W zeszłym roku najważniejszym ruchem wakacji w Bostonie było pozyskanie dodatkowego playmakera, co pozwoliło Joe Mazzulli grać niższymi ustawieniami i rozkręcić ofensywę drużyny. Wracający do zdrowia Robert Williams nie był gotowy na start sezonu, a potem już nie odzyskał swojego miejsca w pierwszej piątce. Trener odszedł od tego wysokiego duetu, który wcześniej był tak ważną częścią finalistów. Przez cały miniony sezon łącznie z playoffami Williams i Al Horford rozpoczęli razem tylko 21 meczów. Do tego w playoffach Mazzulla rzadziej korzystał z Granta Williamsa, woląc mieć tylko jednego wysokiego na parkiecie. Ale już w następnym sezonie będzie musiał zmienić podejście i grać wyżej, bo Brad Stevens właśnie rozpoczął offseason wymieniając guarda na środkowego.
Oczywiście Kristaps Porzinigs ze swoim świetnym rzutem bardzo pasuje do lubiących rzucać zza łuku Celtics, ale jego pojawienie się, przy równoczesnym odejściu Marcusa Smarta oznacza istotnie zmiany w stylu gry drużyny. Będą musieli wrócić do wyższego ustawienia, więcej obowiązków kreowania ataku znowu może spaść na braki dwójki liderów i też trzeba będzie dostosować obronę, ponieważ zabraknie w niej Smarta, a Porzingis woli trzymać się bliżej kosza, bardzo niechętnie i rzadko switchując.
To będą nieco inni Celtics, ale KP wydaje się bardzo dobrym wzmocnieniem. Zwłaszcza, że ma za sobą świetny sezon, w którym nie tylko trafiał 38.5% trójek, ale też był wyjątkowo efektywny w post-up (1.25 PPP, czwarty wynik w lidze przy 100 takich posiadaniach). Może być trzecim gwiazdorem drużyny, dostarczać regularnie dużo punktów, pomóc rozciągać grę, a po drugiej stronie chronić obręcz.
Problem w tym, że wyobrażenie Porzingisa przeważnie nie pokrywa się z rzeczywistością.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Boston się z ulubieńcami kibiców nie pierdzieli. Kiedyś też bez skrupułów pogonili małego Thomasa, mimo tego że gość zostawiał dla nich regularnie serce na parkiecie i stracił zdrowie grając z kontuzją. Taki biznes i tyle.
Brad Belichick. Baby face assassin
To jest i tak nic. Oni legendę swojego klubu, która nie tylko była cierpliwa przez lata, ale i w końcu zdobyła tytuł, spakowali do sedesu i spuścili wodę. Paul Pierce do dziś ma żal, że nie został potraktowany jak Kobe czy Dirk.
Pierce dużo gada, ale dzięki temu przebudowa poszła wzorowo, a w tych czasach nie ma sentymentów. Skoro gracz będąc pod kontraktem na kilka lat może nagle stwierdzić, że chce odejść i szantażuje klub, to trudno oczekiwać, żeby gm miał kierować się przywiązaniem do gracza.
Cp3 za Poole’a, co dalej – Green w Lakers?