Szósty Gracz na spotkaniu kibiców z Sochanem

1
fot. własne

Konferencja dla kibiców z udziałem Jeremy’ego Sochana dobitnie pokazała jak dużo jest w naszym kraju kibiców koszykówki, którzy chcą wspierać Polaka grającego w najlepszej lidze świata. Albo zarywając nocki na mecze San Antonio Spurs, albo przyjeżdżając specjalnie do stolicy, żeby spotkać się z nim na żywo.

Także wybrałem się z synami. Przyznam, że początkowo trochę ich zniechęcałem, bo słysząc o tłumach we Wrocławiu, nie widziałem wielkich szans, żebyśmy w warszawskim parku przepchnęli się i z bliska zobaczyli Jeremiego. Mój średni syn był jednak nieugięty, więc trzeba było zorganizować wyprawę. Wydawało mi się, że zwlekałem do ostatniego momentu, ale kiedy już wszystko załatwiłem, okazało się nagle, że formuła została zmieniona – konieczne będzie zaproszenie i może się okazać, że nie mamy po co jechać do Warszawy. Samo przeniesienie tego wydarzenia do hali miało bardzo dużo sensu i było najlepszym pomysłem, ale niepoważne było robienie tego na ostatnią chwilę. Można było chociażby wcześniej uprzedzić, że coś może się zmienić, a tak wyszło z tego mnóstwo zamieszania i nerwów. Mieliśmy bilety na pociąg w piątek z samego rana, a jeszcze po godzinie 18 w czwartek myślałem, że co najwyżej zostanie nam wycieczka na zwiedzanie Warszawy. Nie muszę chyba mówić jak syn był załamany. Na szczęście w końcu dostaliśmy zaproszenia i można było odetchnąć. Pojechaliśmy na Sochana!

„To tylko początek, co roku będzie lepiej.” – mówił Jeremy na przywitanie z kibicami zgromadzonymi na Torwarze (było nas tam około dwóch tysięcy). Organizacyjnie jest jeszcze dużo do poprawy, bo też później niż podawano rozpoczęto wpuszczanie do hali, więc zanim rozładowały się długie kolejki i wszyscy wypełnili trybuny, impreza rozpoczęła się z ponad półgodzinnym opóźnieniem. Na szczęście, mimo tych różnych niedogodności, warto było. Synowie byli bardzo zadowoleni.

Na początek Jeremy odpowiedział na kilka pytań (upgrade na przyszłość – nieco więcej czasu na to i więcej pytań bezpośrednio od publiczności) zadawanych przez znanego rapera, którego nie znam, po czym razem z wszystkimi obejrzał świetny pokaz freestlye’u w wykonaniu Pszczelarza i dunk show z udziałem pięciu dunkerów (było sporo bardzo ładnych wsadów, niestety dynamikę show popsuła zbyt duża liczba nieskutecznych prób. Nie chcę znowu narzekać, ale poprzeczkę oczekiwań miałem ustawioną naprawdę wysoko, bo w czerwcu na zakończenie sezonu Akademii Koszykówki obejrzałem pokaz wsadów Lipka i Grabo. To było coś! Nie dość, że fantastyczne wsady, to niemal wszystkie wchodziły za pierwszym razem. Lipek jest świetny, ale Grabo to debeściak).

Potem była kolejna krótka seria pytań, a następnie pojedynek Jeremiego w NBA 2K z wylosowanym kibicem (synowie uznali to za najnudniejszy moment) i z innym, jeden na jednego. Możemy teraz powiedzieć, że widzieliśmy Sochana w akcji (…grającego w kosza w eleganckich papciach).

Nie przewidziano rozdawania autografów, ale na koniec Jeremy zrobił rundkę wzdłuż trybun zbijając piątki. Ostateczne wszystko trwało jakieś półtorej godziny. Do tego jeszcze dodajmy, że można było sobie przefarbować włosy, z czego mój najstarszy syn z wielką chęcią skorzystał, a też każdy dostał plakat i kartę Sochana, a wiadomo jak dzieciaki lubią takie gadżety.

Generalnie przypominało to debiutancki sezon Sochana – jest nad czym pracować i co poprawiać, ale już było fajnie, a potencjał na przyszłość jest naprawdę obiecujący.

Oby jak najwięcej było takich wydarzeń, bo Jeremy ze swoją pozytywną energią jest ogromnym magnesem i trzeba go wykorzystać do promocji koszykówki. Marcin Gortat bardzo dużo w tej kwestii już zrobił przez ostatnie lata, Jeremy może to przenieść jeszcze poziom wyżej. Tylko trzeba mieć pomysł jak i wcześniej się przygotować, a nie organizować wszystko na ostatnią chwilę.

Poprzedni artykułWake-Up: Dziś 4 mecze o awans do 1/4. 6G na Sochanie
Następny artykułAmerykanie przegrali z Litwą, poznaliśmy pary 1/4 MŚ