Nowela sezonu regularnego już minęła. Wszystkie składy rozegrały już po ponad dziesięć meczów, dlatego oczywiście ligowy marketing przynosi odświeżenie. I takim odświeżeniem raz jeszcze ma być stopniowe pojawianie się w terminarzu strojów “City Edition”, nie mylić z retro-strojami, do których w poprzednim tygodniu wrócili się już (znakomicie) Brooklyn “ABA” Nets i Golden “Run-TMC” Warriors.
Edycje miejskie wielokrotnie są to pomysły nietrafione. Przekonamy się wkrótce, gdy zobaczymy gładko niebieskie stroje Bucks, czarno-białe Clippers – albo to raczej brak pomysłu. Pojawią się niestety “PDX” koszulki Blazers, białe Lakers. Niektóre kluby traktują to jak przymus. Ostatniej nocy widzieliśmy już ciemne, z pomarańczowymi wypustkami, stroje Knicks, których naprawdę mogliby nam oszczędzić. Widzieliśmy już w tym tygodniu podobne do Knicks stroje Atlanty. Różowych koszulek, w których grali w czwartek Kyle Kuzma i jego Wizards wprost nie da się odwidzieć. Koszulki Philly z napisem na piersi “Brotherly Love” to był dobry pomysł, tylko wykonanie – o czym wkrótce się przekonamy – jakby dwulatek namazał ołówkiem w paincie.
Na szczęście są jednak pomysły rewelacyjne, są to pomysły, do których rok po roku, czy co kilka lat wracają się w Nowym Orleanie, w Miami (już wrócono w czwartek) i przede wszystkim w San Antonio.
Są to w San Antonio feerie kolorów, kalejdoskopy barw, z kulturowym nawiązaniem do sztuki muralistycznej, do fresków Diego Rivery, do malowideł naściennych Azteków, Majów i powrotu do etnicznej, meksykańskiej tożsamości, którą ponad sto lat temu zaczęto kształtować właśnie poprzez muralizm. Via:
Na fali meksykańskiego nacjonalizmu w sztuce powstała tendencja do poszukiwania tego co „nasze”, tubylcze, rdzenne. Nie kopiowano już i nie naśladowano w niczym, tak jak wcześniej, Europy.
Szukano własnej tożsamości społecznej i tożsamości w sztuce, i szukano jej właśnie poprzez sztukę. Niekwestionowaną inspiracją była sztuka prekolumbijska.
Wzorowano się na sztuce ludowej, indiańskiej. Wśród elit panowała moda na to, co rdzenne. I tak kolekcjonowano azteckie rzeźby, noszono indiańskie ubrania, w modzie była ceramika i tkaniny indiańskie.
Od lat nikt “City Edition” nie robi tak dobrze jak San Antonio, miasto w aż 64% zamieszkane przez latynosów lub ludzi hiszpańskiego pochodzenia.
W tym roku turkusowe stroje z domieszką pomarańczy i fuksji (tłumaczenie dla mężczyzn: róż) – jako fan Hornets, im a sucker for turquoise – nawiązują do – 3, 2, 1 – kto pamięta?
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Najlepsze koszulki i parkiet w lidze.
Fajny Flesz. Stroje Brooklynu basquiatowskie też godne uwagi. Hitem za to clitoris na strojach Hornets.
Najlepsze city edition ma Memphis i to sprzed dwóch lat, ale w tym roku też spoko.
Fuksja to nie róż. To kolor rośliny i 50/50 niebieskiego i czerwonego. Zdaje się, ze kiedyś nawet D. Wade to tłumaczył podczas wywiadu.
Dzięki za super flesz.
“Kyle Kuzma i jego Wizards”!
jedne z ładniejszych z tej edycji