Boston Celtics nie podzielili losów Los Angeles Lakers i nie znaleźli się w gronie tych ponad 60% drużyn, które po przegraniu trzech pierwszych meczów serii, w czwartym odpadają z rywalizacji. Podnieśli się po fatalnym występie, choć wydawało się, że to oni są dużo bliżsi wyeliminowania. Posypali się w tym poprzednim meczu, ale zaraz po nim zespół trzymał się razem. Zawodnicy wspólnie przegadali problemy, nie przestali wierzyć w swoją grupę, nie stracili zaufania do trenera i razem zmotywowali się, żeby odpowiedzieć.
Właśnie tę siłę grupy wskazywali jako kluczowy element, który nie tylko pomógł im się podnieść, ale też przetrwać trudne momenty Game 4. Bo przecież jeszcze na początku drugiej połowy przegrywali 9 punktami, po celnej trójce Maxa Strusa, który ponowił akcję zablokowany przez Jaysona Tatuma. Dobre zagranie w obronie na nic się zdało. Chwilę wcześniej Derrick White spudłował layupa, więc nie układało się to po myśli Celtics. Tym razem jednak nie przestali walczyć. Zaraz Tatum trafił dwie kolejne trójki, natomiast krytykowany za niereagowanie Joe Mazzulla, przerywał akcję prosząc o timeout i pomógł swojej drużynie kontynuować ten jak się okazało decydujący run. Kiedy wrócili na boisko, rozegrali bardzo ładną akcję, znajdując wolnego w rogu White’a, który doprowadził do remisu. Później też na początku czwartej kwarty trener szybko poprosił o czas, gdy Celtics słabo zaczęli i rywale zmieszali straty. To był moment, w którym Miami Heat mogli przejąć inicjatywę, ale po przerwie na boisku pojawił się Tatum i rozpoczął się kolejny run gości.
To był już trzeci w tych playoffach mecz, w którym Celtics mogli zostać wyeliminowani i po raz trzeci Tatum ich uratował. W poprzedniej rundzie rozstrzelał się w czwartej kwarcie Game 6, po czym rozegrał rekordowy Game 7, a teraz poprowadził drużynę w drugiej połowie pojedynku w Miami – 25 punktów przy 11/15 z gry i 5 asyst. A jeszcze do przerwy miał tylko 8 punktów i 4 straty. Po raz kolejny przypomniał, że jest jednym z najlepszych zawodników NBA i udowodnił, że kiedy presja rośnie, potrafi wziąć zespół na swoje barki. Ale teraz będzie musiał to powtórzyć w kolejnych meczach, bo przed nimi nadal daleka droga powrotna w tej serii.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
‘Po raz kolejny przypomniał, że jest jednym z najlepszych zawodników NBA i udowodnił, że kiedy presja rośnie, potrafi wziąć zespół na swoje barki.’
Jakby tak bylo to Tatum zrobilby wiecej aby nie doprowadzic do 0-3 gdzie w tych meczach ‘pomagal’ druzynie linijka 1/14.
Lubilem go, uwazalem, ze ma cos wyjatkowego, ale teraz widac ze nie staje na wysokosci zadania.
Gość ma dopiero 25 lat.
Ta, siódmy mecz z Filadelfią szczególnie pokazał, że nie staje na wysokości zadania. Co byś nie wymyślił to naprawdę jest aktualnie jeden z najlepszych graczy NBA, stałe top 10, z okresami w top 5.
Właśnie. Tatum ma unikatowy mind-set pozwalający mu zupełnie obrócić słabszy strzelecko dzień w totalną dominację w czwartych kwartach.
Rzecz z gatunku unikatowych.
Gdy taki Kobe robił podobne rzeczy, to byly ohy i ahy jaki to on killer i Mamba mentality(jeśli nie- to było doszukiwanie się zestawu :zbiórki +groźne miny).
Taki LeBron np. nigdy tej umiejętności nie miał, a już na pewno nie w wieku 25lat.
Oj tam, fluke z tą Filadelfią. Tak samo jak zeszłoroczne playoffy, pojechanie KD, seria z Bucks. No gość ewidentnie tego nie ma, ten pociąg już odjechał
zloty “take” od SVG:
“You know the No. 1 reason the Heat need Tyler Herro back? Because his fashion is so bad on the bench. We need him in uniform.”
Bez kitu, on wygląda jak z tych zdjęć kiedy po odpadnięciu z PO nba.tv wysyła teamy na ryby.
On to pikuś. Obyczaj jego kobietę na insta.