Shai i NBA Kanada powiedzieli bonne nuit Francuzom

6
fot. Courtside 1891

Vincent Collet nie wie co się stało.

To, że Kanadyjczycy mogli pokonać Francuzów było jak najbardziej możliwe, ale w piątek w drugiej połowie po prostu zamietli nimi parkiet.

Brakowało tylko, żeby Shai zaśpiewał im jeszcze po quebecku Marsyliankę.

Bo w ostatnim meczu pierwszego dnia turnieju MŚ, w chyba najciekawiej zapowiadającym się w całej rundzie grupowej, Kanada zagrała najlepszą drugą połowę od czasu, gdy ich rodak James Naismith w 1891 roku wymyślił koszykówkę.

52-25 wygrali Kanadyjczycy drugie dwadzieścia minut z Les Bleus i skończyło się aż 95:65 w Dżakarcie.

Shai Gilgeous Alexander rzucił 27 punktów w 27 minut gry, miał 13 zbiórek i 6 asyst, potrzebował dwóch kwart, żeby wejść w mecz, ale gdy wszedł, na początku drugiej połowy wytarł Francuzami parkiet i nie brał jeńców. Francuzi wywiesili białą flagę, ale szedł blowout od startu drugiej połowy aż do końca spotkania.

Shai rzucił 13 z pierwszych 16 punktów Kanadyjczyków po przerwie, pozostałe trzy były po jego asyście na trójkę do Dillona Brooksa i run 22-4 skończył mecz w siedem minut. Presja, obfitującego w dobrych defensorów na obwodzie teamu Jordiego Fernandeza – głównego asystenta Mike’a Browna w Sacramento Kings – wymusiła na Francuzach szybkie rzuty i nerwy, a zbiórki w obronie jego skład zamieniał na lekkie transition, w którym brylował Shai.

Talent Kanady rozniósł więc doświadczenie Francuzów. To Francuzi z reguły górują atletyzmem, ale tym razem na przeciw nim wyszli NBA gracze: Shai, Brooks – 12 punktów – RJ Barrett, Dwight Powell i grający fake-pointa Kelly Olynyk – 18 punktów – w piątce, a z ławki jako pierwsi wyszli narwany Lu Dort i Nickeil Alexander-Walker – 12 punktów.

Evan Fournier do przerwy rzucił 19 ze swoich 21 punktów i – jak się miało okazać po przerwie – tylko trzymał Francję w meczu, która i tak w pierwszej połowie ratować się musiała nietypowymi dla swojej obrony faulami, zanim okropny błąd popełnił trener Collet, który na start trzeciej kwarty wstawił do gry zamiast ataku Nando de Colo słabiutkiego po tej stronie boiska Elie’ego Okobo i Francuzi się zeczkali.

Niewidoczny Nic Batum tylko irytował się, jak jego koledzy oddawali rzut po pierwszym podaniu. Brooks, RJ i Kanada zrobili bowiem Francji to, co Francja z reguły robi innym – zgnietli ich agresją w obronie, ale do tego, w przeciwieństwie do Francuzów, przenieśli mecz w szybsze tempo, w którym pełzający w swoim rytmie koci Shai robił to co robi w NBA na konteście i ciasnych prześwitach.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.
Poprzedni artykułDniówka: Giannis poczeka z decyzją o przedłużeniu kontraktu
Następny artykułKajzerek: (Pozostałe) najciekawsze mecze fazy grupowej

6 KOMENTARZE