Flesz: ALL-NBA SECOND TEAM 2023

6
fot. NBA League Pass

ALL-NBA THIRD TEAM

Stephen Curry (Golden State Warriors)
49-43-92, 29-6-6 (56 meczów w sezonie regularnym)
47-36-85, 31-5-6 (playoffy)

W zaczarowanym ogrodzie Stepha Curry’ego ten sezon skończył się rozczarowaniem. Miał piłkę w rękach, Lakers przed sobą. Pomocy za grosz. Aż 47 niecelnych rzutów w trzech ostatnich meczach. Zostawił nam jednak wcześniej jeden z najlepszych, jeśli nie najlepszy moment polskich playoffów, czyli 50 punktów, które rzucił w niedzielę wieczór w meczu nr 7 w Sacramento.

Playoffy grał już po naderwaniu w styczniu więzadeł piszczelowo-strzałkowych. Zarówno też na jesieni, jak i na wiosnę wpisywany był do protokołów kontuzyjnych z urazem biodra. Skończył już 35 lat, wciąż jednak nieporównywalnie porusza się bez piłki, dzięki wybitnej kondycji i etyce pracy, w tych latach właśnie też wreszcie pokazując instynkt mordercy, gdy w latach Duranta niespecjalnie musiał.

Steve Kerr po przegranej serii z Lakers dał jednak do zrozumienia, że zakończył się pewien proces w Warriors i idiotyzmem byłoby odtwarzać go w oczekiwaniu innych wyników. Odchodzi GM Bob Myers, więcej do powiedzenia mieć mają jego asystent Mike Dunleavy Jr. i syn Joe Lacoba, wielki Kirk. W składzie raczej nie zobaczymy w przyszłym sezonie jednego z dwójki Poole/Kuminga, DiVicenzo też raczej może nie zostać, i można się spodziewać, że Warriors o kilka centymetrów urosną, ale także tego, że bez Myersa na pokładzie kwestia kolejnego kontraktu Draymonda Greena może eksplodować od środka. Steph Curry wypełni tutaj ważną rolę, może bez Myersa większą, niż przypuszczał. GM Stephen Curry.

Shai Gilgeous-Alexander (Oklahoma City Thunder)
51-35-91, 31-5-6

Shai nie dostał się z Play-In do playoffów. Wyjęta z tego meczu historia o tym, że jego kuzyn z Pelicans go zatrzymał, była przesadą, ale mógł grać bardziej zdecydowanie. Po przerwie na Mecz Gwiazd aż do Play-In nikt jednak przez tych kilka tygodni nie grał lepiej, niż jego 33.3 punkty na 52% z gry w 15 meczach. Grał mimo kontuzji kostki, oczodołu, mięśni brzucha, ale też trzeci rok z rzędu na wiosnę mecze opuszczał. Mimo, że znów nie awansował z Thunder do playoffów, pokazał dużo więcej liderowania niż wcześniej, zimnej asertywności, wcale niekanadyjskiego swagu, ulicznej twardości – nie tylko sam styl ubierania się na czarno i ciemne okulary wszędzie, bo ponuro, jak czarny żniwiarz, aż 39  razy w sezonie regularnym rzucał między 30 a 39 punktów, z 21 rzutów zaledwie dwa i pół w meczu oddając za trzy. 33, 34, 32, 34, 33, mecz w mecz – dawno już nikt nie grał z taką regularnością. Był też w gronie ścisłych kandydatów do nagrody Jerry’ego Westa.

Shai, przy wzroście 198 cm, w erze rzutów za trzy, efektywnie rzucał 53% na aż 17.8 rzutach za dwa. Była to old-school basketball (MJ tylko raz oddawał mniej rzutów za dwa), ale korzystająca w polu trzech sekund z innego, z 5-0 spacingu wokół niego, w którym teraz do rewelacyjnego rookie-centra Jaylina Williamsa dojdzie może gorzej podający i lżejszy pod obręczą, za to broniący lepiej i rzucający lepiej z dystansu Chet Holmgren.

W wieku 24 lat Shai zaczął być w minionym sezonie – i jest dziś – szeroko doceniany przez swoich kolegów za wachlarz skilli, obrotów na piwotującej stopie, pompek, także dodał więcej fade-away jumpshotów, przy których wciąż jeszcze mógłby mieć więcej powietrza pod stopami.

Wydaje się jakby dla Shaia koszykówka po prostu zwolniła i dziś widzi ją gęściej, rejestruje więcej stopklatek, także w obronie wybierając ludziom z kozła piłki (1.6 przechwytu na mecz), grając twardo, będąc też jednym z lepszych obrońców z pomocy na swojej pozycji. Znalazł się w All-NBA First Team wybieranym przez dziennikarzy, w moim też był, dopóki nie wydarzyli się w playoffach dwaj inni obwodowi.

W playoffach właśnie gra Shaia – na którego lepiej nie polować – może dopiero eksplodować. Oklahoma będzie ulubionym czarnym koniem do miejsca w Top-4.

Devin Booker (Phoenix Suns)
49-35-86, 28-5-6 (53 mecze)
59-51-87, 34-5-7

Devin Booker to mój nowy “ale zapytaj mnie między 2 a 3 w nocy, kto jest najlepszym koszykarzem w lidze”. 33.7 punktów na 59% z gry w playoffach. Nr 1 w punktach dla więcej niż dwóch meczów (Kawhi’a, oczywiście).

Wszystko o Devinie Bookerze jest dobre i pożądane, bo jego kariera przypadła na kilkanaście lat jeszcze świeżego naszego szoku po śmierci Kobiego Bryanta, a jego styl gry i nastawienie zwyczajnie przypominają Mambę. Dzis to jego najlepszy następca. Nie tak atletyczny, dlatego też chyba nie tak przekonany, że każdą akcję jest w stanie sam skończyć.

G3 z Denver: 20/25 z gry, 47 punktów, 9 asyst, 6 zbiórek
G4 z Denver: 14/18 z gry, 36 punktów, 12 asyst, 6 zbiórek

Lepszego dwumeczu w playoffach nie widzieliśmy prawdopodobnie aż od Finałów 2016.

Do czwartego meczu półfinału z Denver włącznie, Book był obok Jimmy’ego Butlera i już wtedy Nikoli Jokicia, najlepszym graczem playoffów, ale wtedy w pierwszej kwarcie meczu nr 5 podkręcił kostkę i już do końca serii nie był tym samym graczem.

W sezonie regularnym, tuż przed świętami w grudniu, wrócił po kontuzji, żeby w comebacku z 24 punktów straty samemu rzucić 58 punktów Nowemu Orleanowi, który bez niego dwukrotnie chwilę wcześniej Suns pokonał (i różne rzeczy sobie myślał; Chris Paul był wygwizdywany w Bayou). Po tamtym meczu z Pelicans znów jednak trafił na listę kontuzjowanych. I to już nie jest nawet żart po tej stronie, nie, gdy o kontuzji kostki w serii z Denver dowiadujemy się dopiero po jej zakończeniu – Devin Booker ma po prostu fizyczne ograniczenia. Za każdym niemal razem – bo to był już drugi, trzeci taki sezon – gdy wchodzi na Top-3/Top-5 poziom gry, kończy się to jakimś przeciążeniem, kontuzją. Nie ma jednak w tym dotychczas nic frustrującego, bo za każdym razem przed kontuzją, wchodzi na jeszcze wyższy poziom gry, niż wcześniej.

Kolejny sezon może być jego. To jego peak. Może jednak nie potrwać długo.

Luka Doncić (Dallas Mavericks)
50-34-74, 32-9-8 (66 meczów)

Amerykanom tego nie wytłumaczysz. Ale my, myślę, że powinniśmy się zrelaksować w kwestii Luki i nie powinniśmy patrzeć na niego tak NBA-centrycznie. Żartujemy o tym w Palmie, przesadzając może nieco ze sloveniją, ale kariera Luki w NBA naprawdę może nie spełnić oczekiwań z tego prostego powodu, że oprócz niej, Luka gra jeszcze po tych 10-15 meczów rocznie z kadrą swojej Słowenii – gra w karty, spija piwka, bierze myto od Niemców i Polaków za chodzenie po pierwszej po korytarzach – a ta nie jest tak dobra, żeby do dużych imprez kwalifikować się zawsze automatycznie z poprzednich, więc czasem grała będzie też w jakiś kwalifikacjach.

Mark Cuban długimi laty droczył się z agentem Dirka o jego grę w kadrze Niemiec. Walki z Luką na pewno nie wygra, tym bardziej, jeśli dalej popełniał będzie kuriozalne błędy w obsadzie przede wszystkim menedżmentu, w zamianie dobrych trenerów na co najwyżej średnich, w zamianie pewniaków obok Luki jak Jalen Brunson na niepewnych jak Kyrie, czy wymieniając w tym samym sezonie pierwszorundowy pick i najlepszych pozostałych w składzie obrońców na Christiana Wooda. Na tle Mavericks Dan Gilbert i Danny Ferry z pierwszego pobytu LeBrona w Cleveland wyglądają jak modelowa organizacja.

Jayson Tatum (Boston Celtics)
47-35-85, 30-9-5
46-32-88, 27-11-5

Dopóki nie podkręcił kostki w pierwszej akcji meczu nr 7 finałów Wschodu – po rzuceniu 51 punktów w meczu nr 7 półfinału z Philly – Tatum prowadził Boston do pierwszego w historii comebacku z 0-3. Prawdopodobnie więc powinien być w pierwszej piątce tego sezonu, gdyby nie to, że jednak jego gra na podkręconej kostce w ostatnim meczu mimo wszystko pozostawiła mały niesmak.

Na końcu playoffów, w krytycznych momentach serii z Sixers i HEAT, Tatum wrócił do roli nominalnego kozłującego w składzie Celtics, do roli, w której rok temu w playoffach sięgał Top-3, Top-4 poziomu, będąc obrońcą przy tym na cztery pozycje, na którego polować się nie chce. Ale wcześniej w tym sezonie Tatum postawił najwięcej zasłon w swojej karierze. Grając nisko, z Alem Horfordem jako 5-out, Tatum operował nagle na podobnych już klepkach, w jakich w górnym pick-n-rollu, granym jeszcze długo po mistrzostwie Mavericks – choćby z J.J’em Bareą – operował Dirk Nowitzki.

Nie jesteśmy więc jeszcze tak naprawdę w primie Tatuma, który w marcu skończył dopiero 25 lat. Za trzy-cztery lata od teraz ma szansę być kompletnym graczem, najlepszym w lidze, doroślejszym, lepiej radzącym sobie z presją w końcówkach meczów i lepiej reagującym na kolegów na boisku między zmianami posiadań.

10.5 zbiórek na mecz w 20 zagranych w playoffach(!).

Celtics są jedynym składem w NBA, który zrobił finały konferencji w dwóch ostatnich sezonach i nie mogą sobie pozwolić na to, żeby szansę na tytuł – minimum jeden, jak nie więcej – i MVP Finałów Tatuma zaprzepaścić nieudanymi negocjacjami z Jaylenem Brownem. Deal po

6 KOMENTARZE