W wakacje rozpoczęli dogłębną przebudowę składu, przehandlowali czterech starterów, w tym obu swoich All-Starów, dlatego wszyscy skazywali ich na porażkę. Mieli tankować i szybko zająć miejsce na dni tabeli, tymczasem po trzech tygodniach gry nie tylko są największym objawieniem początku sezonu, ale i liderem Konferencji Zachodniej.
Utah Jazz wygrali już 9 z 12 meczów.
Trudno nie lubić tej drużyny. Nie mają gwiazd, ale mają sporo dobrych zawodników, którzy dowiedzeni przez debiutującego coacha Willa Hardy’ego grają zespołową koszykówkę. Tworzą grupę, która nie ma nic do stracenia, jest za to zmotywowana, żeby udowodnić wszystkim, że niesłusznie zostali przekreśleni. Grupę, która szybko polubiła razem grać, co widać na parkiecie po ich zaangażowaniu, energii i radości. Grają nowoczesny five-out atak, z dobrym dzieleniem się piłką, dużą liczbą trójek i w tym momencie jest to trzecia najefektywniejsza ofensywa ligi (115.7). Co więcej, zaskakująco dobrze spisują się też w obronie i pod tym względem znajdują się w top8 (109.3).
W Salt Lake City nie mają gwiazd, ale Lauri Markkanen gra jak gwiazda, będąc ich zdecydowanie najlepszym zawodnikiem. Po świetnym Eurobaskecie, przyjechał do nowej drużyny i wreszcie pokazuje, że również w NBA może być liderem. W Chicago się tego nie doczekali, w Cleveland był tylko wartościowym zadaniowcem, natomiast w przebudowywanych Jazz wykorzystał okazję, żeby przejąć pałeczkę. Zdobywa średnio rekordowe 21.9 punktów, ma 8.8 zbiórek i 2.7 asyst. Więcej gra z piłką, oddaje więcej rzutów, a przy tym jest bardzo efektywny, ponieważ częściej atakuje pomalowane, trafiając aż 68.1% rzutów za dwa. Może być jeszcze groźniejszy, jeśli wreszcie zaczną wpadać mu także trójki (na razie ledwie 29.7%). Przypomnijmy, że jeszcze w zeszłym sezonie większość rzutów oddawał zza łuku i w karierze ma skuteczność 36%.
Jordan Clarkson jest drugim strzelcem drużyny z średnia 18.3 punktów. Niemal dokładnie tyle samo zdobywał, gdy zostawał najlepszym rezerwowym ligi. Teraz występuje w pierwszej piątce i zaskakująco dobrze zajmuje się również kreowaniem kolegów. Zalicza aż dwa razy więcej asyst (5.2) niż wynosi jego średnia kariery. Kto by pomyślał, że potrafi tak dzielić się piłką? Rolę szóstego gracza Jazz przejął natomiast Collin Sexton, który wraca do formy po straconym sezonie i coraz bardziej się rozkręca, przypominając o swoich zdolnościach strzeleckich (17.4pkt w siedmiu ostatnich meczach). Pomaga mu Mike Conley, który wziął pod swoje skrzydła młodszego kolegę. 35-letni rozgrywający jest jednym starterem z zeszłego sezonu, który pozostał w Utah, ale wcale nie narzeka, że ostatnie lata kariery ma spędzić w przebudowywanej drużynie. Spełnia się w roli mentora i korzysta na młodzieńczej energii nowych kolegów, zaliczając najwięcej w karierze 7.5 asyst. Inny weteran, Kelly Olynyk dołączył do drużyny tuż przed obozem treningowym i rozpoczął sezon w ogniu trafiając aż 58.8% trójek. Malik Beasley jest szóstym graczem Jazz z dwucyfrową średnią punktów, podczas gdy Jarred Vanderbilt piątym, który zalicza swoje career-high w asystach (3.1, w karierze 1.2).
Mają głęboki skład i są nieobliczaną drużyną, bo nigdy nie wiadomo kto danego dnia się rozstrzela i z jakich ustawień będzie korzystał Hardy. Z czasem jednak ten element zaskoczenia zniknie, kiedy drużyny będą lepiej przygotowane na spotkanie z nimi. Już wszyscy dowiedzieli się, że nie można ich lekceważyć.
Nie da się też ukryć, że Jazz na razie sprzyja szczęście. Ta ich aż ósma najlepsza obrona jest w dużej mierze efektem wyjątkowego braku skuteczności rywali, którzy trafiają przeciwko nim ledwie 32.6% trójek. Najmniej w całej lidze. Do tego Jazz są również jedną z najlepszych drużyn „broniących wolne” – tylko 74.3% z linii. Trudno stawiać, że to utrzyma się przez cały sezon. Tak samo jak ich sukcesy w crunch time. Wygrali już pięć meczów rozstrzygających się w samej końcówce, choć nie mają gwiazdora, który jest w stanie regularnie przejmować najważniejsze akcje. Byli jednak wyjątkowo skuteczni. Łącznie w 72 clutch-minuty trafili 45% trójek, a ich ofensywa była na poziomie aż 137 punktów na sto posiadań.
Wiadomo, że nie pozostaną drużyną na 75% zwycięstw, ale pokazują, że mogą bić się o playoffy. Na ten moment chociażby występ w Play-In wygląda bardzo realnie, a jeszcze miesiąc temu wydawało się, że nawet to będzie poza ich zasięgiem…
Bo też plan był zupełnie inny. Dlatego teraz najważniejsze pytanie to – co Danny Ainge z tym zrobi?
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
“każdy kolejny tydzień wygrywania coraz bardziej komplikuje sytuację” Boskie:) :)
Lubiłem ich ze względu na Spide Mitchela i Conleya z MEM ( 3-4 z Thunder po 3 dogrywkach – Greivis Vazques ) Ale po kolejnych wtopach przerzuciłem się na SUNS. A teraz az fajnie popatrzeć. I tylko taki GM z Moneyball mógłby to zostawić…