He’s smiling!
Wyjąłem z szafy wieszak z wyprasowaną koszulką Joe i zawiesiłem go na ścianie. Następnie do późnej nocy oglądałem, jak nasz biały anioł Christian McCaffrey i najromantyczniejsza od lat 90-tych z wersji moich 49ers przechodzi się już po 11-tej z rzędu drużynie. Rozgrywa nr 262 draftu, nic takiego.
W NFL ruszyły playoffy, więc rano jeszcze odczytałem od zNYKa “Chargers HaHaHaHa” – Chargers being Chargers? – zanim dowiem się dopiero za kilka godzin co się działo, bo gramy cały czas NBA. A co w NBA? W NBA mamy cały czas styczeń.
Ten styczeń sięga coraz to nowych głębin i w sobotę nasza liga w znakomitym stylu usunęła się w tło prawdziwego amerykańskiego wieczoru.
ABC chciało wczoraj o 19 wieczorem ruszyć z cyklem Saturday, ale jak tu ruszyć bez Giannisa i bez ojca Harlema Herro. Pięć pierwszych meczów sobotniej nocy nie dotknęło nawet crunchtime, następnie był oczywiście ten obligatoryjny w Utah – wpisany do nowego CBA – ale już na końcu siedmiomeczowej soboty ta wizyta zmęczonego czwartkiem Luki u zmęczonych życiem Blazers skończyła się pierwszym w tym roku kalendarzowym uśmiechem Damiana Lillarda.
Nie ma więc co dłużej pierdolić. Do gier:
(27-16) Milwaukee @ (24-20) Miami 95:111 Jrue Holiday 12/10a – Adebayo 20/13z
(32-12) Boston @ (11-33) Charlotte 122:106 Tatum 33/9z – LaMelo Ball 31/9a
(29-13) Memphis @ (23-21) Indiana 130:112 Morant 23/10a – McConnell 13/8/11
(21-22) Atlanta @ (19-24) Toronto 114:103 Murray 27/8/6 – S.Barnes 27/12z
(27-17) Cleveland @ (22-22) Minnesota 102:110 J.Allen 19 – Edwards 26/7a
(26-16) Philadelphia @ (22-24) Utah 118:117 Harden 31/11a – Clarkson 38/9z
(24-20) Dallas @ (20-22) Portland 119:136 Doncić 15/10a – Lillard 36/10a
1) Georges Niang w sobotę wracał do Utah, więc to zawsze wydarzenie. Na trybunach byli Deron Williams i Memo Okur. Na parkiecie nie było jednak zmęczonego 21 wizytami na linii w piątek Lauriego, nie było Kelly’ego Olynyka, więc po tym jak w listopadzie Joel rzucił Jazz 59 w Philly, nie było też gdzie już schować wtedy chowanego przez Willa Hardy’ego Walkera Kesslera.
Nie było też na boisku zmęczonego kolanka Tobiasa, więc Doc Rivers z czystym sercem mógł wstawić do piątki Meltona, którego tak bardzo nie chce z niej wyjmować. Melton zablokował więc szybko dirkowski one-leg fadeaway Clarksona – i to wbił mu go prosto do jelit – i Sixers bronili pierwszej linii, jak nie bronili w czwartek z Oklahomą, James Harden – 31 punktów, 11 asyst – prowadził ich do przodu i klikali wcześnie, grając piękną koszykówkę w drodze do 24-12 po sześciu pierwszych minutach (season-high 41 w pierwszej).
Doc też oglądał ten mecz:
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Słupski Książę – podobno ruszyła już zbiórka na pomnik w centrum miasta :)
Chętnie bym poczytał i podyskutował pod artykułem “Dwunasty gracz”.
Ale nie ma. 👎🏻
A szkoda, bo widać po wpisach, że Cię chwilowo NBA nie jara (jak to w Styczniu).
Ale z tego Dame, to buc. Taki czysty, pchający swoją organizację do dziury, do baru mlecznego. Miasto słynące z lasów, food trucków, kraftowego piwa, fajne miejsce życia, jest nudne na parkiecie. Tam pasuje Luka Magic, Joker joke, ptak Ja i wake-up w sobotę.