander był na Mistrzostwach jedynym obok Luki aktualnym All-NBA i potwierdził swoją klasę. Grał jak przystało na prawdziwą gwiazdę zaliczając średnio 24.5 punktów przy 54% z gry, 6.4 asyst, 6.4 zbiórek i 1.6 przechwytów. Na przestrzeni całego turnieju miał przede wszystkim trzy dominujące kwarty, w których przejmował kolejne pojedynki, a też w czterech ostatnich meczach, tylko raz nie rzucił 30 punktów. Jedynie w półfinale nie był w stanie skutecznie przebić się przez defensywę rywali i uzbierał 15 punktów.

Ale na koniec został zepchnięty nieco w cień, ponieważ bohaterem Kanadyjczyków okazał się Dillon Brooks. Obok Schrodera napisał on najlepszą historię tych Mistrzostw.

Jeszcze kilka miesięcy temu Brooks był czarnym charakterem NBA. Wyśmiewany za swoje głupie wypowiedzi o tym jak zatrzyma LeBrona i krytykowany za jeszcze głupsze zachowanie, gdy uderzył go poniżej pasa. Miał fatalne playoffy, ale lepszych wakacji nie mógł sobie wymarzyć. Najpierw otrzymał ogromny kontrakt od Houston Rockets ($86mln/4), a teraz przypomniał o swojej boiskowej wartości, pomagając Kanadzie sięgnąć po pierwszy medal od niepamiętnych czasów.

Nagle wszystko się dla niego odwróciło. Jeszcze na starcie turnieju był wygwizdywany przez zakochanych w Lakers Filipińczyków, a w ostatnim meczu słyszał już z trybun okrzyki “MVP”. W maju został wypchnięty przez swoją drużynę, obecnie czuł wsparcie całego kraju, trenera, generalnego managera i wszystkich kolegów z reprezentacji.

Wspominając teraz finisz ostatniego sezonu mówił, że trudno jest walczyć przeciwko światu i drużynie – “It’s hard to battle against the world and a team.” To jasny przytyk do Memphis Grizzlies, którzy nie stanęli po jego stronie i po playoffach szybko dali do zrozumienia, że nie zamierzają zatrzymać go u siebie. Przez poprzednie lata był ważną postacią drużyny, ale teraz został potraktowany jako kozioł ofiarny. Wskazywano, że jego zachowanie sprawia za dużo zamieszania, a też coraz bardziej irytowały jego przerośnięte ofensywne ambicje, zwłaszcza w połączeniu z brakiem efektowności. Już w sezonie miał najgorszą skuteczność w karierze (39.6% z gry), a potem w pierwszej rundzie było jeszcze gorzej (31%). Tak strasznie pudłował i był tak dużą dziurą w ataku, że trudno było go trzymać na parkiecie. Nawet obrona go już nie ratowała, bo Lakers zostawiali go zupełnie bez pilnowania. Chcieli żeby rzucał…

Wczoraj też miał dużo miejsca na dystansie, kiedy Amerykanie podwajali SGA, ale tym razem ukarał rywali. Rozstrzelał się zza łuku, uzbierał aż 39 punktów i zdobył brązowy medal, pokonując Team USA, co może potraktować jako formę rewanżu na całej NBA, za to jak został ostatnio potraktowany. Od razu dodajmy, że w NBA jego rekord kariery wynosi 37.

Brooks zupełnie nie przypominał gracza, jakiego oglądaliśmy kilka miesięcy temu. Nagle przerodził się w strzelca i nie mógł przestać trafiać. I co jeszcze ważniejsze, odpalił w tych decydujących meczach. Jeszcze po pierwszych czterech występach miał na koncie tylko 4 celne trójki. Tymczasem w kolejnych czterech było to aż 16/24 zza łuku (67%)! Zaczęło się od spotkania z Hiszpanią, kiedy razem z SGA ratował Kanadę przed wyeliminowaniem i w czwartej kwarcie nie pomylił się przy żadnej z trzech prób zza trzy. W sumie w czterech ostatnich meczach zdobywał średnio 22.8 punktów, a też pracował w obronie, pomógł sfrustrować Doncica i został uznany za najlepszego defensora turnieju.

Antybohater playoffów stał się bohaterem największego sukcesu w historii kanadyjskiej koszykówki.

Poprzedni artykułMiędzy Rondem a Palmą (1226): Sport, zdrowie i nacjonalizm
Następny artykułKevin Porter Jr. aresztowany, miał dusić dziewczynę o 6 rano

1 KOMENTARZ

  1. No to teraz czekam na sezon, ciekawy jestem któremu z dwójki Schroder/Brooks ego wywali mocniej :D
    Jednak turnieje żądzą się innymi prawami więc z przeniesieniem tego na sezon może być różnie jak już wiele razy pokazało życie.
    Kolejne historie do obserwowania na liście :)

    0