A miało być tak pięknie… Boston Celtics mieli być jednymi z głównych faworytów do mistrzostwa w nadchodzącym sezonie. To miała być wzmocniona i ulepszona wersja drużyny, która dopiero co grała w finałach.
Jeszcze miesiąc temu zapowiadało się niezwykle obiecująco, bo Celtics wydawali się być jednym z większych wygranych offseason. Zrobili rewelacyjną wymianę po Malcolma Brogdona, przejmując tego świetnego guarda, bez konieczności oddawania kogokolwiek ze swojej rotacji. Czysty zysk jeśli chodzi o siłę składu, któremu brakowało głębi. Poprawili ją także poprzez podpisanie Danilo Gallinariego.
Problemy zaczęły się pod koniec sierpnia, kiedy Gallinari w meczu reprezentacji Włoch doznał groźnie wyglądającej kontuzji kolana. Początkowo jeszcze uspokajano, że udało się uniknąć najgorszego scenariusza, niestety dalsze badania wykazały zerwane ACL, co najpewniej oznacza, że przez cały nadchodzący sezon nie zobaczymy go w koszulce Celtics. To bolesna strata, ale jeszcze daleko było do katastrofy. Stracili nadwyżkę jaką miał im dawać Gallo, dostarczając punkty z ławki. Trzon drużyny pozostawał nienaruszony… do czasu.
O wiele większym zmartwieniem w Bostonie są powracające problemy ich podstawowego środkowego. Robert Williams przez całe playoffy grał mimo bólu w lewym kolanie, którego operację przeszedł w maju. Miało nie być ryzyka pogorszenia się stanu kolana, a wakacyjny odpoczynek miał pomóc w pełnym wyleczeniu. Niestety, kiedy zaczął intensywnej trenować, szykując się na obóz, znowu poczuł dyskomfort. I znowu musiał poddać się operacji.
Podobnie jak w przypadku Gallo, początkowo mówiło się, że nie będzie to aż tak poważne. Miał opuścić obóz i tylko początek sezonu. Adrian Wojnarowski donosił, że będzie gotowy za sześć tygodni. Po operacji jednak okazało się, że jego nieobecność może być nawet dwa razy dłuższa. Celtics muszą przygotować się, że przynajmniej przez pierwsze dwa miesiące sezonu będą musieli radzić sobie bez jednego ze swoich kluczowych zawodników.
Williams razem z Marcusem Smartem w największym stopniu odpowiadali za siłę defensywy drużyny. Sama jego nieobecność to poważne osłabienie, a do tego jeszcze dochodzi problem ze zmiennikami. Oddali Daniela Theisa, więc jedynym sprawdzonym i zdrowym centrem jest Al Horford. 36-letni Horford, który miał być oszczędzany na playoffy i grać nieco krótsze minuty. W obecnej sytuacji będą musieli o tym zapomnieć i trzymać kciuki, żeby Al wytrzymał zdrowotnie.
Brakuje im innych, przynajmniej solidnych opcji pod koszem, choć w składzie mają kilku wysokich, który będą sprawdzać podczas preseason. Luke Kornet jest już w Bostonie od zeszłego sezonu, ale siedział tylko na samym końcu ławki, wystąpił w 12 meczach w fazie zasadniczej, a w playoffach spędził łącznie 19 minut na parkiecie. Noah Vonleh to najbardziej znane nazwisko w tym gronie, ale NBA już dawno przestała czekać na jego breakout i poprzedni sezon spędził w Chinach. Na two-way umowie jest Mfiondu Kabengele, który w zeszłym sezonie grał tylko w G-League, podobnie jak 22-letni Luka Samanić. Trudno oczekiwać, żeby któryś z nich był w stanie odegrać znaczącą rolę, ale będą potrzebowali rezerwowego centra chociaż na kilka minut, więc ktoś z nich będzie musiał znaleźć się w rotacji.
A jakby Celtics brakowało problemów, w zeszłym tygodniu wybuchała największa bomba – Ime Udoka nie poprowadzi drużyny w tym sezonie. Nie wiemy dokładnie co się wydarzyło i co zrobił Udoka, ale teraz jest już pewne, że nie chodziło tylko o romans w pracy. Osoby, które poznały szczegóły przekonują, że sprawa jest „bardzo brzydka”, co też potwierdza zdecydowana reakcja Celtics. Nikt nie chce osłabiać swojej drużyny i wprowadzać tak ogromnego zamieszana, a już tym bardziej na kilka dni przed otwarciem obozu treningowego, ale najwidoczniej nie mieli innego wyjścia. Musieli zawiesić coacha, choć był on jednym z bohaterów ich drogi do finału.
Udoka był jednym z najlepszych trenerów zeszłego sezonu. Miał trudne początki, drużyna rozczarowywała, a jego pozycja była kwestionowana, ale cierpliwie robił swoje, szukał odpowiednich ustawień, korygował schematy, przekazał zawodnikom swoją filozofię i to z czasem zaczęło przynosić efekty. Zaskakująco dobre efekty. Stali się jedną z najlepszych drużyn drugiej części sezonu, a potem dotarli aż do walki o mistrzostwo. Udoka stworzył zespół z charakterem, który się nie poddawał. Nie bał się publicznie krytykować gwiazdorów, kiedy nie był zadowolony z ich gry, wiedział jak wywierać presję na swoich zawodników i zyskał ich zaufanie.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Czyli gdyby timeline był odrobinę inny to hardy mógłby zostać headcoachem i zdobyć mistrzostwo a tak jest headcochem w tankującej drużynie….
Tak jak współczuję kibicom Celtics, to w sumie ten artykuł pokazuje schemat offseason Knicks (minus mistrzowskie aspiracje). No bo spójrzmy:
– zamieszanie we front office – tajemnicze zwolnienia, przepychanki, wymiany GM/trenera, skandale itd – wielokrotnie, apogeum za czasów Isiah
– kontuzje czołowych graczy – niggaplis, wystarczy powiedziec slowo Amare i Lin
– rumory, czy nie wymienic polowy skladu za lepszą gwiazdę – sformulowanie “Knicks monitorują sytuację” jest znane każdemu
– jedna wielka niewiadoma co będzie – no od 2000 roku nichuja nic nie wiadomo.
Także sorry, może nie będzie pierścienia, ale za to nic nowego pod słońcem się nie wydarzyło. Welcome to the dark side ;).
Wszystko się zgadza oprócz ostatniego pkt. Jak nie wiadomo jak wiadomo?
NYK się wywali i sobie ten gupi ryj rozwali :(