Kevin Durant znowu opuścił wizytę swojej drużyny u Golden State Warriors. Od czas jego odejścia z Bay Area minęły już prawie cztery lata, a on nadal jeszcze nie zagrał przed swoją byłą publicznością. Co prawda raz wystąpił na parkiecie w Chase Center, ale było to w okresie pandemii, kiedy trybuny były puste.
Może będzie okazja w playoffach? Gdyby sezon zakończył się teraz, spotkaliby się w pierwszej rundzie. Póki co, Warriors uniknęli sweepu z Phoenix Suns w fazie zasadniczej.
Na liście nieobecności ponownie byli też obaj gwiazdorzy Dallas Mavericks i przebywający na terapii Ja Morant, ale na szczęście po krótkiej przerwie do gry wrócił Giannis Antetokounmpo i od razu zapewnił świetne widowisko w najlepszym meczu minionej nocy w Sacramento.
Indiana @ Detroit 97:117 (J.Nwora 20 – C.Joseph 22)
Minnesota @ Atlanta 136:115 (A.Edwards 32 – T.Young 41)
Utah @ Miami 115:119 (L.Markkanen 38 – J.Butler 24)
Memphis @ Dallas 104:88 (D.Bane 23 – J.Hardy 28))
Boston @ Houston 109:111 (J.Brown 43 – J.Green 28)
Milwaukee @ Sacramento 133:124 (G.Antetokounmpo 46/12 – D.Fox 35)
Phoenix @ Golden State 112:123 (D.Booker 32 – K.Thompson 38)
1) Sacramento Kings po raz kolejny potwierdzili swoją siłę, prowadząc zacięty pojedynek z liderami całej NBA, ale w końcówce Milwaukee Bucks wykazali się większych wyrachowaniem, wykorzystali błędy rywali, ich defensywne słabości i skutecznie egzekwowali kolejne akcje. Jeszcze na cztery minuty przed końcem były tylko dwa punkty różnicy, wtedy run 11-2 załatwił sprawę.
Giannis po trzech meczach przerwy był głodny gry i dominował w paint, a też trafił obie próby zza łuku, zdobywając w sumie 46 punktów.
Khris Middleton rzucił 31 punktów (5/8 za trzy) i rozdał 9 asyst. Bucks po raz pierwszy od dawna wyszli z trójką swoich gwiazdorów w pierwszej piątce.
Brook Lopez dodał 23 punkty i dagger-trójkę zanim w ostatnich sekundach wyleciał z parkietu po ostrej przepychance z Trey’em Lylesem.
Kings mogli jak zawsze liczyć na swoich liderów – De’Aaron Fox zdobył 35 punktów, a Domantas Sabonis miał kolejne triple-double na 23 punkty, 17 zbiórek i 15 asyst, natomiast w czwartej kwarcie rozpalił się też Kevin Huerter. Trafił wtedy 5 kolejnych trójek. W całym meczu miał 28 punktów przy 8/11 za trzy.
2) Golden State Warriors zrewanżowali się za trzy poprzednie porażki z Phoenix Suns i zrobili to w bardzo efektywnym stylu. Pod koniec pierwszej kwarty było już 39-14. Goście jeszcze wrócili do gry po przerwie i w trzeciej kwarcie zbliżyli się na trzy punkty, ale na więcej Warriors im już nie pozwolili i zaraz ponownie odzyskali kontrolę.
Klay Thompson miał coś do udowodniania w tym pojedynku, pamiętając swoje frustracje, słowne przepychanki z Devinem Bookerem i wyrzucenie z parkietu w Phoenix. Po raz pierwszy od tamtego czasu stanął przeciwko Bookowi i powiedzieć, że rozpoczął ten mecz w ogniu, to jak nic nie powiedzieć. Zdobył 18 z pierwszych 26 punktów drużyny. Do przerwy miał już 33, trafiając 8/12 zza łuku.
Po przerwie jego ręka ostygła i skończył z 38. W drugiej połowie rozkręcił się Jordan Poole zdobywając wtedy 15 ze swoich 20 punktów. Stephen Curry miał 23.
Warriors rozstrzelali rywali rzutami z dystansu. Zanotowali w sumie 19 trójek, podczas gdy Suns trafiali trójki ze skutecznością 19% (4/21).
W ekipie gości najlepiej zagrali Devin Booker (32pkt) i Deandre Ayton (27pkt, 12zb), którzy też pociągnęli Suns w trzeciej kwarcie.
3) Wizyta Utah Jazz w Miami oznaczała spotkanie drużyny, które rozegrały do tej pory najwięcej w meczów rozstrzygniętych w crunch time, więc inaczej ten pojedynek nie mógł się zakończyć. Po wyrównanej czwartej kwarcie, ostatecznie bardziej clutch okazali się gospodarze.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Co za wspaniała noc dla San Antonio. Houston i Detroit wygrały;)
Memphis wygrywa bez Moranta? Stare, znałem
Niestety, Boston już od dłuższego czasu wygląda jak ta drużyna z pierwszej połowy ubiegłego sezonu. Są w stanie przegrać absolutnie każdy mecz, defensywa przychodzi i odchodzi. Mnóstwo meczów przegranych w końcówkach. Niskie ustawienia są masakrowane na deskach. Dziś najlepiej wyglądaliśmy w minutach z Kornetem.
Słabo to wygląda, chyba za wcześnie zdecydowali się na JM. MS się ostatnio chyba też trochę pogubił. Szkoda, że nie zrobili tej wymiany po Jakuba. Naprawdę mógłby dużo zmienić.
Tatum jest zmęczony i gra 41 minut, Brown niewiele mniej. Mazulla doprowadził do zmęczenia sezonem liderów zaraz przed PO. Dodatkowo Smart narzeka na urazy. Myślę, że gdyby z Houston zagrał Pritchard, Muscala, Blake i jeden z duetu J&J to pewnie wybija byłby odwrotny. Zamiast tego mamy powtórkę zeszłego sezonu i znowu będziemy słuchać jak to Tatum nie ma siły w PO.
Tęsknię za Morantem
Przez tą jego nieobecność przestałem już w ogóle sprawdzać +/-
Smutno jakoś…
Lubię Lopeza. Dzik, Tur. Widzę tu zespół.
“Brzydnieje uroda, brzydota pięknieje,
Więc dalej, więc dalej, przez mgły i zawieje!
To Lopez, który z lwią odwagą walczył,
Aby potwierdzić oddanie dla Lidera”.
Kupuję koszulkę!