Bill Parcells, “Big Tuna”, całkiem legendarny trener New York Giants miał powiedzenie, że jesteś tak dobry, jak twój wynik. Trafiało ono idealnie na każde, nie tylko nowojorskie, podłoże, bo zamykało wszystkie tłumaczenia, całe te pieszczoty ze sobą i stawiało sprawę jasno i prosto. Nie trenowaliśmy nigdy Giants, sprawy jasno i prosto też raczej tu nie stawialiśmy, i przede wszystkim tuńczyka wyjadamy głównie z puszki, i nie jest on duży, tylko poszatkowany, ale w NBA można by powiedzieć, że jesteś tak dobry, jak twój ostatni mecz w trasie.
Ha!
Bo trasy wyjazdowe – okej, teraz w prywatnych samolotach, Kareemku drogi – to z reguły cztery mecze w sześć, pięć meczów w siedem-osiem dni, czy sześć w dziesięć. Wyloty w nocy, wielokrotna zmiana stref czasowych – godzina, dwie, trzy różnicy – i pogubienie się w rutynie, bez której ani rusz. Dlatego, gdy New York Knicks ostatniej nocy kończyli trasę w Portland i zaczęli mecz od spudłowania siedmiu pierwszych rzutów i od dwóch strat, w dodatku grając bez swojego lidera i rozgrywającego, mogli się albo już spakować na samolot, albo grać do końca.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Serduszko!
Mam małą satysfakcję – przed sezonem pisałem ze Knicks będą lepsi niż przewidywania. I w sumie nie trzeba było być geniuszem żeby to przewidzieć- nie tracąc żadnego ważnego gracza dodali dwóch dobrych graczy.
Brunson to był dla mnie pewniak. 4 lata oglądałem jego niemal każdy mecz w Mavs I było dla mnie jasne ze jeśli da mu się kierować zespołem to będzie swietny. Seria z Utah bez Luki byla tego najlepszym przykładem. A Hartenstein w Clippers też pokazywał ze mógłby być nawet starterem. Mavs oddaliby wiele żeby mieć takiego centra w pierwszej piątce.
Teraz Knicks maja wszystko w ręku- młodych graczy, picki do handlowania i potencjal rynku. Oby nie skończyli z LaVinem albo innym polamancem.
Otóż to kolego mój drogi, mają wszystko w swoich rękach, idealną sytuację do sprowadzenia kogoś, kto pomoże wejść ten poziom wyżej.
Tylko właśnie, kogo?
To zalezy kto będzie dostępny :) może Lillard? Któż to wie. Ale zgadzam się, że za rynek.moze być ograniczony
gdy przeczytałem o niepohamowanej pewności siebie Randle’a, to skojarzył mi się nagle jakoś Paper Boi z serialu Atlanta, taki trochę miśkowaty, wyluzowany ziomek, który nawet jak coś go wyprowadzi z równowagi, nadal ma to jakby pod kontrolą, ot taka myśl na wieczór
Dziękuję Maćku, właśnie przeskoczyłem w wierze do finałów konferencji.