Wake-Up: Embiid wrócił, Celtics blowoutem wyrównali serię

6
fot. NBA League Pass

Joel Embiid po raz pierwszy wystąpił jako MVP, ale wracając po dwóch tygodniach leczenia kolana nie grał jak przystało na najbardziej wartościowego zawodnika ligi. Musi dopiero odzyskać swój rytm, tymczasem zrobili to Boston Celtics, którzy odpowiedzieli po porażce w meczu otwarcia. Teraz zagrali dużo lepiej i zrobili efektowny blowout na Philadelphii 76ers.

Philadelphia @ Boston 87:121 (1-1) T.Harris 16 – J.Brown 25

1) Game 2 skończył się w trzeciej kwarcie, w której gospodarze trafili 7 trójek, równocześnie pozwalając Sixers na tylko 6 celnych rzutów z gry.

Jaylen Brown ponownie miał świetną pierwszą kwartę, ale teraz na tym nie poprzestał i bardzo dobrze rozpoczął również drugą połowę. Po nim pałeczkę przejął Derrick White, który zdobył 8 kolejnych punktów dla gospodarzy, a następnie Malcolm Brogdon dołożył trzy trójki i było po wszystkim. Celtics zdominowali trzecią kwartę 35-16, uzyskując 27-punktowe prowadzenie przed ostatnim fragmentem gry.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.

6 KOMENTARZE

  1. Mvp wrócił i wszystko wróciło “do normy”. Brown siadł na Hardena i ten nie miał pomysłu na atak. Dobrze, że jest Doc na ławce, bo nie widać tak mocno trenerskiej różnicy. PJ drugi raz szukał ręką krocza- to już raczej nie przypadek, chyba nie wytrzymuje napięcia.

    0
  2. Dobrze, że wyjeżdżamy już z tego pięknego miasta fasolarzy, mam na razie dosyć patrzenia na namalowaną na parkiecie gębę Lucky the Leprechaunta.
    Philly do tej pory zrobili swoje, przełamali serię, JoJo musi u siebie pokazać, że jest real MVP i dominować w najbliższych dwóch meczach bo ten dzisiejszy występ lepiej przemilczeć…

    0
  3. Paradoksalnie w pierwszej połowie, gdzie trafiło Philly całe 1/13 zza łuku, i zebrali cała 1 zbiórkę offensywne, przegrywali tylko -8 i byli ciągle w grze.

    3 kwarta to był jakiś dramat w defensywie (fakt, że Brown złapał wtedy 🔥🔥🔥) i siłowanie ataku przez Embiida. Był taki moment że spudłował 3 rzuty pod rząd i zrobił 2 straty. A Reed zakopany na ławce. Miałem wrażenie, że w pierwszym meczu ten atak działał dużo płynniej/ szybciej z Reedem. Chociaż to pewnie kwestia tego, że wpadało dużo zza łuku, przez co automatycznie robiło się więcej miejsca do mijania/ ścinania.

    Jedyny plus tego meczu był taki, że żaden starter już w 4 kwarcie nie powąchał parkietu (z tego miejsca pozdrawiam fanów Knicks i pana Trenera)

    0