Dniówka: Lillard wyląduje w Miami, to tylko kwestia czasu

17
fot. Pinterest

Damian Lillard dużo przez ostatnie lata mówił o lojalności i o tym jak bardzo chciałby zdobyć mistrzostwo w Portland, ale też przekonywał, że brak pierścienia nie przekreśla wspaniałej kariery. Chciał zostać i dalej próbować wprowadzić swoją drużynę na szczyt, a gdyby ostatecznie mu się to nie udało, miałby przynajmniej przekonanie, że zrobił co w jego mocy, po drodze zapewniając swoim kibicom mnóstwo emocji.

„Chcę mieć szansę na zwycięstwo w Portland” mówił po sezonie, starając się przekonać management do agresywnych ruchów i wykorzystania szczęścia w loterii, żeby wzmocnić skład weteranami. Ale Trail Blazers tego nie zrobili. Nie zapewnili mu odpowiednich warunków. Nie dali nawet szans marzyć o mistrzostwie, bo zamiast walczyć o jak najlepsza pozycję w playoffach, miał cierpliwie czekać na rozwój młodzieży. Dlatego w zeszłym tygodniu Dame wreszcie zażądał wymiany.

Nie chodzi o samą przeprowadzkę i zmianę otoczenia. Portland mu się nie znudziło. Opuszczając klub, którego jest już legendą i gdzie rozegrał 11 sezonów, chce przenieść się do drużyny, w której będzie miał to, czego tutaj najbardziej mu brakuje – szansę gry o mistrzostwo.

Dlatego wskazał konkretne miejsce, do którego chciałby zostać wytransferowany – Miami. Chce przenieść swoje talenty do drużyny, która dwa z czterech poprzednich sezonów kończyła w wielkim finale. W której dołączyłby do Jimmy’ego Butlera i Bama „my dog for real” Adebayo.

Na Brooklynie mógłby grać z innym swoim „dogiem” Mikalem Bridgesem, ale to nie byłby jeszcze skład na kontendera. Poza tym, Nets mieli już okazję z gwiazdorską drużyną i wiemy jak to się skończyło. W Filadelfii mógłby połączyć siły z Joelem Embiidem, ale on nigdy nie jest zdrowy w playoffach, podczas gdy liderzy LA Clippers w ogóle mają problem z utrzymaniem na się parkiecie. W San Antonio Wemby dopiero będzie uczył się NBA, a Utah Jazz też nie mają gwiazdora sprawdzonego w playoffowych bojach.

W każdym z tych miejsc miałby wokół siebie silniejszy skład niż obecnie i gdyby tylko Blazers mu taki zapewnili, pewnie chętnie by został. Ale w innej drużynie to nie wystarczy. Odchodząc ze swojego Portland oczekuje czegoś więcej. Chce gwarancji, że znajdzie się w drużynie, w której nie tylko będą dużo gadać jak Joe Cronin, ale działać. W Miami taką gwarancją jest Pat Riley, stąd też nie dziwi stanowisko Lillarda, że „tylko tam chce grać”.

Oczywiście od razu pojawia się pytanie, jak Heat uzupełniliby ten tercet, bo w wymianie musieliby oddać nie tylko Tylera Herro, do tego już stracili swoich dwóch starterów, a na rynku nie zostało wielu zawodników, których mogliby sprytnie przejąć na minimalnych kontraktach jak zrobili to właśnie w Phoenix. Ale Riley, GM Andy Elisburg i trener Erik Spoelstra zawsze coś potrafią wykombinować. Skoro ze składem, którym dysponowali w zeszłym sezonie byli w stanie dotrzeć aż do finałów, to tym bardziej znajdą sposób, jak wykorzystać potencjał trójki gwiazdorów.

Lillard już wybrał. Problem jednak polega na tym, że wcześniej wybrał przedłużenie z Blazers, dlatego teraz to nie on decyduje. Gdyby w zeszłym roku nie podpisał nowego kontraktu, w 2024 mógłby zostać wolnym agentem i strasząc teraz rocznym wypożyczeniem mógłby nakierowywać wymianę do swojej preferowanej destynacji. Wziął wielkie gwarantowane pieniądze, więc teraz pozostaje mu tylko liczyć na współpracę ze strony Blazers, którzy wcale nie muszą sugerować się jego preferencjami. Muszą natomiast zrobić jak najlepszy trade dla przyszłości drużyny.

Brooklyn Nets, Utah Jazz czy San Antonio Spurs mogą przelicytować Heat, oferując atrakcyjne pakiety przyszłościowych picków, ale czy będą skłonni to zrobić? Bo nawet gdyby naprawdę poważnie brali to pod uwagę, czyli zdecydowaliby się na wymianę wbrew woli Lillarda? Teoretycznie on nie ma nic do gadania, mając jeszcze kontrakt na co najmniej trzy lata, ale czy ktoś byłby gotowy ryzykować z przejmowaniem niezadowolonego gwiazdora? I to już 33-letniego gwiazdora z tak ogromnymi zarobkami? Nawet jeśli jakaś drużyna dogada warunki wymiany z Blazers, zanim sfinalizuje taką transakcję, będzie musiała wcześniej porozmazywać z samym Lillardem, żeby upewnić się, że jest on otwarty na współpracę. Tak więc Dame mimo wszystko może wywierać presję na trade do Miami. Nie zapominajmy, że NBA to liga graczy.

A jeśli do gry nie wejdzie żadna z drużyn oferujących torbę picków, wtedy pozycja Heat będzie naprawdę mocna. Nie zapłacą ceny jak za Kevina Duranta, czy nawet za Rudy’ego Goberta (4 pierwszorundowe picki… i to nie licząc Walkera Kesslera), ale mogą przygotować lepszą ofertę niż inni kontenderzy.

Pod względem czysto finansowym, wystarczy połączyć kontrakty Herro i Duncana Robinsona, żeby zrównać się z pensją Lillarda. Ale Blazers nie są zainteresowani Herro, bo mają innych młodych guardów i pewnie też nie chcieliby w tym momencie przebudowy dokładać sobie kolejnego dużego kontraktu (wystarczy im, że dopiero podpisali Jeramiego Granta). Umowa Robinsona to też jeszcze dwa lata i trzeci w połowie gwarantowany (łącznie $47mln/3), więc jeśli już mieliby go przejmować, mogliby chcieć skorzystać okazji, żeby pozbyć się Jusufa Nurkica ($54mln/3). Wtedy w całą transakcję trzeba by jeszcze włączyć Kyle’a Lowry’ego ($29.7mln).

Kluczowe wydaje się znalezienie wymiany dla Herro i wciągnięcie jak najwięcej za niego, co pomoże poprawić ofertę dla Blazers. A może zrobienie jeszcze większego trade’u i dodanie kolejnej drużyny, która przejmie niechciane kontrakty Robinsona albo Nurkica?

Przede wszystkim muszą szukać dodatkowych picków, bo to najlepsza waluta. Jeśli chodzi o draftowe assety Heat, teoretycznie nie mają tylko wyboru w 2025, który jest chroniony w loterii i trzymany przez Oklahomę City Thunder. Ale to mocno ogranicza im pole działania. Jako że nie można oddać pierwszorundowych picków rok po roku, nie mogą zaoferować ani tego z 2024, ani nawet z 2027, ponieważ rozliczenie z Thunder może się przesunąć. To oznacza, że w tym momencie są w stanie oddać tylko pick z 2028 i 2030. Jeśli dogadaliby się z Thunder i zrezygnowali z protekcji (Sam Presti oczywiście nie będzie miał nic przeciwko), mogliby “uwolnić” do wymiany wcześniejszy wybór z 2027.

Mają też zawodników z pierwszej rundy dwóch ostatnich draftów: Jamie Jaquez (#18) i wybrany rok temu, ale młodszy Nikola Jovic (#27).

W Miami są gotowi oddać właściwie wszystko poza dwójką swoich gwiazdorów, ale według najnowszych doniesień Woja, Blazers nadal są “not impressed”. Nic dziwnego, w końcu negocjacje dopiero się rozpoczęły. Blazers nie muszą się spieszyć i będą grać twardo, wiedząc, że Heat są zdeterminowani i zdesperowani, bo dla nich to jedyny sposób, żeby ponownie ustawić się w grze o tytuł. Cronin na pewno będzie rozmawiał z innymi drużynami, ale przede wszystkim po to, żeby wywierać presję na Heat, dając im też czas na przygotowanie jak najlepszej oferty. Elisburg jak mało kto potrafi manewrować salary cap i konstruować skomplikowane wymiany, więc nie tylko Heat, ale i Blazers bardzo teraz liczą na jego kreatywność.

Może coś takiego… (plus oczywiście picki, dużo picków)?

Lillard chce przenieść się do Miami, Riley nie przepuści takiej okazji, więc Blazers pozostaje tylko czekać. Dla nich też ostatecznie najlepszym rozwiązaniem będzie rozstanie się ze swoim liderem w zgodzie, wysyłając go tam, gdzie chce, ale na pierwszym miejscu jest interes drużyny, dlatego muszą wycisnąć jak najwyższą cenę.

To może jeszcze trochę potrwać, ale już od miesiąca (kiedy w wywiadzie Lillard wspomniał o Heat) wydaje się nieuchronnie zmierzać w tym kierunku: do Miami.

Poprzedni artykułWake-Up: Bol Bol zwolniony. Sixers chcieliby zatrzymać Hardena
Następny artykułFlesz: Nie tylko Siakam, ale Minnesota też może być w ruchu

17 KOMENTARZE

  1. W tej całej historii z Lillardem w Miami dziwne jest to, że on tam spodziewa się walczyć o mistrzostwo. Drugiego takiego runu już nie będzie, z nim czy bez niego. Jeśli rzeczywiście chce walczyć o tytuł, to powinien domagać się innego zespołu dla siebie.

    0
    • Serio?
      Lillard, Butler, Adebayo, do tego Love, Thomas Bryant, może uda się utrzymać Caleba Martina i Jime Jaqueza Jr.. młody Orlando Robinson – to już masz 8 graczy rotacji i 3 All Starów. Do tego pewnie Highsmith i ktoś z 2way oraz 2-3 FA.
      Cały atak by nie wisiał na Butlerze, bo swoje robiłby Lillard – to gracz na śr. 30pkt. przecież. Gdzie tu porównanie do Strusa i Vincenta? Lowrego tez nie było przez sporą część sezonu, a Duncan Robinson był poza rotacją. W playoffs grał bo wypadł Herro.

      0
    • Gwarancji mistrzostwa to nikt nie da(przynajmniej od czasów prime Jordana)

      Na pewno nie ma na to najmniejszych szans w Portland, nie wszyscy mają cap space /assety aby zrobić taki deal, nie każde miasto jest tak pociągające jak Miami, i na koniec – nie mogą wszyscy grać w Phoenix.

      Chyba, że to taki żart był.
      Na zasadzie – tym razem zacznijmy niedoceniać Heat już przed startem ligi letniej :)

      0
      • @mopearls nie, to nie był żart. Fajny mieli run, fajny. Fajne 4 lata mieli, fajne.
        Ale to już koniec. Nawet ze Spo na ławce, nawet z real playoff P (czyli playoff J), nawet z Lillardem (nieco przeceniany graczem, mocno przecenianym raperem).
        To se ne vrati, kuniec. Jestem w stanie każdy piniondz postawić, że będą bez szans na tytuł. A jeśli trzeba będzie to odszczekać za rok, to odszczekam.

        0
        • Trzymam za słowo!

          Jakiego formatu graczem jest w rzeczywistości Dame, to właśnie jest okazja by sprawdzić.
          Lepsza organizacja, lepsi koledzy wokół i rzeczywiste granie “o coś”.
          Moim zdaniem jest to jednak idealny fit do Butler’a i Bama. Może nawet najlepszy możliwy.

          Nie twierdzę że to byłby przyszły mistrz, czy nawet finalista, ale daliby sobie kolejną szansę na rywalizację z Bucks i Celtics, co bez tego deal’u będzie bardzo trudne.

          0
          • No właśnie ten fit mnie nie przekonuje. Miami gra piękną, zespołową koszykówkę, obronę, tam każdy wiedział co ma robić, czy to w strefie czy każdy swego. Dlatego tacy ludzie jak Vincent byli idealni. Nie widzę w tym Damy z Portland. Wiadomo, że to jedna z najlepszych strzelb w lidze (choć miewał też złe, rozczarowujące serie rzutowo). Nie wiem czy Bam będzie zatrzymywał ludzi, którzy go miną na obwodzie, ani czy to jest gość, który będzie stawiał zasłony i biegał po zasłonach. A jeśli nie, to czy koszykówka give me the ball i bądźcie świadkami mojej wielkości sprawdzi się w tym systemie. Z drugiej strony on sam nigdy nie miał okazji grać w tak dobrym zespole i może się okazać, że właśnie tego potrzebował, odrobiny spokoju za plecami, żeby naprawdę (nie tylko okazyjnie być może) stać się top10 graczem ligi

            0
  2. Mieszane myśli:

    zjadenj strony- MIAMI mocno przetrzebiony skład i trochę budowanie na nowo i chyba muszą pozbyć się jakos LOWRYEGO (powrót do TOR na zkończenie kariery? )

    Z drugiej strony- odciążony Doberman Butler zagryzający przeciwników- chcę to zobaczyć.

    0
  3. Nie sadzę, zeby w ostatnich latach byl do przejecia ktos z wiekszym impactem niz zdrowy, zmotywowany lillard walacy 30pkt na mecz. Nawet schorowany Durant czy harden wyciagany z klubow nocnych to nie bylo to co moze dac Lillard Miami czy jakiejkowiek innej ekipie.

    0
  4. Core Butler-Adebayo-Lillard + Robinson + Highsmith + Love + Bryant + Martin to już jest rotacja na playoffy.
    Do tego jeszcze będą buyouty. Myślę, że Miami będzie traktowało ten rok jako all in jeśli pozyskają Lillarda.

    0
  5. To musi być jakoś dżentelmeńsko dogadane znając lillarda, ze jeśli ma się wydarzyć to jakoś w porozumieniu, blazers ma unikatowa sytuacje ze ma już na czym budować
    a lillard idąc do takich np. Nets to już lepiej chyba zostać w blazers..
    wiec jeśli ma się wydarzyć to musi być raczej miami, ewentualnie philly, clippers
    Bostony, milwaukee i inni prawdziwi kontenderzy raczej nie mąja jak zrobić takiej wymiany

    0