Dniówka: Suns, Celtics i Nuggets grają o awans

W ostatnich trzech meczach Russell Westbrook zdobywał średnio 31.7 punktów, więcej niż Kevin Durant i był przy tym niezwykle jak na siebie efektywny, trafiając 54.4% rzutów z gry, w tym osiem razy zza łuku. Jest jedną z najlepszych historii pierwszej rundy, ale największą historią w kontekście LA Clippers jest oczywiście to, dlaczego Wesrbrook występuje teraz w pierwszoplanowej roli.

Wielkie marzenia Clippers rozsypały się wraz ze zdrowiem liderów. Już kontuzja Paula George’a sprawiła, że mistrzowskie aspiracje zawisły na włosku, więc kontuzja Kawhia Leonarda była gwoździem do trumny. Dzisiaj Leonard nie będzie w stanie wrócić i opuści trzeci mecz z rzędu, podczas gdy jego drużyna w Phoenix będzie walczyć o przetrwanie, co zapewne zakończy ich sezon.

Nie tak to miało wyglądać. Kawhi i PG mieli poprowadzić Clippers do mistrzostwa, ale zamiast pasma sukcesów, mamy tutaj tylko pasmo nieustających problemów zdrowotnych i to one niestety stały się symbolem tej rozczarowującej gwiazdorskiej ery w LA. Teraz kolejny szybki finisz może być już początkiem końca drużyny w tym składzie, bo ile jeszcze można czekać? Czy w ogóle jest sens trzymać się dalej tych coraz starszych i coraz rzadziej zdrowych gwiazdorów?

Przed Clippers trudne decyzje w wakacje, które zaraz rozpoczną. Mają najdroższy zespół w lidze, ale bez dwójki gwiazdorów głęboki skład pomaga jedynie kombinować Tyronnowi Lue z ustawieniami, podjąć walkę i nie oddawać łatwo meczów. Nie uratuje ich jednak przez porażką już w pierwszej rundzie.

Westbrook nie będzie zbawcą Clippers, choć jest świetny w tej serii i to po obu stronach boiska. To on wyrwał zwycięstwo na otwarcie, a mimo 3/19 z gry w pierwszym meczu, obecnie ma najwyższą skuteczność (46%) od czasu swojego playoffowego debiutu. Udowadnia, że nadal jeszcze ma sporo paliwa w baku i ciągle może się przydać, jeśli tylko odpowiednio się go ustawi i wykorzysta na boisku.