Dniówka: Mistrzowie 2023

5
fot. NBA League Pass

Nie skacze wysoko, nie biega najszybciej, nie imponuje atletyzmem jak Giannis Antetokounmpo, ani nie broni jak Joel Embiid, ale to właśnie Nikola Jokić jest w tym momencie najlepszym zawodnikiem na świetnie. Jest koszykarskim geniuszem, który dysponuje najwyższym boiskowym IQ, niesamowitym czuciem gry, widzeniem parkietu, wyjątkowymi umiejętnościami i do tego najbardziej lubi uruchamiać kolegów swoimi pięknymi podaniami.

To był już trzeci sezon jego dominacji, ale nie otrzymał trzeciej z rzędu statuetki MVP i był zaskakująco daleko w głosowaniu za Embiidem. Jakby amerykańscy dziennikarze bali się na niego głosować, żeby przypadkiem nie wygrał. Nadal nie chcieli uwierzyć, że on naprawdę jest aż tak dobry i że mógłby zostać ustawiony w gronie największych legend z trzema z rzędu nagrodami. Ale teraz Jokić już pozbawił ich wątpliwości. Wreszcie miał większe wsparcie w playoffach, silną drużynę wokół i potwierdził, że jest jednym z absolutnie najlepszych w historii.

Dwa MVP, MVP Finałów i mistrzowski pierścień. Został dopiero dziesiątym graczem, który może pochwalić się taką kolekcją.

Jokić przeszedł się po tych playoffach, będąc absolutnie nie do zatrzymania, bo w ataku potrafi zrobić niemal wszystko. Może zagrać do kosza w pick-and-rollu, albo zrobić pop i rzucić za trzy, albo zagrać jako ballhander, rozgrywając, może też wykorzystać swoją przewagę siły w post-up i skończyć akcję lub odegrać do wolnego kolegi, gdy przyjdzie podwojenie. Najchętniej występuje w roli playmakera, ale nie chcesz też zrobić z niego scorera. Natomiast w obronie robił wystarczająco, żeby defensywa Nuggets mogła wygrać finałową serię (6 bloków i 49 zbiórek w ostatnich trzech meczach).

Pamiętacie jak Kendrick Perkins w trakcie sezonu robił z siebie telewizyjnego błazna sugerując, że Jokić tylko nabija sobie statystyki? Teraz tak sobie je nabijał w drodze do mistrzostwa, że niewiele mu zabrakło, żeby zakończyć playoffy z średnią na poziomie triple-double. Zanotował 30 punktów przy świetnej skuteczności 55/46/80%, 13.5 zbiórek i 9.5 asyst. I wystarczyło, że robił to tylko w 20 meczach. Przez ostatnie 15 lat jedynie Golden State Warriors 2017 przegrali mniej meczów.

Jokić tworzy swoją legendę, ale sam nie był w stanie wygrać w poprzednich sezonach. Potrzebował pomocy Jamala Murraya, który fantastycznie go uzupełnia. Murray wrócił po ponad roku przerwy i nie było wiadomo, czy odzyska swoją dawną formę, ale kiedy tylko przyszły playoffy już nikt nie pamiętał o tamtych wątpliwościach. Znowu pokazał, że to jest jego czas. Jeszcze nigdy nie był All-Starem, ale jest już mistrzem, bo Playoff Murray to jeden z najlepszych guardów ligi. W tym najważniejszym momencie sezonu wrzuca wyższy bieg i gra swoją najlepszą koszykówkę, nie tylko poprawiając statystyki w efekcie dłuższych minut, ale również swoją efektywność. Tak było przy okazji poprzednich dwóch jego występów w playoffach i na szczęście dwa opuszczone playoffy przez kontuzję nic w tej kwestii nie zmieniły. Teraz zaliczał średnio 26.1 punktów, 5.7 zbiórek, 7.1 asyst i 1.5 przechwytów – w sezonie każda z tych liczb oznaczałaby career-high. Imponował też skutecznością na poziomie 47/40/93%.

Kluczem do sukcesu Nuggets jest również to, że ten wspaniały duet liderów gra bardzo zespołowo, nie tylko chętnie dzieląc się piłką z kolegami, ale także doceniając ich duży wkład w wygrywanie, dzięki czemu w Denver stworzyła się silna i zgrana grupa.

Michael Porter Jr (13.4pkt, 8.1zb, 1.6ast, 42/35/79%)
Jeszcze zanim trafił do NBA jego obiecująca kariera stanęła pod dużym znakiem zapytania z powodu problemów z plecami. Niektórzy lekarze uważali wręcz, że nie będzie mógł grać zawodowo w koszykówkę. W sumie przeszedł już trzy operacja pleców i stracił przez to dwa sezony, ale w Denver nie przestali w niego wierzyć. Teraz wreszcie był zdrowy i znowu był trzecią strzelbą Nuggets (17.4pkt w sezonie). Do tego poprawił swoją słabą wcześniej grę w obronie, a w playoffach nadrabiał kłopoty ze skutecznością także walką na tablicach i zaliczył osiem double-doubles (w sezonie tylko trzy). Finały były jego najgorszą serią, ale najlepiej zagrał w Game 5 (16-13), pomagając zamknąć serię.

Aaron Gordon (13.1pkt, 6zb, 2.6ast, 52/39/65%)
W Orlando nie wyrósł na gwiazdę, ale w Denver stał się jednym z najlepszych zadaniowców ligi, rewelacyjnie uzupełniając gwiazdorów Nuggets. Jego transfer sprawił, że stali się poważnym kontenderem i teraz, kiedy wreszcie mogli walczyć o tytuł, potwierdził swoją wartość. W całych playoffach był najbardziej plusowym zawodnikiem mistrzów (+187). Przez kolejne rundy zajmował się pilnowaniem najgroźniejszych strzelców rywali, odegrał też ważną rolę jako rezerwowy center, natomiast pod względem ofensywnym najlepsza w jego wykonaniu była finałowa seria. Był x-faktorem na starcie Game 1, a potem najlepszym strzelcem Game 4 (27pkt).

Kentavious Caldwell-Pope (10.6pkt, 3.3zb, 1.6ast, 46/38/83%)
Jako jedyny w składzie miał już mistrzowski pierścień na palcu, zdobyty trzy lata temu z Lakers. Teraz to właśnie przeciwko swojej byłej drużynie rozegrał najlepszą serię. Zrewanżował się za to, że woleli Russella Westbrooka zamiast sprawdzonych zadaniowców. Po roku na zesłaniu w Waszyngtonie, znowu dołączył do kontendera i po raz kolejny udowodnił, że potrafi bardzo dobrze spełniać się w roli 3-and-D specjalisty. Nawet kiedy na koniec mocno pudłował w pojedynku z Heat (26% za trzy), pomagał swoją obroną (łącznie 7 przechwytów i 6 bloków).

Bruce Brown (12pkt, 4zb, 1.9ast, 51/32/86%)
Przeszedł daleką drogę od zawodnika z drugiej rundy draftu grającego w słabych Pistons do najlepszego rezerwowego mistrzowskiej drużyny, który często kończył mecze. Na Brooklynie znalazł dla siebie miejsce w specyficznej roli fake-wysokiego, w roli „Bruce’a Browna”, która pozwalała zniwelować jego braki rzutowe, a wykorzystać energię, wszechstronność i defensywę. W Denver udowodnił, że może również sprawdzić się jako guard i rozegrał swój najlepszy sezon kariery. W Game 4 Finałów dobijał rywali pick-and-rollami, zdobywając 11 ze swoich 21 punktów w czwartej kwarcie. Wcześniej rzucił swoje najlepsze 25 na otwarcie rywalizacji z Suns. Był największym stealem poprzedniego offseason, ale teraz mocno podbił swoją cenę i Nuggets raczej nie będą w stanie go zatrzymać, bo nie będą mogli zaproponować znaczącej podwyżki.

Jeff Green (4.1pkt, 1.6zb, 0.7ast, 45/32/90%)
36-letni Uncle Jeff jest najstarszym zawodnikiem w ekipie z Denver. To jego 16 sezon w lidze (łącznie ze straconym rokiem z powodu operacji serca), zwiedził 11 drużyn i wreszcie doczekał się mistrzowskiego pierścienia. Zaczynał w OKC, mając tworzyć gwiazdorski trzon z Durantem i Westbrookiem, ale na gwiazdę nigdy nie wyrósł, a dopiero po jego transferze Thunder dotarli do Finałów. On po raz pierwszy zagrał w Finałach w 2018 u boku LeBrona Jamesa. Teraz w playoffach był w stałej rotacji Nuggets i dbał też o dobrą atmosferę w drużynie. Po przegranym Game 2 Finałów, zaprosił wszystkich do swojego domu na Florydzie na obiad, żeby spędzili wspólnie czas i nieco się rozerwali.

Christian Braun (3.2pkt, 2.1zb, 0.6ast, 53/20/58%)
Już w swoim pierwszym roku w NBA był w rotacji mistrzów. Nie znalazł się w gronie wyróżnionych debiutantów za ten sezon, ale w playoffach żadnej inny pierwszoroczniak nie grał tak dużo jak on (247min, drugi Keegan Murray 194). I nawet na tej największej finałowej scenie grał bardzo dobrze, choć jeszcze w serii z Lakers jego minuty zostały mocno ograniczone (łącznie 20min, 0 punktów). Trener Malone nie stracił do niego zaufania, wiedząc, że to urodzony zwycięzca, który zawsze da z siebie wszystko na parkiecie. To już jego piąte mistrzostwo na przestrzeni siedmiu lat – wygrywał w szkole średniej, na uniwersytecie Kansas i teraz w NBA. Braun był x-faktorem Game 3 Finałów, kiedy ustanowił rekord kariery z 15 punktami (7/8 z gry), wcześniej w Game 2 pomógł pociągnąć duży run w drugiej kwarcie, a w czwartej kwarcie ostatniego meczu zablokował Jimmy’ego Butlera.

DeAndre Jordan
Był All-Starem i ważną postacią walczących o tytuł LA Clippers, teraz jest już tylko podstarzałym, 35-letnim środkowym siedzącym na końcu ławki i w tym sezonie rozegrał najmniej meczów w karierze (39). Ale właśnie został mistrzem, przed Chrisem Paulem i Blake’em Griffinem. Na koniec miał nawet swoje małe cameo w ostatnim meczu. Trzy minuty w Game 5 Finałów były jego pierwszymi jakie spędził na parkiecie od pierwszej rundy.

Reggie Jackson
Jeszcze dwa lata temu był jedną z gwiazd playoffów, kiedy pod nieobecność kontuzjowanego Kawhia Leonarda był największym wsparciem dla Paula George’a. Jeszcze na początku tego sezonu nadal był starterem LA Clippers, ale grał słabo i w końcu stracił miejsce w piątce, a potem został przehandlowany za Masona Plumlee. Po buyoucie przeniósł się w rodzinne strony do Denver, gdzie wydawało się, że może być istotnym wsparciem kiepskiej ławki, nadal jednak grał słabo i przez to grał niewiele. W playoffach łącznie tylko 18 minut, ale nie narzekał na swoją rolę jak ten, którego tu zastąpił, czyli Bones Hyland. To jego 12 sezon w lidze, a już w pierwszym siedział na końcu ławki finalistów z OKC.

Ish Smith
“13” okazała się bardzo szczęśliwa dla 35-letniego Smitha. To jego 13 sezon w lidze, a Nuggets są jego 13 drużyną (rekord NBA) i po tych ciągłych wędrówkach dotarł wreszcie na sam szczyt NBA.

Vlatko Cancar
26-letni skrzydłowy w playoffach spędził na boisku tylko 10 minut, ale wcześniej wreszcie zaczął grać – 60 meczów, po łącznie 70 przez trzy pierwsze lata w Denver – i rozegrał swój najlepszy sezon kariery. W lutym był nawet ważnym rezerwowym Nuggets (grał ponad 20 minut, zdobywając 8.7pkt), którzy konsekwentnie stawiają na niego i czekają aż będzie gotowy przebić się do rotacji (rok temu podpisali z nim nowy kontrakt).

Peyton Watson
Został wybrany z 30 numerem w drafcie, niewiele grał przez cały sezon, ale kiedy dostał szansę pokazania się pod koniec fazy zasadniczej, miał kilka dobrych występów, potwierdzając swój defensywny potencjał.

Zeke Nnaji
Ma 22 lata, trzy sezony w NBA za sobą i potencjał wszechstronnego podkoszowego, dlatego w Denver mają nadzieję, że w przyszłości stanie się przydatnym zmiennikiem dla Jokica.

Thomas Bryant
W 25 meczach wychodził jako starter Lakers, zastępując kontuzjowanego Anthony’ego Davisa i spisywał się na tyle dobrze (14-8), że po powrocie AD był niezadowolony ze zmniejszonej roli. Walcząc o nowy kontrakt chciał transferu do drużyny, w której będzie mógł więcej pograć. Ostatecznie wylądował w Denver i nie sprawdził się nawet w małych minutach za plecami Jokica, ale przynajmniej dostanie teraz pierścień.

Jack White i Collin Gillespie, gracze na two-way kontraktach

Trener Michael Malone
Jest jednym z czterech trenerów z najdłuższym stażem w NBA (ósmy rok w Denver) i teraz już wszyscy w tym gronie mogą pochwalić się mistrzostwem. Nuggets dali czas swojemu coachowi, pozwolili pracować, nie zwątpili w trudnych momentach i ta cierpliwość się opłaciła. Malone wykorzystał, że trafił mu się tak niezwykły talent jak Jokić, uwierzył, że można na nim oprzeć grę i konsekwentnie budował wokół niego drużynę (“I made a decision that he would become the focal point of everything we do, every decision we make, every player we bring in has to be somebody that can play with and complement Nikola.”) Przez lata zbudował też wyjątkowe relacje ze swoimi najważniejszymi zawodnikami.

GM Calvin Booth

Skaut Rafał Juć. Na koniec nie można zapomnieć, że mamy tu także istotny polski akcent, bo Rafał pomagał konstruować ten zespół.

Poprzedni artykułMiędzy Rondem a Palmą (1205): Sory Nikola, jesteśmy
Następny artykułDniówka: Nuggets mogą walczyć o kolejne tytuły, ale czy Brown im w tym pomoże?

5 KOMENTARZE