Flesz: Lakers, Phoenix, Atlanta, czyli najgorsi w crunchtime

1
fot. NBA League Pass

Widzisz, oglądam w tym sezonie każdy crunchtime, nie dlatego, że lubię – a lubię – ale chyba dlatego, że w głębi serca tęsknię za naszą ligą w innym formacie niż obecny.

W teorii oczywiście nie powinno być często w crunchtime drużyn bardzo dobrych, ale kiedy już w nim będą, to powinny być w tych końcówkach dobre, a niedobre drużyny nie. Crunchtime to nie jest żadna tam loteria, tylko można zobaczyć z czego tak naprawdę zrobione są zespoły.

Gdy mecz jest na styku, widać, którzy gracze faktycznie potrafią dominować po atakowanej stronie. Crunchtime rzadko jest w transition, więc można zobaczyć składy w ataku pozycyjnym, czyli tam gdzie z czasem zmierzają playoffowe serie. Można zobaczyć też z jaką łatwością grane są – i czy grane są – zagrywki, albo to, kto ma w obronie opinię słabego ogniwa i jest atakowany – co nie zawsze jest zgodne z prawdą. Niektóre z tych składów wcale nie są dobre w meczowy skauting. Niektórzy z trenerów nie są dobrzy w zagrywki. Niektórzy gracze nie są (już) tak dobrzy, gdy mecz zwolni.

W sezonie regularnym – który wiemy czym jest – i zwłaszcza w jego w pierwszej części, trudno o wartościowe momenty, kiedy można być pewnym, że drużyny faktycznie traktują dany mecz, jak mecz Premier League.

Końcówki bywają oknem, choć nie ma oczywiście, co przesadzać z ich znaczeniem, bo nawet one różnią się przecież od playoffów. Ludzie z przeciwnych drużyn po meczach na środku parkietu rozmawiają ze sobą, żartują z pogody, są bardzo mocno ściskani przez Kyrie’ego Irvinga. playoffach takie rzeczy, jeśli dzieją się, to dopiero po zakończeniu serii.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.

1 KOMENTARZ

  1. w zasadzie nba nas rozpieszcza w ostatnich tygodniach gwiazdorskimi występami (acz koń jaki jest, każdy widzi: Tyrese Haliburton jako legenda 3s w Pacers) – i to jest super ok
    ja zaś, poza ostatnim potknięciem w playoffs, zapomniałem docenić, jak regularną i świetną robotę (bez marudzenia) od ponad pół roku wykonuje duet 6 gracza – gratulacje!
    i oby tak dalej!
    ps. czy ktoś wie, co dzieje się z Olgą?

    0