Flesz Teamy na Rozdrożu: Toronto, czyli elita tylko od święta

1
fot. NBA League Pass

Toronto Raptors rozpoczęli obecny sezon kilkoma pokazami drużynowo zorientowanej obrony, w roli głównej z umotywowanym i wracającym do formy po trudnym poprzednim sezonie OG Anunoby’m. W meczu otwarcia pokonali Cleveland, następnie wygrali z 76ers, rozbili Atlantę, a Pascal Siakam, rozgrywający piłkę i zaliczający nagle po 7-8 asyst na mecz, stał się już typowym obrazkiem, więc po sezonie All-NBA zaczął pukać do ścisłej poczekalni top dziesięciu najlepszych graczy w lidze. I wtedy wszystko zawaliło się – upadło, tak jak zazwyczaj upada, czyli z powodu kontuzji.

Kontuzja przywodziciela wykluczyła Siakama z meczów 10-do-19, wróciły oczywiście kłopoty ze zdrowiem objuczanego potężnymi minutami Freda VanVleeta, a uraz kostki nękający Scottie’ego Barnesa od preseason spowolnił go do tego stopnia, że ludzie zaczęli się zastanawiać nad jego przyszłością, raczej krytycznie.

Przez kilka tygodni więc Raptors byli na typowym kołowrotku survivalu, ale gdy pod koniec listopada wrócił Siakam, skład Nicka Nurse’a zaczął wracać do siebie. Dlatego tak sfrustrowani schodzili w piątek do szatni po porażce w Orlando i dziś są równiutkie 13-13 z inną pierwszą piątką niż ta, która zaczynała sezon – VanVleet, Anunoby, Barnes, Siakam z rookie-centrem Christianem Koloko (+1.3 na 100 posiadań), nie z Gary’m Trentem (+0.5).

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.
Poprzedni artykułWake-Up: Pelicans wygrali pojedynek na szczycie Zachodu. Game-winner Lopeza w Dallas
Następny artykułKajzerek: Chcą uzdrowić koszykówkę

1 KOMENTARZ