Nie – oczywiście, że mamy o czym rozmawiać, ale zostawmy póki co Ayo Dosunmu, czy ławkę 3-6 Warriors i Stepha Curry’ego rozdającego najlepsze mecze w NBA Dennisowi Smithowi i Jalenowi Suggsowi, i użyjmy drabiny po MVP – które na tych łamach i tak przyznamy znowu po playoffach – żeby bliżej się przyjrzeć tym, dla których oglądamy ligę przede wszystkim. I żeby czasem wniknąć w te z reguły małe rzeczy, które już najlepsi gracze w naszej lidze poprawiają w swojej grze.
Czy w pewnym momencie potraktujemy to nie jako nagrodę “MVP”, tylko ranking najlepszych graczy? Czy zrobimy to już na samym dole? Bo skoro i tak rozdajemy MVP po playoffach, to czym się to od top-rankingu różni? Zobaczymy na dole. Póki co tak właśnie się wyścig po MVP zaczyna – od tej samej kolejności na dwóch pierwszych miejscach, jaką mieliśmy w czerwcu.
1. Giannis Antetokounmpo (Milwaukee, 7-0 gdy gra)
57-24-66 33.6 punktów (#2), 12.7 zbiórek (#2), 5.0 asyst, 1.7 bloku (#9), 1.1 przechwytu (3.0 straty)
Wracamy dokładnie tam gdzie skończyliśmy w czerwcu: 1. Antetokounmpo, 2. Doncić. Dwóch najlepszych graczy w lidze wydaje się, że jeszcze mocniej odseparowało się od reszty. Dlaczego? Obaj rozpoczęli sezon w wysokiej formie, bo obaj rozgrzali się na EuroBaskecie. Obaj są nie fair.
Pamiętamy jego 17/21 z gry dwa weekendy temu przeciwko Houston – zrobił to poniżej 30 minut. Jest najlepszy w tego typu dominacjach, prawdopodobnie ever, bo z drugiej strony parkietu broni i nie musi grać tak długo (33.6 minut) jak Doncić (36.5).
W środę rzucił 15 z 31 punktów Bucks w pierwszej kwarcie przeciwko biednemu Detroit. Bucks są 7-0 na starcie sezonu bez swojego drugiego i szóstego najlepszego gracza, grają dotychczas łatwy terminarz – tylko jeden mecz grali na wyjeździe – więc gdy Giannis gra z młodymi i małymi Houston czy Detroit (dwa razy), jest kilka poziomów ponad resztą. Bawi się. Czasem się jeszcze napręży do ryku, ale coraz częściej mruży oczy po and-one’ach, zastyga w miejscu, uśmiecha się, patrzy na lewą rękę – potrafi minąć w lewo ze szczytu i skończyć lewą nad głowami; a to jego gorsza ręka. Jest jak aktor grający rolę, po prostu dominuje i nie wydaje się przy tym traktować w stu procentach serio tego w czym uczestniczy. Ostatnim graczem, który w ten sposób zachowywał się z minionkami był Mr. O’Neal. Giannis jest podobnie unfair.
Oto jeden stat – rzuty z gry w promieniu 150 cm od obręczy, najwięcej w lidze: 71 – Giannis i dalej dłuuuga przerwa i Luka z Zionem po 47, LeBron 46. Po prostu inny level. Trafia 77% z nich. To postęp z 74% w poprzednim sezonie. Ale 78% trafiał już w 2020/21, tylko że wtedy w ilości celnych rzutów przy samej obręczy był drugi za Mr. Sunshine, a rok temu przewaga w celnych wyniosła nad Jokiciem tylko +54. Pamiętamy ten wykres z pierwszego MVP sezonu Curry’ego, gdy jego celne rzuty za trzy odfrunęły nagle od reszty? To póki co jest podobny sezon przy samej obręczy dla Giannisa.
Mike Budenholzer po środowym zwycięstwie z Detroit, gdy Giannis rzucił 32 punkty znów poniżej trzydziestu minut:
“It feels like he’s playing a lot of different places and playing with just a good rhythm and really an unselfish heart and it’s coming back to him,”
Dziś gra w Minnesocie przeciwko Gobertowi i Townsowi, więc to będzie wyższa górka.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Serduszko za Ja Mozarta
❤️
Że to taki cykl będzie, że regularnie i w ogóle?
Strasznie brakuje mi Twoich xywek Maciek! Człowiek Hibbert czy Melo, Stefka, Westbroży, Chuj Boozer. Dziękuję za Mozarta!
Brakuje (4-4 54-31-98 32-4-6)