Dniówka: Zachód przed drugą częścią sezonu

3
fot. YouTube/NBA

Kevin Durant szykuje się do debiutu w Phoenix, Luka Doncić i Kyrie Irving będą grać razem w Dallas, LA Clippers eksperymentować z Russellem Westbrookiem, a Los Angeles Lakers próbować rozkręcić się w przemeblowanym składzie… wyjątkowo dużo odświeżenia i nowości będzie na Zachodzie w drugiej części tego sezonu.

Będzie też niezwykle ciekawa rywalizacja, bo aż 13 drużyn w tej części NBA nie tylko jest w grze o playoffy, ale teoretycznie nadal ma jeszcze szansę nawet na bezpośredni awans. Najgorsi z tego grona Lakers mają tylko dwa mecze straty do play-in, a 3.5 dzieli ich od szóstego miejsca.

Tu jeszcze wszystko może się wydarzyć. Więcej niż na Wschodzie.

1. Denver Nuggets 41-18
W tym ścisku w tabeli, liderzy Zachodu mogą czuć się wyjątkowo komfortowo mając aż pięć meczów przewagi nad goniącymi ich Grizzlies. Między drugim a ósmym miejscem jest już tylko sześć meczów różnicy.

Nuggets są na dobrej drodze, żeby utrzymać jedynkę, ale ich rywale wzmocnili się przed trade deadline, więc droga do wielkiego finału będzie trudniejsza. Tym większe znacznie będzie miała przewaga własnego parkietu w playoffach, a Ball Arena to twierdza, w której gospodarze przegrali dotychczas tylko 4 z 31 meczów. Ale w Denver też nie przespali ostatnich tygodni, dodając do składu Thomasa Bryanta i Reggie’go Jacksona. Mają nadzieję, że ta poprawiona ławka pomoże wreszcie skonstruować efektywne lineupy bez Nikoli Jokica. To może być duży upgrade, bo minuty bez Mr. Triple-Double to ich najsłabszy punkt. Jeszcze niedawno słabym punktem była także obrona, ale przez poprzednie dwa miesiące poprawili się po tej stronie boiska, przesuwając aż o dziesięć pozycji na liście efektywności. Obecnie mają 13. defensywę i najlepszy atak.

2. Memphis Grizzlies 35-22 (5 meczów straty)
Przy okazji ASG, na który Grizzlies po raz pierwszy w historii wysłali aż dwóch zawodników, Ja Morant po raz kolejny przekonywał, że mimo pojawia się nowych gwiazd u rywali, nadal czuje się pewnie na Zachodzie – “I’m Still Fine In The West”. Druga pozycja w tabeli potwierdza ich siłę, ale dopiero tuż przed ASW wyszli z dołka, przez który stracili kontakt z Nuggets. Mają najlepszą obronę w tej części NBA, jednak w ostatnim czasie przypomniały o sobie ich problemy w ataku. Pod nieobecność Stevena Adamsa bardzo brakuje im ofensywnych zbiórek, a przy pudłującym Dillonie Brooksie (ledwie 22.7% za trzy od początku stycznia) jeszcze bardziej brakuje shootingu. W tym drugim elemencie ma pomóc pozyskany Luke Kennard, a na powrót Adamsa prawdopodobnie będą musieli poczekać do marca.

3. Sacramento Kings 32-25 (8)
Już tylko 25 meczów dzieli ich od upragnionego celu. Od tego, na co czekają od 2006 roku. Są tak blisko przerwania tej rekordowo długiej nieobecności w playoffach, ale mimo wysokiego, trzeciego miejsca w tabeli, nadal nie mogą być jeszcze pewni bezpośredniego awansu. Chyba nikt nie oczekuje, że utrzymają obecną pozycję, zwłaszcza po transferach na Zachodzie. Pytaniem jest, czy uda im się uniknąć play-in? W tym momencie tylko cztery mecze dzielą Kings od dziesiątej pozycji, a przed nimi jeden z trudniejszych terminarzy i nadal sporo back-to-backów. Nie będzie łatwo. Muszą się jeszcze mocno postarać, żeby ten świetny dla nich sezon zakończyć happy endem. Ale już udowodnili, że są bardzo dobrą drużyną, więc po prostu muszą dalej robić swoje.

4. LA Clippers 33-28 (9)
Kawhi Leonard ostatnio już regularnie grał i jest w coraz lepszej formie (28-7-4 przy 52/47/92% w ostatnich 17 występach), grał też Paul George i Clippers zanotowali bardzo udany okres przed przerwą na ASW. Wygrali 10 z 14 meczów, a ich rozczarowująca dotychczas ofensywa rozkręciła się na najlepszą w lidze w tym czas (121.8 na sto posiadań). Do tego dokonali rozsądnych ruchów przed trade deadline, wzmacniając ławkę i wszystko wydawało się zmierzać w bardzo dobrym kierunku, aż zdecydowali się sięgnąć po Russella Westbrooka.

Przekonują, że u nich będzie miał dużo lepsze warunki, żeby przypomnieć o swojej wartości. Otoczą go shooterami, przez co jego brak rzutu nie będzie problemem, a spacing ułatwi mu dostawanie się do kosza. Ma pomóc im przyspieszyć tempo gry i rozbijać obronę penetracjami. To ma zadziałać. O co też postarają się trener Tyronn Lue i weterani, na czele z jego kumplem PG, którzy chcieli Westbrooka w drużynie.

Clippers zostało już tylko 21 meczów na ten eksperyment (mają jeden z najtrudniejszych terminarzy w lidze). Nie potrzebują Westbrooka, więc jeśli się nie uda, mogą go po prostu odsunąć. Ale ryzykują stratę cennego czasu przygotować na playoffy i ciągłe dyskusje o roli ich nowego guarda.

5. Phoenix Suns 32-28 (9.5)
Kevin Durant jeszcze nie pojawi się na parkiecie w ten weekend. Według źródeł Shamsa, jego debiut planowany jest na pierwszego marca, przy okazji wizyty u tankujących Charlotte Hornets. To idealny rywal, żeby na spokojnie zacząć ogrywać się z nowymi kolegami. Na razie musi jeszcze trochę potrenować po blisko dwumiesięcznym leczeniu kontuzjowanego kolana.

Suns jeszcze bez KD rozkręcili się wygrywając 11 z 15 meczów przed ASW, co też pomogło im wrócić do czołówki Zachodu i teraz będą mogli bić się o miejsce w pierwszej trójce.

6. Dallas Mavericks 31-29 (10.5)
Łącznie z ASG, Luka i Kyrie przegrali pierwsze trzy wspólne mecze, ale w Dallas nikt tymi się nie przejmuje. Za chwilę się rozkręcą i zaczną wygrywać. Pomoże w tym najłatwiejszy w drugiej części sezonu terminarz na Zachodzie. Choć muszą wreszcie zacząć wykorzystywać spotkania ze słabszymi rywalami, bo jak na razie mają bilans 14-13 przeciwko drużynom na minusie. Co więcej, ich kiepska w ostatnim czasie obrona może też wyglądać lepiej, bo zostały im już tylko cztery spotkania z zespołami z top10 atakiem. Mają więc szansę na udany finisz sezonu.

7. New Orleans Pelicans 30-29 (11)
Zion Williamson, Brandon Ingram i CJ McCollum rozegrali dotychczas tylko 172 minut i niestety szybko ta liczba się nie poprawi. Podobnie jak w zeszłym sezonie, także teraz Pelicans muszą walczyć o playoffy bez Ziona, który może opuścić jeszcze kilka najbliższych tygodni. Przez to też muszą zapomnieć o bezpośrednim awansie i skupić się na zdobyciu jak najlepszą pozycji w play-in.

Na szczęście wydaje się, że Ingram jest już gotowy przejąć ponownie dowodzenie. Rozkręcił się po długiej przerwie i ma obecnie najdłuższą w karierze serię sześciu meczów na co najmniej 25 punktów (średnio 29.2 przy 54% z gry i 44% za trzy). Bardzo potrzebują jego punktów, bo od czasu kontuzji Ziona ich efektywność ofensywa mocno spadła. Trzymają się głównie dzięki obronie (top9).

8. Minnesota Timberwolves 31-30 (11)
Sytuacja w Minnesocie ustabilizował się w ostatnich tygodniach. Wygrali 15 z 23 meczów, Anthony Edwards wszedł na poziom All-Stara, Rudy Gobert gra lepiej, a też dopiero co dodali doświadczonego playmakera Mike’a Conleya. Oczywiście nie jest to sezon, jakiego oczekiwano, kiedy w wakacje robili ten wielki trade, który nadal wygląda bardzo źle, ale przynajmniej nie będzie katastrofy jeśli dostaną się do playoffów.

Można nawet uznać, że mają całkiem dobry sezon, biorąc pod uwagę, że od 40 meczów grają bez Karla-Anthony’ego Townsa. Jego powrót powinien być jedną z większych historii drugiej części sezonu. Pytanie tylko, czy będzie to pozytywna historia? Teoretycznie Towns ze swoim rzutem i 20 punktami na mecz będzie ogromnym wzmocnieniem, ale równocześnie znowu wróci eksperyment gry na dwóch centrów, który na początku sezonu nie działał. Wolves znaleźli już rytm z Gobertem, tymczasem powrót Townsa sprawi, że wszystko trzeba będzie poukładać na nowo. Zobaczymy jak sobie z tym poradzą. Póki co, nadal nie wiadomo jeszcze kiedy KAT wróci.

9. Golden State Warriors 29-29 (11.5)
Stephen Curry robi postępy w rehabilitacji kontuzjowanej nogi i już lekko trenuje indywidualnie, ale nikt jeszcze nie mówi o żadnym przewidywalnym terminie jego powrotu. Zapowiadany na przyszły tydzień kolejny update może być tylko powtórzeniem tego, co dostaliśmy teraz.

Warriors znaleźli się w bardzo trudnej sytuacji i zamiast myśleć o dobrym miejscu przed playoffami, muszą walczyć o utrzymanie w play-in, żeby te playoffy w ogóle zrobić. Ale w San Francisco nie tracą wiary, że walka o obronę tytułu nie jest jeszcze przegrana. Pozostają pewni siebie. Muszą tylko znaleźć się w playoffach, być wreszcie zdrowi, a potem wszystko się może zdarzyć. W końcu Curry to game-changer, mają też nadal najlepszy lineup ligi i swoje mistrzowskie doświadczenie. Najbardziej jednak brakuje mistrzowskiej defensywny, której cały czas nie potrafią odzyskać. Obecnie mają dopiero 20. obronę w lidze, a Gary Payton II nie pomoże im tego poprawić.

10. Oklahoma City Thunder 28-29 (12)
Wydawało się, że będą tankować, ale Shai Gilgeous-Alexander ma już dość przegrywania i świetnie prowadzi drużynę, która zaskakująco rozkręciła się od połowy grudnia. Od tamtego czasu Thunder zanotowali bilans 17-11 i mają czwarty najwyższy w całej lidze wskaźnik NetRtg (5.2). To młody zespół, więc trudno przewidzieć, jak długo będą w stanie utrzymać ten poziom gry, ale nie mają wymagającego terminarza i co jeszcze bardzo istotnie, nie mają presji. Nie muszą zrobić play-in.

11. Utah Jazz 29-31 (12.5)
Jazz nie rozbili składu przed trade deadline, zatrzymali swojego All-Stara, ale oddali trzech zawodników rotacji, dając jasny sygnał, że play-in nie jest priorytetem. Pewnie jeszcze spróbują trochę powalczyć, bo udało im się stworzyć za dobry zespół, żeby tak po prostu odpuścić, ale będą też dawać coraz więcej minut młodzieży i coraz częściej patrzeć w dół tabeli. Można spodziewać się, że w ostatnich tygodniach sezonu w Utah będzie już dużo oszczędzania starterów, żeby zdobyć choć te kilka procent szans na wygranie loterii.

12. Portland Trail Blazers 28-30 (12.5)
Damian Lillard jest najlepszym strzelecem NBA od początku tego roku zdobywając 35 punktów. W sezonie ma najwyższą w karierze średnią 31.4 i równocześnie rekordową efektywność (True Shooting 64.8%). Tymi strzeleckimi popisami często trzyma Blazers w grze i sprawia, że mają piąty najlepszy atak całej ligi. Ale problemem w Portland jak zwykle jest ta druga strona parkietu. Wszyscy zapomnieli już o  ich zaskakująco dobrej obronie na starcie sezonu. Ta poprawa niestety nie przetrwała próby czasu. Od początku stycznia tylko tankujący Spurs i Rockets oddają rywalom więcej punktów. W całym sezonie Blazers mają czwartą najgorszą obronę.

Są drużyną tylko na jedną stronę boiska i dzięki genialnemu Lillardowi są w stanie rozstrzelać rywali, ale w najbliższym czasie będzie to trudniejsze, ponieważ będzie miał mniejsze wsparcie. Anfenree Simons doznał skręcenia kostki drugiego stopnia i nie wiadomo kiedy wróci. Oby szybciej niż Justise Winslow, który już od 21 grudnia leczy taką samą kontuzję.

13. Los Angeles Lakers 27-32 (14)
LeBron James w miniony weekend mówił, że przed nim 23 z najważniejszych meczów jego kariery. Meczów, z których większość trzeba wygrać, bo nie zamierza drugi rok z rzędu kończyć występów na fazie zasadniczej. Celem są playoffy, otwierające szansę walki o mistrzostwo.

Jest mocno zdeterminowany, dając jasny sygnał swojej drużynie, że czas na maksymalną koncentrację i wysiłek. Wiąże duże nadzieje z poprawionym składem Lakers, bo wreszcie ma wokół siebie shooterów. Ten zespół nabrał sensu, co daje im szansę ruszyć pogoń za playoffami, choć cały czas wszystko tutaj opierać się będzie na niepewnym zdrowiu dwójki gwiazdorów. Potrzebują wreszcie stabilizacji. Ta nowa pierwsza piątka, która przed ASW pojawiła się na parkiecie była już 30 lineupem jakim Darvin Ham rozpoczął mecz.

To LA, więc oczekiwania przed drugą częścią sezonu są ogromne. Trener mówi, że celem nie jest nawet dostanie się do play-in, tylko bezpośredni awans. Teoretycznie cały czas jest to w ich zasięgu (3.5 meczu straty do top6), ale biorąc pod uwagę ile po drodze drużyn musieliby wyprzedzić, wydaje się to mało prawdopodobne.

Już w najbliższym czasie przekonamy się, na ile lepsi są ci nowi Lakers i gdzie jest ich miejsce w tym wyjściu. Przed przerwą wygrali ważny pojedynek z Pelicans, a teraz przed nimi kolejne bezpośrednie starcia z drużynami walczącymi o play-in. W najbliższych siedmiu meczach dwa razy spotkają się z Warriors, do tego zagrają z Thunder i Wolves. W międzyczasie zmierzą się jeszcze z Mavs i dwa razy z Grizzlies.

14. San Antonio Spurs 14-45 (27)
15. Houston Rockets 13-45 (27.5)

Najgorsze miejsce w tabeli nie daje już największych szans na wylosowanie jedynki draftu, wystarczy być w najgorszej trójce, ale mimo to Rockets i Spurs bardzo starają się być na samym dnie. Spurs przegrali już 14 meczów z rzędu, Rockets 7.


(41-18) Denver @ (38-23) Cleveland 1:00
(42-17) Boston @ (26-34) Indiana 1:00
(15-44) Detroit @ (24-35) Orlando 1:00
(35-22) Memphis @ (38-19) Philadelphia 1:30
(30-29) New Orleans @ (28-31) Toronto 1:30
(14-45) San Antonio @ (31-29) Dallas 2:30
(28-29) Oklahoma City @ (29-31) Utah 3:00
(29-29) Golden State @ (27-32) LA Lakers 4:00
(28-30) Portland @ (32-25) Sacramento 4:00

Poprzedni artykułFlesz: Magiczne wiosenne sekrety
Następny artykułM.Bridges: “Mogę wrócić w przyszłym miesiącu”

3 KOMENTARZE