Też macie wrażenie, że ten wątek nie doczekał się odpowiedniej uwagi ze strony środowiska? Może to wynikać z tego, że nawet pomimo dobrego sezonu regularnego Sacramento Kings, opinia publiczna nie traktuje zespołu Mike’a Browna jako realnego zagrożenia dla zespołów gotowych do walki o mistrzostwo. To nie fair, choć z drugiej strony trudno się takiemu podejściu do ekipy ze stolicy Kalifornii dziwić. Przez wiele lat stwarzali jedynie pozory. Nie byli w stanie usunąć wszystkich niedoskonałości, które wpływały na proces decyzyjny i w rezultacie zostawiały kolejnych trenerów z patchworkową rotacją. Winę zawsze trzeba było rozłożyć na co najmniej kilka osób. Co się więc zmieniło, że sezon 2022/23 nie nosi już znamion tych wszystkich zmarnowanych lat?
Myślę, że powinniśmy zacząć od Monte McNaira. Generalny menadżer Sacramento Kings wprowadził jakość wcześniej w tym miejscu nieznaną. Nie mógł nawiązywać do pracy żadnego ze swoich poprzedników, więc wzorców szukał gdzie indziej. Jego założenia były jednak bardzo słuszne. Chciał mieć liderów i znalazł ich w osobach De’Aarona Foxa, Harrisona Barnesa oraz Domantasa Sabonisa. To ta trójka stanowi kręgosłup rotacji. Została obdarzona dużym zaufaniem i jak dotąd odwdzięcza się zarówno dobrą grą, jak i skutecznym włączaniem w ten system pozostałych części składu. Kings znaleźli odpowiednie proporcje i zrobili to dzięki wizji McNaira, który na żadnym etapie nie chciał działać po omacku.
Między innymi dlatego Kings przy okazji ostatniego dnia okienka transferowego nie chcieli dokonywać znaczących zmian w składzie. Wierzą, że projekt, jaki rozwijają od początku sezonu zmierza w dobrym kierunku, dlatego kolejne kroki stawiają bardzo ostrożnie. Zdroworozsądkowe. Tego o Sacramento Kings z poprzednich lat powiedzieć nie mogliśmy. McNair przyznał, że od początku ustalili jedną kluczową zasadę – pozostaną w swoich działaniach zdyscyplinowani, a gdy przyjdzie odpowiedni moment, zaatakują. Najwyraźniej tegoroczny trade-deadline nie był przez Kings postrzegany jako dobre miejsce na wykonanie ruchu. Zazwyczaj było inaczej; zazwyczaj Kings nie mieli nic do stracenia, bo na tym etapie i tak musieli spisać sezon na straty.
Znaleźli się więc w całkowicie nowej dla Klubu sytuacji. To pokazuje rozwój, jaki poczynili na przestrzeni ostatnich kilkunastu miesięcy i wpływ McNaira jest w tym wypadku nieprzypadkowy. Celem krótkoterminowym dla jego ekipy jest włączenie się do play-offów już w bieżących rozgrywkach. Ważniejsze jednak pozostaje zbudowanie struktur, które pozwolą Sacramento Kings utrzymać się w rywalizacji z najlepszymi zespołami zachodniej konferencji na przestrzeni kilku kolejnych lat. Tylko w ten sposób Klub może symbolicznie oderwać te wszystkie łatki, jakie mu przypięto w trakcie lat niekompetentnego zarządzania.
– Nasza pierwsza piątka jest jedną z najlepszych w lidze. Poza tym mamy rezerwowych, którzy w odpowiedniej konfiguracji są naprawdę fantastyczni. Cały zespół pokazał, że jest w stanie walczyć z każdym zespołem ligi – mówi GM Kings. – Dlatego właśnie chcemy pozwolić się tej grupie rozwijać. Chcemy, by tworzyli kolektyw i nie schodzili ze ścieżki, jaką wspólnie obrali. […] Nie będziemy na coś reagować tylko po to, żeby zareagować. Pracuję na zachodzie już szesnaście lat i zawsze było trudno – dodał.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Dzìęki za podjęcie tego tematu. Kings rzeczywiscie zaslugują na wiecej uwagi
Za RS tak. Ale tez faktem jest, ze w PO nic nie zrobią.
Jaki Łotysz? Sabonis to Litwin.
Piotrek, przecież o tym, że się walnąłem mogłeś do mnie napisać bezpośrednio ;)