Wybrany przez Sacramento Kings z 10. numerem w drafcie 2011, swój najlepszy sezon rozegrał w debiucie. W 61 meczach dla Kings notował średnio 7,6 punktu trafiając 38% z gry i 36% za trzy. “JimmerMania” z okresu jego gry w Uniwersytecie Brighama Younga była melodią przeszłości. W koszulce Cougars robił szalone rzeczy, bardzo dynamicznie wspinając się w rankingach ekspertów draftu. Problem polegał na tym, że w zachwytach nad młodym graczem, kompletnie zignorowano jego przygotowanie do NBA. Wysiłek włożony w defensywę i brak “touches” w ataku kompletnie rozwalił jego światopogląd. Odbił się od pięciu zespołów i gdy już nie było żadnej nadziei na karierę w NBA, spróbował swoich sił w Chinach. Tam wiodło mu się relatywnie dobrze. W wieku 33 lat wrócił do Denver, gdzie mieszka ze swoją rodziną.
Trudno umieścić go w kategorii zmarnowanych talentów. Fredette stał się ofiarą snutych wobec niego oczekiwań. Można odnieść wrażenie, że jego potencjał został źle zdiagnozowany i nie pierwszy raz to właśnie Kings okazali się zbyt naiwni. Z tego też powodu nikomu nie powinni być Fredette żal. On sam podchodzi do tej kwestii zdroworozsądkowo. Ma świadomość, że wchodząc do NBA nie był na nią gotowy i choć dał z siebie wszystko, musiał uznać fakt, że najlepsza koszykarska liga na świecie po prostu go przerasta. Podjął kilka prób i każda, pomimo jednostkowych przebłysków, kończyła się dla niego tak samo.
Ostatnia filiżankę kawy wypił w sezonie 2018/19 reprezentując Phoenix Suns. W sześciu rozegranych meczach trudno było go dostrzec, schowany za liderami i snujący niczym gość ze złamanym sercem. NBA wyrwało mu je z klatki piersiowej, gdy bezlitośnie odrzucało kolejne zaloty. Jego minuty były kurtuazją trenerów próbujących nadać minimum sensu jego obecności w rotacji. Te nieudane próby musiały go kosztować sporo zdrowia. Gdy NBA na dobre zatrzasnęła przed nim drzwi, przeniósł się do Chin, gdzie miał gwarancję dobrego zarobku i dozgonnej miłości kibiców. Musiał tylko dużo trafiać i uśmiechać się do zdjęć. W pierwszym sezonie w Chinach (2016/17) rozegrał cztery mecze z dorobkiem 50+ punktów. Starcie przeciwko Zhejiang Guangsha skończył z 73 oczkami.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Ciekawy tekst, dzięki! Przy moim braku zainteresowania jakąkolwiek inną koszykówka niż NBA pewnie nigdy bym nie poznał tej historii.