“Ar dżej Barrett
tyf tyf – tyf tyf tyf
Ar dżej Barrett
tyf tyf – tyf tyf tyf”
Dudni w głowie jeszcze dziś rano.
RJ Barrett rzucił 26 punktów, Jalen Brunson 29, Josh Hart 19, znakomicie do przerwy grał Mitchell Robinson, a całą czwartą kwartę Obi Toppin i New York Knicks pokonali Cleveland Cavaliers wczoraj wieczorem 102:93, prowadzą 3-1 i są już tylko o jedno zwycięstwo od wygrania pierwszej serii od czasu Carmelo Knicks w 2013 roku, o jedno zwycięstwo od eastcoastowego klasyku Boston Nowy Jork.
Stop, jeszcze nie. Jeszcze Milwaukee.
Póki co, to jest Twój klasyczny team Knicks, ten właśnie. Klasyczny, bo najlepsi gracze nie są wcale w panteonie najlepszych z najlepszych – Ewing, Starks, Sprewell, Houston, Melo, T.Chandler, Brunson, Randle – za to nadrabiają obroną, zbiórkami i graniem razem. To jest historia tej serii po czterech meczach, serii nie tylko wynikami przypominającej lata 90-te, serii granej w zawrotnym tempie 93 posiadań.
Po tygodniu playoffów Knicks mają #1 obronę całych rozgrywek, zatrzymując Cavaliers aż 18 punktów poniżej (94 w meczu) poziomu Cleveland z sezonu regularnego (112) i w tej serii dobrej obrony i niecelnych rzutów zbierają aż 37% piłek na tablicy niby Twin Towers, grających ogromne minuty, choć tylko połowę z nich razem.
W obronie nie dzieje się nic spektakularnego – ot, Knicks zatrzymują pierwszą akcję typowym Thibodeauowskim schematem pomocy ze skrzydeł przy rolującym, Mitchell Robinson i Isaiah Hartenstein – grający w niedzielę niemal całą czwartą kwartę aż do trzeciej minuty przed końcem meczu – bronią, może nie jak Brook Lopez w “dropie”, ale naprawdę dobrze i Knicks celują najzwyczajniej w brak zaufania nowego składu Cleveland do siebie, a precyzyjnie – w brak tego dodatkowego podania.
Darius Garland trafia tylko 29% rzutów, gdy broniony jest w tej serii przez RJ Barretta, Donovan Mitchell trafia tylko 30% trójek na całe 22 punkty w meczu, ale przede wszystkim Evan Mobley i Jarrett Allen, grając obaj po 38 minut na mecz, dają tylko 21.6 punktów – o 9 mniej niż w mniejszych minutach rzucali w sezonie regularnym – bo Knicks odcięli ten roll i odcięli też picki mały-mały. Ba, Knicks niemalże już śmieją się, kiedy Cleveland próbuje tych ostatnich. Jak, kogo chcesz atakować? Jedyne co to Mitchell może łokciami przetrzeć się do floatera nad tylko ciut niższym od niego Jerzym i to by było na tyle. A kiedy to wszystko już Knicks obronią – zbierają 70% piłek na swojej desce i próbują wybiec do przodu. Tom Thibodeau w 2023 roku. Nothing fancy.
Seria oczywiście jeszcze się nie skończyła, Mitchell może wrócić do MSG w tym tygodniu na mecz nr 6, a ja cały czas mam w głowie ten wpis z lipca, gdy po kolei przeszliśmy się przez 8 wyborów Knicks w drafcie. Ba, to był moment, gdy tytuł Flesza 24 lipca brzmiał “Picki Knicks w dealu, który już jakby był”: 1 runda w 2023 roku, 1 runda Dallas w 2023 (zastrzeżony w Top-10), 1 runda Detroit w 2023 (zastrzeżona w Top-18, ale tylko w Top-13 w 2025 i Top-9 w 2027), 1 runda Wizards w 2023 (Top-14, ale tylko Top-6 w 2026), 1 runda Knicks w 2024, 1 runda Milwaukee w 2025 (Top-4), 1 runda Knicks w 2025, 2026, 2027, 2028 i 2029, czyli też ewentualne swapy picków w co drugim roku.
“The Knicks had a window of time here to get a deal done,” – pisał Shams.
Pamiętajmy też, bo idzie zapomnieć dziś, że to był deal, w którym Leon Rose nie chciał oddać trzech czy czterech niezastrzeżonych picków, nie chciał oddać Grimesa i nie chciał oddać Quickleya. W dealu miały pójść dwa niezastrzeżone picki, kilka zastrzeżonych, jakiś swap, Evan Fournier, Obi Toppin i przede wszystkim RJ Barrett. To chyba dlatego dziś w głowie szumi mi właśnie to, co MSG skandowała tak głośno w drugiej połowie, gdy 22-letni Kanadyjczyk, zdecydowanie najlepszy atleta na obwodzie w tej serii, po raz jedenasty, dwunasty i trzynasty szedł na linię rzutów wolnych.
“Ar dżej Barrett
tyf tyf – tyf tyf tyf
Ar dżej Barrett
tyf tyf – tyf tyf tyf”
Knicks are back.
Full of heart.
A może w tym roku będziemy mieli inny eastcoastowy klasyk: Miami – Nowy Jork??
btw
Maciek, w ostatnim zdaniu jest literówka, powinno być:
Full of Hart.
A pamiętasz jak Knicksi weszli z ósmego…
Pamiętam ostatni piąty mecz tej pierwszej legendarnej rundy, pamiętam gdzie i z kim go oglądałem, pamiętam ten ostatni rzut Houstona, pamiętam te emocje i jak skakałem kiedy wpadła ta “babunia”…
https://m.youtube.com/watch?v=AqxEC0JmGV8
Ciężki był ten rooster do strawienia. Thomas, Ward, Johnson. Przy nich nawet taki Hjuston wyglądał jak Maćkowe „kinetyczne piękno” :)
Kolego, nie każdy w tamtych czasach miał kilka kolorowych pudełek. Tatuś zgarnął od sąsiada, jak chciał wyrzucać, ale pełna zgoda, nawet jak na tamte czasy to był przypał. A najebany w tamtych latach byłem często, wspaniałe czasy
Ja pamietam jak najebany wracałem nad ranem do domu i na czarnobialym, małym ruskim telewizorku w kuchni oglądałem tych Knicksow na tvn, jedząc potworne ilości żarcia na gastrofazie.
Metyllo przyjacielu, we wszystko uwierzymy, nawet w to, że byłeś najebany, ale z tym czarno białym w 99 roku, to za grubo poszedłeś :)
A co Wy na to, ze na ostatni mecz NBA Finals 1998, najpierw żeby nie zasnąć siedzieliśmy w knajpie i szły browarki, a potem w srodku nocy zatrzymaliśmy pomarańczowa polewaczkę i na niej za stówkę pojechaliśmy w kilkanaście osób oglądać mecz. Nie do zapomnienia😂
Flesz przed Wake-up?
Przereagowanie.
Planeta wyskakuje z orbity.
Ale, ale Cavs mają proste usprawnienie, którego liznęli w 3. kwarcie. W ataku zaczęli biegać po trumnie, krążyć po obwodzie i łapali piłkę w ruchu. Czyli trik, którego uczy polska myśl szkoleniowa – “na leciutką aferę”.
Garland był piękny przez tę kwartę. Uruchomił w końcu Allena, który do tego momentu się tylko snuł po boisku.
To nie Knicks są mocni, po prostu Cavs są fatalni. W ataku wygląda to bardzo chatycznie, jest mało ruchu, dużo łatwych pudeł, a Osman nie nadaje się do niczego po obu stronach parkietu.
I gdzie ten x factor Randle?
Właśnie!
Cavs ssą, i to mocno.
W sezonie regularnym był hype i dobry wynik, ale w Playoffs wychodzi, że to jednak młody team i zbudowany tak naprawdę w tym roku.
Knicks biorą co trzeba – i to kolejny raz bez Randle’a-bo to nie ich wina, że przeciwnik jeszcze gorszy, ale abstrahując od nostalgii 90′ to ta seria jest po prostu słaba.
Oczywiście jaramy się nad wyraz bo Woody Allen, King – Kong Ewing, Scorsese, “Once a Knick always a Knick” i takie tam.
Dobrze że choć “bąblowa” średnia z Playoffs trochę spadnie Mitchell’owi bo pasował do tego towarzystwa, jak świni siodło.
Mitchell jest mocno przereklamowany. Kolejne PO gdzie wali cegły i straty. First All NBA Team naprawdę?
Knicks i Jalen Brunson przypominają mi Zepter Śląsk Wrocław i Lynn Greer’a.Duzo kozłowania leworęcznego czarodzieja,brak wielkich gwiazd,za to wielu solidnych rzemieślników…Tak jak przebudził się Ardzej Barett tak zniknął Juliusz Randle w meczach w MSG.
A i w tamtym rosterze Śląska też grał Randle ;)