Kiedy pod koniec października Miami Heat mieli tylko dwa zwycięstwa po pierwszych siedmiu meczach, Jimmy Butler uspokajał, że nie ma czym się przejmować. Przekonywał, że potrzebują tylko trochę czasu, żeby odnaleźć rytm, nauczyć się swoich nowym ról i cały czas pozostają jednym z kandydatów do tytułu. Nawet zapowiedział, że zdobędą mistrzostwo – “Count us out. We’re going to win the fucking championship. I’m telling you.”
Po kolejnym miesiącu sytuacja w Miami niewiele się poprawiła, ale Jimmy nie traci pewności siebie i wiary w zespół. Po swoim bardzo udanym powrocie na mecz w Bostonie, w którym Heat pokonali najlepszą drużynę ligi, znowu mówił o mistrzostwie.
Brzmi to jak zaklinanie rzeczywistości.
Powrót do pełnego składu i wygrana w Bostonie nie okazały się punktem zwrotnym. Teraz przegrali dwa kolejne spotkania i to przeciwko słabym rywalom. Obecnie są trzy mecze na minusie (11-14), nie przypominając tej drużyny, która kilka miesięcy temu była o krok od awansu do wielkiego finału. Choć skład właściwie się nie zmienił, bo jedynym zawodnikiem rotacji, którego stracili jest PJ Tucker.
Przede wszystkim jednak stracili swoją głębię.
Problemy Heat z ustabilizowaniem formy można tłumaczyć ciągłymi kłopotami zdrowotnymi, ponieważ Kyle Lowry jest jednym zawodnikiem, który wystąpił we wszystkich meczach. Jimmy opuścił w sumie 10, Tyler Herro 8 i dotychczas tylko przez 120 minut mieli na parkiecie swoją optymalną pierwszą piątkę. Warto jednak od razu przypomnieć, że w zeszłym sezonie także co chwilę kogoś brakowało. Butler, Lowry, Herro i Bam Adebayo łącznie stracili aż 86 meczów, a mimo to Heat skończyli na pierwszym miejscu tabeli Wschodu.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.