Dniówka: Koniec ciekawego rynku buyoutów. Debiut KD w Suns

0
fot. NBA League Pass

Początek marca będzie oficjalnym rozpoczęciem nowej ery w Phoenix Suns. Po blisko trzech tygodniach od wielkiego transferu, Kevin Durant wreszcie zadebiutuje w nowych barwach.

KD od początku stycznia leczył kontuzję kolana, a przez ostatnie dwa tygodnie coraz intensywnej trenował, przygotowując się do powrotu i gry z nowymi kolegami. Początkowo będzie na limicie minut, a pojedynek ze słabym rywalem ma pozwolić mu na spokojne rozegranie się.

(33-29) Phoenix @ (20-43) Charlotte 1:00

Co prawda Charlotte Hornets wygrali teraz 5 kolejnych meczów, ale też dopiero co stracili LaMelo Balla.

Tak jak można było się spodziewać, złamana kostka oznacza dla niego koniec sezonu, co dla drużyny oznacza, że reszta rozrywek właściwie zupełnie straciła sens. Z Ballem przynajmniej zapewniali jeszcze dobrą rozgrywkę swoim kibicom, a teraz już nic im nie zostało. Nawet tankować nie ma po co, ponieważ po ostatnich zwycięstwach i tak już raczej nie dogonią najgorszej trójki. Spurs 16 kolejnych porażek nie wystarczyło, żeby dogonić Rockets, a Hornets mają aż pięć zwycięstw więcej od nich i od Pistons. Zostaną więc na czwartym miejscu od końca z 12.5% szans na wylosowanie Victora.

Występ KD będzie wydarzeniem dnia, ale najbardziej interesująco zapowiadające się mecze to dwa pojedynki w czołówce Wschodu.

(39-25) Cleveland @ (44-18) Boston 1:30
(39-21) Philadelphia @ (33-29) Miami 1:30

Boston Celtics spotkają się z Cleveland Cavaliers, z którymi na samym początku sezonu stoczyli dwa niezwykle wyrównane pojedynki. Oba rozstrzygnięte zostały dopiero po dogrywce i oba wygrała drużyna Donovana Mitchella.

Gospodarze będą mieć z powrotem Jaylena Browna, ale czy Jayson Tatum odzyska swój rzut? Po ASW trafia tylko 36.7% z gry.

Philadelphia 76ers jadą do Miami wziąć rewanż za poniedziałkową porażkę.

Od czasu odejścia z Philly, Jimmy jest 6-2 w bezpośrednich starciach z Joelem.


Pierwszy marca to nieoficjalny deadline buyoutów, ponieważ to ostatni dzień na zwolnienie zawodnika, żeby mógł on później wystąpić w playoffach w innej drużynie.

W tym roku mieliśmy bardzo ciekawy rynek buyoutów, bo nie dość że rekordowo dużo, aż 10 zawodników zdecydowało się zostawić nieco pieniędzy, żeby uwolnić się od dotychczasowej umowy i zmienić drużynę, to też wśród nich znalazło się kilka bardzo znanych nazwisk. Ponadto, nie są to weterani, którzy tylko usiądą na końcu ławki, ale zawodnicy mogący odegrać jeszcze rolę w drugiej części sezonu. Tym bardziej, że kilku z nich już weszło do pierwszej piątki swojego nowego zespołu (choć to akurat bardziej świadczy o desperacji drużyn niż klasie graczy).

Russell Westbrook jest oczywiście największą historią, bo jego zatrudnienie to najbardziej ryzykowny eksperyment, który w dodatku może mieć wpływ na rywalizację o mistrzostwo (wyrzucając Clippers z tego wyścigu). Od razu dostał rolę startera i pod względem indywidualnym zaprezentował się całkiem nieźle w trzech pierwszych meczach – 48 punktów przy 53% z gry, w tym 4/9 za trzy, 17 zbiórek i 28 asyst – ale jego drużyna trzy razy przegrała. Na razie kiedy jest na boisku obok Kawhia Leonarda i Paula George’a, Clippers są gorsi od rywali średnio o 11.6pkt na sto posiadań.

Dużo lepszy start miał Patrick Beverley, który pomógł Chicago Bulls przerwać serię porażek i zrobić dwa efektowne blowouty. Wczoraj już nie udało się kontynuować tej dobrej passy, ale jego duet z Alexem Caruso przypomina nieco te najlepsze momenty, kiedy na początku zeszłego sezonu Caruso z Lonzo Ballem byli motorem napędowym defensywy Bulls. Po 68 minutach gry z Caruso-Beverley, tracą tylko 87.8pkt na sto posiadań.

Kevin Love na razie nie zapewnia shootingu, na jaki liczyli w Miami, trafiając tylko 5/19 za trzy, ale w trzech pierwszych meczach z nim na parkiecie ofensywa Heat funkcjonowała dużo lepiej (111.3) niż kiedy siadał na ławce (91.8). Love może być zadowolony, bo jeszcze przed chwilą był poza rotacją, a teraz gra spore minuty jako starter. Do tego najbardziej z wszystkich zyskał finansowo na buyoucie. Przeważnie zawodnicy zostawiają swojej byłej drużynie wartość minimalnej pensji, co potem wyrównują sobie nowym kontraktem. Love zostawił nieco więcej, bo $1.5mln, ale w Miami dostał dwa razy więcej, bo $3.1mln.

Jeszcze tylko Danny Green otrzymał więcej niż minimum ($2mln), ale on na razie gra niewiele. W trzech meczach spędził na parkiecie tylko 28 minut. Mniej niż grał w Memphis, ale wraca po długiej przerwie, poważnej kontuzji kolana i pewnie Cavaliers wolą być ostrożni, żeby spokojnie zbudował formę na playoffy.

Justin Holiday zaliczył świetny debiut w barwach Mavs, kiedy rozstrzelał się na 5/6 za trzy. W kolejnym meczu został przesunięty do wyjściowego składu, ale szybo stracił swój ogień i w dwóch występach jako starter uzbierał zaledwie 6 punktów (2/7 za trzy).

Reggie Jackson miał zapewnić duże wsparcie z ławki, żeby pomóc Nuggets lepiej radzić sobie w minutach bez Jokera, ale póki co, nic się nie zmieniło. Rezerwowe ustawienia cały czas spisują się słabo, a w pierwszych czterech meczach Jackson był najbardziej minusowym graczem swojej nowej drużyny (-24). Rozdał w sumie 17 asyst przy tylko 3 stratach, jednak potrzebował aż 34 rzutów, żeby uzbierać 31 punktów.

Terrence Ross od razu przejął rolę pierwszego strzelca z ławki Suns i w pierwszych trzech meczach zdobył łącznie 32 punkty. Miał też 12 zbiórek i 6 asyst, ale brakowało mu skuteczności na dystansie (5/17 za trzy).

Will Barton dopiero wczoraj dołączył do Raptors. Miał dotychczas kiepski sezon w Waszyngtonie, od końca grudnia był poza rotacją i dłużej musiał szukać dla siebie nowej drużyny. Ostatecznie zdecydował się na przeprowadzkę do Toronto, widząc tu dla siebie szanse na minut gry i odbudowanie swojej wartości. Raptors brakuje guardów i shootingu, a Barton nawet mimo słabej gry, w Wizards miał dobrą skuteczność 38% za trzy.

Niemal w ostatnim momencie na buyout zdecydował się też Nerlens Noel. On od początku sezonu w Detroit siedział na końcu ławki i wystąpił tylko w 14 meczach, więc wydawał się oczywistym kandydatem, ale jeszcze kilka dni temu pojawiały doniesienia, że nie stara się o buyout (miał opcję drużyny za $9.7mln na kolejny sezon, ale było wiadomo, że Pistons jej nie podejmą). Najwidoczniej teraz dostał sygnał, że któraś z playoffowych drużyn chce go u siebie. W pierwszej części sezonu Mavs podobno byli zainteresowani wymianą po niego (chcąc pozbyć się McGee), więc może wróci do Dallas, gdzie grał już przez dwa (kiepskie) lata.

Buyout dogadał również 22-letni Argentyńczyk Leandro Bolmaro, który chciał wyrwać się z końca ławki Utah Jazz (14 meczów), żeby móc poszukać dla siebie drużyny w Europie.

W tym momencie na rynku dostępni są jeszcze John Wall i Serge Ibaka, którzy zostali po prostu zwolnieni po transferach. Zwolniony został także Goran Dragić, dla którego nie było już miejsca w rotacji Bulls po dodaniu Beverleya.


(30-32) New Orleans @ 3w4b2b (29-32) Portland 4:00

New Orleans Pelicans w pierwszej części sezonu byli w czołówce Zachodu, ale mało kto już o tym pamięta, bo od początku stycznia, gdy stracili Ziona Williamsona zanotowali bilans 7-18 i teraz znajdują się na granicy play-in. Zostało im już tylko 20 meczów na uratowanie się, a ich gwiazdor nadal nie jest bliski powrotu. Wczoraj Pelicans poinformowali, że Williamson robi postępy w rehabilitacji i za tydzień przejdzie kolejne badania, ale nadal nie wiadomo kiedy będzie gotowy do gry.

A jakby tego było mało, Pelicans właśnie stracili swoich dwóch kluczowych rezerwowych. Jose Alvarado, który dotychczas rozegrał najwięcej w drużynie 61 meczów, opuści co najmniej trzy tygodnie z powodu kontuzji prawej piszczeli. Larry Nance Jr natomiast przez najbliższe dwa tygodnie będzie leczył skręconą lewą kostkę.

Powrót Brandona Ingrama nie okazał się wystarczający. Z nim są 3-9 i nadal bardzo męczą się w ataku. Sytuację komplikuje też kontuzja kciuka w rzucającej ręce CJa McColluma.

Dzisiaj McCollum wraca do Portland i może wreszcie po raz pierwszy zmierzy się z Damianem Lillardem, który na początku sezonu opuścił wizytę w Nowym Orleanie. To będzie niezwykle ważny mecz dla obu drużyn, ponieważ znajdują się tuż obok siebie w tabeli. Blazers depczą po piętach #10 Pelicans, dla których będzie to pierwszy z kilku pojedynków w najbliższym czasie z goniącymi ich drużynami. W ciągu 7 meczów zmierzą się dwa razy z Blazers, a także z Thunder i Lakers .


(33-29) Phoenix @ (20-43) Charlotte 1:00
3w4b2b (28-34) Chicago @ (15-47) Detroit 1:00
(39-25) Cleveland @ (44-18) Boston 1:30
(39-21) Philadelphia @ (33-29) Miami 1:30
3w4b2b (34-27) Brooklyn @ (36-27) New York 1:30
b2b (37-23) Memphis @ 3w4b2b Houston 2:00
(26-36) Orlando @ 3w4b2b (44-17) Milwaukee 2:00
3w4b2b (29-33) LA Lakers @ 3w4b2b (28-33) Oklahoma 2:00
(30-32) New Orleans @ 3w4b2b (29-32) Portland 4:00

Poprzedni artykułWake-Up: Beal popsuł debiut Snydera. Spurs przerwali serię 16 porażek. Mavs znowu przegrali w crunch time
Następny artykułFlesz: Milwaukee wygrało 15 meczów z rzędu i nie klika