W niedzielę to była parodia koszykówki, ale po kilku dniach przerwy NBA wróciła do normalnego grania i znowu możemy mówić “I love this game”.
Była walka, sporo emocji w crunch time, a highlightów nie robiły już otwarte trójki czy wsady bez obrony, tylko bloki.
Od razu dużo się działo w pierwszym dniu drugiej części sezonu.
Denver @ Cleveland 115:109 (M.Porter 25 – E.Mobley 31/9)
Boston @ Indiana 142:138 OT (J.Tatum 31/12/7 – M.Turner 40/10)
Detroit @ Orlando 106:108 (J.Ivey 25 – F.Wagner 21)
Memphis @ Philadelphia 105:110 (D.Bane 25 – J.Harden 31)
New Orleans @ Toronto 110:115 (B.Ingram 36 – P.Siakam 26)
San Antonio @ Dallas 116:142 (M.Branham 23 – L.Doncić 28/10a)
Oklahoma City @ Utah 119:120 OT (S.Gilgeous-Alexander 39 – L.Markkanen 43/10)
Golden State @ LA Lakers 111:124 (K.Thompson 22 – M.Beasley 25)
Portland @ Sacramento 116:133 (N.Little 26 – D.Fox 31)
1) Philadelphia 76ers w wielkim stylu skończyli pojedynek na szczycie ligi z Memphis Grizzlies.
To długo nie był ich mecz. Przez cały czas musieli gonić gości, którzy w pierwszej połowie mieli 17-punktowe prowadzenie. Ale w końcu ich dogonili i finisz należał już do Sixers. Ostatnie 84 sekundy zdominowali 10-1. James Harden i Tobias Harris trafiali z rogów, Joel Embiid przepięknie zatrzymał lot Ja Moranta, potem Harden rzucił się na parkiet po piłkę, a Joel popędził do kontry.
Memphis Grizzlies mieli jeszcze szansę, żeby się uratować, ale spudłowali trzy kolejne trójki na remis.
Embiid grał mimo choroby i miał duże problemy z umieszczeniem piłki w koszu. Tylko 7/25 z gry. Ale i tak był kluczową postacią na parkiecie. Świetnie bronił i robił co mógł, żeby pomóc Sixers wyrwać to zwycięstwo. Ostatecznie uzbierał 27 punktów, 19 zbiórek, 6 asyst i 6 bloków.
James Harden dodał 31 punktów (6/9 za trzy), 7 zbiórek i 7 asyst.
Morant zdobył tylko 15 punktów z 16 rzutów. Desmond Bane miał bardzo udany początek meczu i już w pierwszej kwarcie rozpalił się na 19 punktów, ale nie utrzymał tego ognia. Skończył z dorobkiem 25. Jaren Jackson Jr zaliczył 18 punktów, 9 zbiórek i 4 bloki, w tym jeden bardzo efektowny na Joelu.
2) Na parkiecie w Salt Lake City mieliśmy kolejne spotkanie All-Starów, ale tym razem w dużo ciekawszym wydaniu.
Lauri Markkanen okazał się lepszy od Shai Gilgeousa-Alexandra.
Lider Utah Jazz pomógł im odrobić straty zdobywając 18 punktów w czwartej kwarcie, natomiast na 4.6 sekundy przed końcem dogrywki wytrzymał presję i zapewnił zwycięstwo, wykorzystując wszystkie trzy rzuty wolne. Chwilę wcześniej SGA pomylił się na linii, dzięki czemu Markkanen mógł dać gospdoarzom prowadzenie. Shai jeszcze miał szansę odpowiedzieć, ale jego rzut o tablice wykręcił się z obręczy.
Markkanen zdobył 43 punkty i zebrał 10 piłek. Shai miał 39 punktów, 8 zbiórek i 7 asyst.
Bohaterem meczu był też młody Walker Kessler – 7 punktów, pierwsza w karierze trójka, 18 zbiórek i 7 bloków. To on w ostatnich sekundach regulaminowego czasu gry wyrównał, ponawiając akcję po zbiórce, po czym zatrzymał penetrację Isaiaha Joe.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Ładne zachowanie Jarena Jacksona Jr. Ma w sobie coś z białego, dumnego Amerykanina. Nie krzyczał Hansowi w twarz: “Mam Cię, jestem gorący, zadzwonię do Twojej kobiety zaraz, hę?”
Zna swoją wartość, jest przecież już Jr.
-6
Nah, I’m fine in the East
I jeszcze 3/16 z gry do kompletu
Fajne te wzmocnienia Lakers, takie całkiem Ok.
Proszę cię, po prostu wystarczyło zabrać stamtąd Russa żeby zaczęli wygrywać…
Mimo, że Embid jest wzorem footworku dla wysokiego, to ma zarazem w sobie coś pokracznego. Coś co sprawia, że wstrzymuje oddech za każdym razem jak po wyskoku ląduje na ziemi