Flesz: Kto jest kim po Free Agency, czyli finały ołówkiem

15
fot. YouTube

Wolna agentura w tym roku przyszła, poszła.

Klubu nie zmienił żaden gracz formatu Top-30, bo jestem miły i nie piszę Top-40. Wielu graczy – jak Kyrie, Hachimura, Strus czy Kuzma – przepłacono. Pięcioletni kontrakt przebudowującego się Portland dla Jerami’a Granta to jedna z najgłupszych umów w najnowszej historii. Największe pieniądze zapłacono za – uwaga – mierzącego 185 cm wzrostu, głównie białego – nie przeczytasz tego w Stanach! – 29-letniego wicelidera minut na mecz czterech ostatnich sezonów, który w swojej karierze tylko raz zagrał w 70 spotkaniach i ma za sobą sezon, w którym trafiał 39% rzutów z gry i career-low 34% trójek. Houston – dobra – mamy problem. W dodatku VanVleet odchodzi z klubu, w którym grał przez całą karierę, z którym zdobył tytuł i teraz trafił do najgorszej drużyny ligi trzech ostatnich sezonów. Musi inspirować to, gdzie Jabari Smith był równo rok temu w Lidze Letniej, a gdzie jest teraz, ale Houston nie ma szans na Play-In.

Bo drugą gwiazdą free-agency Rockets okazał się trafiający 40% rzutów z gry i 33% za trzy, pazerny na nie Dillon Brooks. O ile z łatwością przewidzieć można było, że obaj trafią w wolne sloty – rozgrywającego i trójki – do Houston, to dlatego, że z łatwością można było przewidzieć, że nakaz wydawania pieniędzy Tilmana Fertitty doprowadzi Rafaela Stone’a do rozległego żbikowstwa. W tym wypadku do płacenia 60 milionów dolarów za max-solidnych obrońców, ale graczy bez zwodów w koźle, bez tiktoków w crossie. VanVleet i Brooks już w poprzednim sezonie złożyli się na 29 rzutów na jamalowe 40%, więc co za góry będą z kozła przerzucać teraz – Jabari będzie zazdrosny – gdy nie podawali im będą Siakam i Morant.

I to jest właśnie to – rozmawiamy o Murcii, Auxerre, Crystal Palace. James Harden i jego żądanie wymiany jest zwyczajnie smutne. 76ers są smutni, bezradni, nawet jeśli otworzą cap-space, to nikt nie przyjdzie grać za rok z Joelem Embiidem po kolejnym sezonie jego kłopotów z kontuzjami. Najwyżej wrócą się do półfinału i tam znowu skończą.

Na szczęście Joe Cronin jest o trzy butelki wina i o jedną rozmowę z żoną do białego rana od wymienienia Damiana Lillarda, tam gdzie on chce. W tym momencie decyduje się tylko to, gdzie trafi Tyler Herro, bo w Trail Blazers miejsca dla niego nie ma. Chyba, że nad Portland faktycznie wisi klątwa, i Scoot Henderson, jak Walton, jak Oden, jak B-Roy przed nim nie pogra długo i już widzimy tego znaki.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.

15 KOMENTARZE

  1. “Na szczęście mamy Suns jako – raz – eksperyment, a – dwa – bardzo koronkowy skład z być może najlepszym dziś graczem w lidze.”
    O kogo chodzi? Ja tam w Phoenix nie widzę kogoś nawet na “być może” najlepszego. Na być może to chyba top 5 się tam ktoś znajdzie :)

    0
  2. jakby AD mial miec z jeden zdrowy sezon jakims cudem, to moglby byc jego rok, z Lebronem load-manage’ujacym RS, zagrac te 70 meczy, ze swoimi normalnymi statsami moglby przytulic jakies mvp czy DPOY… wiem, szanse zerowe ale.. juz zeszly sezon cos tam gral

    0