Dniówka: Hillbilly Kobe

2
fot. NBA League Pass

Hillbilly można przetłumaczyć jako wsiok.

Jest to przeważnie obraźliwie określenie, ale w tym przypadku chodziło raczej o żartobliwe nawiązanie do pochodzenia Austina Reavesa.

Wychował się w Newark, jednak nie w mieście obok Nowego Jorku, gdzie urodzili się Shaquille O’Neal czy Bam Adebayo, tylko w nazywającej się tak samo małej, tysięcznej miejscowości, gdzieś w stanie Arkansas. Stamtąd nikt wcześniej do NBA nie trafił, a lokalną gwiazdą był już starszy brat Austina, grający profesjonalnie w lidze niemieckiej.

Spędził dzieciństwo na farmie “in the middle of nowhere”, na której jego rodzice hodują krowy, a w pokoju na ścianie miał zawieszoną głowę jelenia, którego sam upolował w wieku sześciu lat. Prawdziwy chłopak ze wsi. Ale nigdy nie przejawiał skłonności do bycia farmerem i przejęcia rodzinnego interesu. Od rodziców przejął natomiast pasję do koszykówki (oboje grali na studiach). Od małego rywalizował z bratem na podwórku, a zakochał się w tym sporcie jeszcze bardziej oglądając swojego idola. Był wielkim fanem Kobiego Bryanta.

W szkole średniej był nawet trochę jak Kobe. Jego rekord to 73 punkty zdobyte w meczu zakończonym po trzech dogrywkach. Innym razem rzucił 33 ze swoich 57 punktów w czwartej kwarcie i jeszcze przypieczętował to buzzer-beaterem na zwycięstwo. Na uczelni już takim strzelcem nie był, ale grał twardo, z dużą intensywnością i nigdy nie odpuszczał. Jak Kobe. Dlatego kiedy pojawił się na Uniwersytecie Oklahoma (gdzie przeniósł się po dwóch latach na Wichita State), jeden z trenerów dał mu przezwisko, które szybko przyjęło się także wśród jego kolegów.

Hillbilly Kobe.

Jak się łatwo domyśleć, marzeniem Austina była gra dla drużyny Kobiego. Po zakończeniu studiów, gdy przystąpił do draftu, pojawiła się szansa, żeby to marzenie spełnić, ponieważ Los Angeles Lakers wyrazili nim zainteresowanie. Problem jednak polegał na tym, że nie dysponowali żadnym wyborem w drugiej rundzie, do której był typowany Reaves. Tuż przed naborem w mockach ESPN i The Athletic został umieszczony na 45 numerze. Lakers tymczasem w dzień draftu nie mieli głowy do szukania dodatkowego picku, ponieważ zajmowali się dogadywaniem wielkiej wymiany Russella Westbrooka.

W tej sytuacji Reaves mógł zapomnieć o wyborze przez Lakers, ale jako naśladowca Kobiego dobrze wiedział co trzeba zrobić. Był zdeterminowany, żeby wylądować w LA, dlatego jego agenci dostali zadanie zniechęcenia innych zainteresowanych. Dali jasno do zrozumienia, że Reaves nie zgodzi się na two-way umowę, więc drużyna, która go wybierze, musi być gotowa położyć na stole gwarantowane pieniądze. Plan zadziałał. Mark Tatum nie wyczytał nazwiska Reavesa, co otworzyło mu drogę, żeby jako undrafted player sam zdecydował gdzie zagra. Tak więc to nie do końca historia wielkiego odkrycia Lakers, którzy znaleźli zawodnika niechcianego przez inne zespoły. To on nie chciał być wybrany, żeby móc przenieść się do Los Angeles.

Z Lakers początkowo podpisał two-way umowę, ale już przed startem obozu treningowego dali mu normalny kontrakt i miejsce w składzie. Pomogły występy na mini-campie w Vegas organizowanym przez LeBrona Jamesa. Reaves zrobił duże wrażenie nawet na gwiazdach drużyny. Nagle stał się kolegą LeBrona, a jeszcze jako kilkunastoletni fanboy Kobiego, hejtował go i wyśmiewał na facebooku brak pierścieni – “When I need some peace and quiet I set my phone to LeBron mode, no ring.” W internecie nic nie ginie, dlatego kiedy ten jego wpis został wykopany, Austin zadzwonił do LeBrona, żeby się wytłumaczyć, ale tylko się z tego pośmiali.


Reaves pisze świetną historię. Dostał się do drużyny, do której chciał. Wywalczył sobie miejsce w składzie, potem też miejsce w stałej rotacji w drugiej części debiutanckiego sezonu. W drugim roku od początku był już ważnym rezerwowym, a kiedy na finiszu sezonu wszedł do pierwszej piątki, już nie oddał tego miejsca i przejął jeszcze większą rolę. Był trzecim strzelcem Lakers w drodze do Finałów Zachodu.

Obecnie ma na swoim koncie więcej punktów w playoffach niż jakikolwiek zawodnik z draftu 2021 i wcześniej od nich też dostanie dużą wypłatę. Oczywiście Austin ma nadzieję dalej grać dla swoich wymarzonych Lakers, ale jak świetnie wiemy, sytuacja z jego kontraktem mocno komplikuje sprawę.

Przy okazji draftu udowodnił już jak dużo jest w stanie zrobić, żeby znaleźć się właśnie w Lakers. Hillbilly Kobe musi przecież grać w złoto-purpurowych barwach. Może więc teraz też będzie skłonny zgodzić się na mniejsze pieniądze, żeby tylko tutaj zostać?

Ale dlaczego to on znowu miałby się poświęcać? Oferty, które dostanie od innych drużyn mogą być tymi z rodzaju “nie do odrzucenia”, natomiast Lakers będą mogli je wyrównać. To do nich będzie należało ostatnie słowo i zaraz przekonamy się czy rzeczywiście odwzajemnią tę miłość. Póki co, wszystkie doniesienia wskazują, że zamierzają zatrzymać Reavesa i są gotowi wyrównać każdą ofertę, nawet maksymalną.

Poprzedni artykułZeznania w sprawie scysji Moranta z 17-latkiem już są
Następny artykułKajzerek: Sekretne stowarzyszenie winemakerów

2 KOMENTARZE