Prezentujemy najnowszą książkę Wydawnictwa SQN pod patronatem Szóstego Gracza.
Już 12 kwietnia swoją premierę będzie miała książka „Kevin Durant. W pogoni za wielkością”, opowiadająca o losach i wyborach jednego z najbardziej utalentowanych koszykarzy, jacy kiedykolwiek wybiegli na koszykarskie parkiety.
Książka jest dostępna ⏩ TUTAJ
Uznany reporter Marcus Thompson prześledził inspirującą historię Duranta: od dzieciństwa spędzonego w biedzie przez awans do drużyn uniwersyteckich aż do gry w NBA, gdzie od początku kariery KD był wielką gwiazdą. Mimo poważnych kontuzji cały czas wchodził na jeszcze wyższy poziom.
To poruszająca historia o przemianie cudownego chłopca w mężczyznę, o którym będą krążyć legendy.
Fragment
Durant pamięta ze swojego dzieciństwa pewną historię, która stanowi dobrą ilustrację wpływu, jaki na psychikę dziecka wywiera nieobecność ojca. W wywiadzie udzielonym w 2015 roku magazynowi „GQ” opowiedział, jak któregoś wieczoru wracał samochodem do domu. Za kierownicą siedziała Wanda. Kevin patrzył bezwiednie przez szybę na oświetlane przez latarnie otoczenie. W pewnym momencie spojrzał na samochód stojący obok nich na światłach i zobaczył w nim swojego ojca z przyjaciółmi. Jego tata zauważył go, ale nie zareagował. Kevin pokazał mamie mężczyznę, którego twarz przypominała jego własną, ale
Wanda nie zamierzała na ten temat rozmawiać. Jej syn został porzucony przez tatę, zanim zdołał zrozumieć, że go w ogóle ma. Teraz doskonale zdawał sobie sprawę, kim jest jego ojciec, ale ten nie przyznawał się do niego na ulicy.
Pratt twierdził, że jego synowie zawsze chcieli go w swoim życiu i to pragnienie skłoniło go do powrotu. Ale pojednanie nie było łatwe. Jakiś czas po tym przypadkowym spotkaniu na ulicy Wayne zaczął przychodzić na szkolne mecze Kevina i te rozgrywane w AAU; uczynił to swoim stałym zwyczajem. Prosty wniosek był taki, że Pratt wrócił, ponieważ wiedział, że Durant jest wielkim koszykarskim talentem. Musiał słyszeć o tym, że na parkiecie jego syn zaczyna wyglądać jak przyszła gwiazda, poza tym już wtedy był wyższy niż wszyscy pozostali uczniowie na poziomie gimnazjum. W rzeczywistości był tak wysoki, że trenerzy musieli nosić przy sobie jego akt urodzenia, bo rodzice rywali byli przekonani, że jest starszy. Tak naprawdę oczekiwania związane z występami w NBA przylgnęły do Duranta dopiero w liceum. Powrót Wayne’a poprzedzał więc moment, w którym ludzie na dobre zdali sobie sprawę z cudownych zdolności syna.
– Nie wiedziałem, czy zagram w NBA – powiedział Durant w filmie dokumentalnym na swój temat. – Nie byłem tego pewien, chociaż praktycznie od dziewiątego roku życia nie myślałem o niczym innym. Miałem w sobie wystarczającą pokorę, by rozumieć, że to się może nie wydarzyć, a jednocześnie byłem na tyle arogancki, by mówić sobie: „Muszę się tam dostać, nie może być inaczej”.
Tak czy inaczej Wayne Pratt miał przed sobą długą drogę, jeśli chciał ponownie zagościć w życiu synów, których zostawił w 1989 roku. Po tym jak odszedł od Wandy, urodziło mu się ponadto dwoje innych dzieci, Rayvonne i Breana. Był więc teraz ojcem czworga dzieci, pracującym jako ochroniarz w MedStar Health.
Istotne pytanie brzmiało: dlaczego Durant miał mu pozwolić na powrót? Nie byłoby nic dziwnego, gdyby zranione uczucia i młodzieńcza stanowczość wzniosły wokół jego serca stalowy mur. Wielu chłopców w jego sytuacji zerwało kontakty z biologicznymi ojcami. Gniew i samotność płynąca z porzucenia pozostawiają rany, które nie zawsze mogą się zagoić. Ale reakcja Duranta wiele mówi o nim samym. Był chłopcem, który przedkładał serdeczność nad nienawiść. Pragnienie miłości, zaspokojenia tęsknoty, której nie mógł ukoić, stłumiło wszelką złość, jaką odczuwał wobec ojca. Miał szansę odnowić więź ze swoim ojcem i chciał ją wykorzystać.
– Kevin to kochający, hojny, serdeczny człowiek – powiedziała Wanda w filmie dokumentalnym o synu. – To osoba, która wierzy, że każdy jest z natury dobry. Właśnie taki jak on sam.
Kiedy myślisz czy kupić pojawia się to:
„To poruszająca historia o przemianie cudownego chłopca w mężczyznę, o którym będą krążyć legendy.”