Dniówka: Game 3 Finałów w Miami

9
fot. NBA League Pass

Przez minione 20 lat Miami Heat tylko cztery razy wygrywali w Denver, poprzednio na początku drugiego sezonu Nikoli Jokica, kiedy on jeszcze wchodził z ławki, a najlepszym strzelcem gości był Hassan Whiteside. Tymczasem Jimmy Butler przez całą swoją dotychczasową karierę zanotował tylko jedno zwycięstwo na tych wysokościach w Górach Skalistych. To nie jest ich ulubione miejsce do gry, ale to nie mogło mieć znaczenia, gdy walka toczy się już o mistrzowski tytuł.

Spędzili kilka dni aklimatyzując się w Denver, wyciągnęli wnioski po porażce na otwarcie i odpowiedzieli dużo lepszym występem, zdobywając niezdobytą dotąd w playoffach twierdzę. Po raz kolejny odebrali rywalom przewagę parkietu i jak zwykle wracają do Miami z remisem w serii. Po raz kolejny też wygrali odrabiając dwucyfrową stratę i to już ich siódmy taki comeback w playoffach.

Dla Nuggets to była dopiero pierwsza porażka przed własną publicznością, także po raz pierwszy w playoffach dali sobie wyrwać mecz, w którym uzyskali dwucyfrową przewagę, a dopiero drugi raz w całym sezonie przegrali, gdy na czwartą kwartę wychodzili mając przynajmniej 8 punktów więcej od rywali. Dali się ograć przez ostatnie 12 minut, ale w tym wypadku już nie po raz pierwszy. Podobnie było w Game 1, choć wtedy mieli wystarczająco wysokie prowadzenie, żeby dowieźć zwycięstwo do końca.

W obu czwartych kwartach Nuggets już na otwarcie oddali rywalom run (11-0 w Game 1, 17-4 w Game 2), a w sumie pozwolili na 66 punktów przy skuteczności aż 63.9% z gry. Według Johna Schuhmanna z NBA.com, czwarta kwarta drugiego meczu w wykonaniu Heat była najefektywniejszą czwartą kwartą na przestrzeni dwóch ostatnich sezonów w całej lidze. Ich ofensywny wskaźnik wyniósł kosmiczne 180 punktów na sto posiadań. Fantastycznie zamknęli ten mecz, po raz kolejny przypominając, że zawsze walczą do samego końca i przejmowanie ostatnich minut jest ich specjalnością. Już od drugiego pojedynku w play-in, kiedy zdominowali ostatnie sześć minut przeciwko Chicago Bulls, zapewniając sobie awans. Jakby tylko czekali aż rywale poczują się zbyt pewnie, przekonani, że mecz mają pod kontrolą. Ten stat podbił internet – w playoffach Heat są aż +90 w czwartych kwartach, podczas gdy wszystkie pozostałe przegrali łącznie -24.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.
Poprzedni artykułJames Harden rozdarty pomiędzy Sixers i Rockets
Następny artykułSteve Kerr. Nowa koszykarska biografia. Od Chicago po San Francisco

9 KOMENTARZE