Wake-Up: Knicks (oj) nie zawiedli. Takeover Tatuma. Masters Jokicia

10
fot. youtube

W świąteczną niedzielę zaczęliśmy świetnie i skończyliśmy świetnie. W środku mieliśmy malutkie skompromitowanko Knicks, Lakers w national tv, bardzo dużo Joe Inglesa i poskromienie złośnicy w San Francisco. Z pięciu świątecznych meczów tylko jeden był w crunchtime, i to w dodatku ten, który kończył się o godzinie siódmej rano.

Z jakiegoś powodu temu świątecznemu dniu chce się wystawiać ocenę. Tymczasem mecze te telewizyjnie są po to, żeby lecieć w tle. Dla nas to jednak sześć godzin różnicy, więc trudno się załapać na wszystko. Zajmiemy się z tego powodu każdym z osobna.

Do gier!

Jeszcze tylko Luka:

bardzo

(20-12) Philadelphia @ (18-16) New York 119:112 Harden 29/13a – Randle 35
(13-20) LA Lakers @ (18-16) Dallas 115:124 L.James 38 – Doncić 32/9/9
(22-11) Milwaukee @ (24-10) Boston 118:139 Antetokounmpo 27/9z – Tatum 41
(20-12) Memphis @ (16-18) Golden State 109:123 Morant 36/7/8 – K.Thompson 24/9z
(19-15) Phoenix @ (21-11) Denver 125:128 OT Ayton 22/16z – Jokić 41/15/15

1) Pora porą, przynajmniej w wybitnie dobrym czasie antenowym, gdzieś po godzinie 20, mogliśmy obejrzeć niebywałe pogrążenie się gorących New York Knicks na swoim boisku, w mecce, w Madison Square Garden. Oczywiście, nie byłoby tak spektakularnego tąpnięcia w czwartej kwarcie, gdyby nie pierwsze trzy dobre, gdyby nie kończenie kariery PJ’a Tuckera przez Juliusa Randle’a do przerwy, gdyby nie świetna gra Jalena Brunsona – do czasu – i kontynuacja grudniowego breakoutu RJ’a Barretta. Wszystko tak pięknie upadło, że to zdanie powinien przejąć już zNYK i zapisać w comebacku Nowojorskich Impresji.

Chyba najlepszy, mimo dogrywki w Denver, świąteczny mecz dla Knicks skończył się w czwartej kwarcie. Joel Embiid i James Harden po obu stronach boiska – Harden też – rozpoczęli czwartą kwartę i do crunchtime grali ją runem 21-4, na którego końcu, na cztery minuty przed końcem, Embiid przyłożył dłonie do uszu i zapytał MSG “co tam słychać?”.

Knicks byli tak cudownie okropni w tym czasie. Był to taki spadek po trzech pierwszych trzech kwartach. Upadeczek jakich mało, gdy wziąć pod uwagę scenę, moment i 8-2 w ostatnich 10 meczach. RJ Barrett był okropny, Thibodeau Brunsona wprowadził na boisko o trzy minuty za późno, Randle nie dawał sobie nagle rady ze switchami Hardena, Knicks ze strefą, a wielki Georges Niang był nie do upilnowania za linią za trzy. Przede wszystkim jednak jakość rzutów Sixers a Knicks to były poziomy różnych łańcuchów górskich – jedne wchodziły miękko i Embiid wydawał się znów najbardziej dominującym ofensywnie graczem w lidze, te po drugiej stronie rozbijały obręcz, aparaty za koszem i wybijały ludziom kubki z bewredżem. To było coś. Nie byle co. Brawo Knicks!

Embiid rzucił 35 punktów, Harden miał 29 punktów i 13 asyst, a Niang wszystkie swoje cztery trójki trafił w czwartej kwarcie, świetnie grał Melton i bez Maxeya Sixers wygrali w MSG 119:112. Zrobili to po siedmiomeczowym streaku meczów w Philly – wszystkie wygrane – i są tym składem na Wschodzie, który dziś klika najbardziej.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.
Poprzedni artykułFlesz: Guardzi ze Wschodu do All-Star, czyli Wally zrobił nam gracza
Następny artykułWake-Up: Nets wygrali po raz 9 z rzędu i przesunęli się do top3 Wschodu

10 KOMENTARZE

  1. No i ogląda się tego LeBrona w Święta, no bo kogo innego w Święta się ogląda? Święta, to LeBron i tło. Wydaje się, że był zawsze. No to ogląda się i z tyłu głowy ma się zagadkę Golluma:

    “Wszystko na szerokim świecie,
    ptaki, zwierzęta, i drzewa, i kwiecie,
    kruszy żelazo i miażdży kamienie,
    jasną stal łamie, wysusza strumienie,
    królów zabija, burzy dumne miasta,
    powala górę, co w niebo wyrasta”.

    Czas.

    Jak on się fajnie starzeje. Będzie miał za chwilę 38 lat. My w jego wieku szykujemy się na nowy pakiet badań z LuxMedu, częściej chodzimy do apteki, rzadziej wracamy do domu po 24.

    Jest done, ale to jest wielkie done. Nie takie jak Wade, Carmelo, Garnet i inni.
    Jest młody Paczuś/Skwarek. Uśmiecha się, widać białe ciało, tak białe, ze każda krosta i siniak razi w oczy, ale to dla niego zabawa. Nie ma tej dzikości i ognia młodego LeBrona.

    Chciałoby się, żeby nigdy nie odszedł.

    LeBron.

    0
  2. poobejrzalem sobie do polnocy te mecze, co to bedzie, jak zabraknie LeDziada? no i upasiony swiatecznymi specjalami poszedlem spac a snilo mi sie, ze busem z Lublina pojechalem do Slupska, bo Maciek oglosil, ze mozna do niego wpasc w odwiedziny i on oprowadzi po swoich ulubionych spacerowych miejscowkach, wiec wbilem do niego do domu i razem z jego dziewczyna we trojke lazilismy po jakichs bezdrozach … za duzo cukru i tluszczu XD

    0
  3. A ten Klay taki fajny był, amerykański, z łódką i psem. Ale już, już. Niech się przestanie sadzić. Przyjdzie Booker i go zje.

    A i jeszcze jedno. Georges Niang mógłby napisać felieton: “Jak żeśmy z Jamesem Hardenem Medison Square Garden zwiedzali”

    0