Rok temu przed rozpoczęciem drugiej części sezonu Boston Celtics zajmowali szóste miejsce w tabeli Wschodu, na które przesunęli się po udanym okresie przed przerwą na All-Star Weekend. Wejście do gry o bezpośredni awans do playoffów już było dużym sukcesem, bo jeszcze kilka tygodni wcześniej wydawało się, że będą skazani na play-in. Ale jak świetnie pamiętamy, oni dopiero zaczęli się rozkręcać. W drugiej części rozgrywek byli najlepszą drużyną całej NBA (17-5) i fazę zasadniczą kończyli z drugim wynikiem na Wschodzie.
Zastąpili na tym miejscu Chicago Bulls, którzy przed ASW razem z Miami Heat mieli najlepszy bilans, a później wygrali tylko 8 z ostatnich 23 meczów i musieli walczyć o uniknięcie spadku do play-in.
W drugiej części sezonu drużynom zostało do rozegrania po 21-25 meczów. To już niewiele, ale jeszcze wystarczająco dużo, żeby sporo mogło pozmieniać się w tabeli. Przekonaliśmy się o to w zeszłym roku, a teraz zapowiada się jeszcze ciekawy finisz. Celtics nie mogą być pewni utrzymania się na szczycie, do tego mamy wyścig o bezpośredni awans, a największą grupę na Wschodzie stanowią zespoły bijące się o udział w play-in.
1. Boston Celtics 42-17
Od długiego czasu pozostają najlepszą drużyną ligi i jako jedyni obecnie znajdują się w top5 efektywności po obu stronach parkietu (3. atak, 4. obrona), ale Bucks depczą im po piętach. To może być bardzo wyrównany pojedynek, który rozstrzygnie się dopiero na samym finiszu.
Przed przerwą Celtics przegrali ważny mecz w Milwaukee, ale grali w mocno rezerwowym składzie, a ulegli gospodarzom dopiero po dogrywce. To był kolejny pokaz głębi ich drużyny, w której Derrick White i Malcolm Brogdon potrafią przejąć większą rolę, kiedy sytuacja tego wymaga. To także przypomnienie, że Celtics mogą być jeszcze lepsi, jeśli zaczną grać w pełnym składzie. W ostatnich tygodniach nie mieli wszystkich swoich starterów, a w sumie tylko w 25 meczach do dyspozycji trenera była cała czwórka najważniejszych zawodników – Jayson Tatum, Jaylen Brown, Marcus Smart i Al Horford.
2. Milwaukee Bucks 41-17 (0.5 meczu straty)
Giannis Antetokounmpo niedawno przekonywał, że miejsce w tabeli nie ma dla nich znaczenia, ale na pewno woleliby grać Game 7 u siebie, a nie tak jak w zeszłym roku w Bostonie. Będą próbowali zdobyć jedynkę i mają duże szanse na mocny finisz sezonu, bo Giannis na szczęście uniknął poważnej kontuzji i wygląda na to, że wreszcie Bucks będą w optymalnym składzie.
Póki co, Giannis, Jrue i Khris rozegrali razem tylko 121 minut. Dopiero od niedawna Bucks mają trójkę swoich gwiazdorów i od razu przełożyło się to na wyniki. Rozpędzili się wraz z powrotem Khrisa Middletona, stając się najgorętszą drużyną przed ASW z 12 zwycięstwami z rzędu. Middleton wychodzi z ławki i jest jeszcze na limicie minut, ale jego obecność bardzo pomogła rozkręcić rozczarowującą ofensywę drużyny, która nadal znajduje się dopiero w trzeciej dziesiątce efektywności.
Ale nawet ostatnio nie byli jeszcze w pełnym składzie, bo kiedy wrócił Middleton, stracili swojego najlepszego rezerwowego Bobby’ego Portisa z kontuzją kolana. Czekają też na debiut pozyskanego niedawno Jae Crowdera.
3. Philadelphia 76ers 38-19 (3)
Odkąd w grudniu James Harden wrócił do gry, Sixers są jedną z najlepszych drużyn całej NBA z bilansem 26-7. Harden jest najlepszym podającym ligi z średnią 10.8, świetnie współpracując z Joelem Embiidem, który po raz kolejny znajduje się w dyskusji o MVP, podczas gdy Tyrese Maxey pogodził się z rolą zmiennika i zapewnia punkty z ławki. Sixers są jedną z najlepiej zbilansowanych drużyny, dysponując zarówno szóstym najlepszy atakiem, jak i szóstą obroną. W zeszłym tygodniu wygrali niezwykle istotny pojedynek z Cavs, utrzymując swoją przewagę na trzecim miejscu i pozostając w grze o wyższe pozycje, ale przed nimi teraz najtrudniejszy terminarz na Wschodzie. Cały czas trzeba też trzymać kciuki za zdrowie Embiida. Oby nie miał większych problemów z dokuczającą mu od kilku tygodni stopą.
4. Cleveland Cavaliers 38-23 (5)
To nietypowa sytuacja, żeby drużyna z czołówki tabeli robiła buyout zawodnika, który jeszcze niedawno był częścią ich rotacji, w dodatku pozwalając mu wzmocnić bezpośrednich rywali. W Cleveland nie byli zachwyceni, kiedy Kevin Love zgłosił się do nich w tej sprawie, ale najwidoczniej uznali, że nie mają innego wyjścia. Trzymanie niezadowolonego weterana mogłoby tylko popsuć atmosferę w zespole. Oczywiście mogliby go odsunąć od drużyny, ale pewnie nie chcieli tego robić wobec zawodnika tak zasłużonego dla klubu. Tak więc pozwolili Kevinowi odejść. Im już nie był potrzebny i nie widzieli dla niego ścieżki do odzyskania minut. Odkąd trener przestał z niego korzystać wygrali 9 z 12 meczów.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.